SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Czy macie ochotę pobawić się mitologią grecką? Recenzja serialu „Kaos” Netfliksa

Brytyjski „Kaos” przyciąga uwagę nazwiskiem twórczyni. Charlie Covell ma na koncie sukces serialu „The End of the F…ing World”, który był prawdziwym objawieniem roku 2017. „Kaos” to komediodramat bawiący się mitami kultury greckiej i śmiało interpretujący je we współczesnych dekoracjach. Czy to wystarczy, żeby widownia dopisała?

„Kaos”, Netflix„Kaos”, Netflix

Łaska subskrybenta Netfliksa na pstrym koniu jeździ. „Dekameron” nie okazał się takim hitem, jakiego można było spodziewać się przed premierą i wygląda na to, że z „Kaosem” będzie podobnie. Wycieczki do przeszłości nie są ulubioną rozrywkową netfliksowej widowni. Sukces meksykańskiego „Wypadku”, o którym pisaliśmy tutaj, dowodzi raczej, że lepiej sprzedają się wysokobudżetowe telenowele i opery mydlane (tu przykład „Emily w Paryżu”) niż wymyślne koncepty łączące przeszłość ze współczesnością.

O czym opowiada „Kaos” Netfliksa? 
„Kaos” opowiada losy bogów olimpijskich żyjących we współczesnym świecie. Zeus (w tej roli Jeff Goldblum) na skutek pewnego wydarzenia, wpada w panikę i zaczyna wierzyć, że spełni się proroctwo, które doprowadzi do upadku rodziny, a wówczas światem zawładnie chaos. Owładnięty obsesyjną wiarą, że ta konkretna linia przekreśla jego plany na przyszłość, zaczyna nerwowo myśleć nad „antidotum”. Prometeusz (w czasie gdy chwilowo, jak sam mówi, nie jest „uwiązany”) stara się przemówić mu do rozsądku, ale na niewiele się to zdaje.

Co słychać w zaświatach? 
W tym samym czasie Dionizos (Nabhaan Rizwan), Hades (David Thewlis) i Persefona (Rakie Ayola) przeżywają własne, mniejsze i większe, problemy. Serial wrzuca nas w różne historie, rozpinając między mitami sieć fabularną, ale nie sprawia to wrażenia, że proponowana ich reinterpretacja staje się ciekawsza. „Kaos” ma ten sam problem, który dręczył „Dekameron” – usilnie pokazuje, jak przeszłość nieuchronnie łączy się z przyszłością, i mimo że teoretycznie, wszystko do siebie pasuje, to scenariusz nie budzi w nas zachwytu. Czegoś brakuje tej historii, podobnie jak debiutującemu w lipcu „Dekameronowi”. Mimo że „Kaos” chce rozprawić się z uprzywilejowaną warstwą społeczną, nie mówi o niej niczego odkrywczego.

Zeus i Hera (Janet McTeer) pilnują starego porządku. Z kolei po drugiej stronie (w czarno-białym uniwersum) sprawy śmierci absorbują Hadesa i jego ekipę. W zaświatach też trzeba dopełnić formalności. Eurydyka (Aurora Perrineau) usiłuje się z nich wydostać, a zakochany w niej Orfeusz wyrusza w podróż do niej. Oglądanie tego, jak zorganizowane są zaświaty, jest ciekawym zabiegiem, ale nieszczególnie nowatorskim.

„Dobre miejsce” czy „Kaos”? 
Przerażenie budzi nieuchronność losów, ale i to, jak precyzyjnie działa w nich każdy mechanizm i wysłannicy zaświatów. Momentami przypomina to serial „Dobre miejsce”, który zaświaty zbadał wzdłuż i wszerz, tak że po czterech sezonach nie miały dla nas niespodzianek.

Wyjściowo pomysł na scenariusz „Kaosu” wydaje się świetny. Widz ma nie tylko otrzymać nową szansę na interpretację greckiej mitologii, ale i swoiste memento mori, przyglądając się losom Eurydyki. Problem w tym, że wszystko w „Kaosie” jest dosyć powierzchowne i scenariusz prześlizguje się po kolejnych tematach bez pomysłu na to, jak się w nie wgryźć.

Znowu warto przywołać „Dobre miejsce” jako przykład serialu niebojącego się „rozkmin” o życiu po śmierci. Przypomnijmy, że tam Eleanor Shellstrop (w tej roli Kristen Bell) pewnego razu budzi się martwa i musi poznać całą politykę zaświatów na temat jej dalszego funkcjonowania. Serial kilka razy zmienia swój motyw przewodni, ale w pierwszej fazie mocno skupia się na przemianie bohaterki i jej dążeniu do naprawienia ziemskich błędów.

Produkcji bawiących się podobnymi motywami było więcej. Wystarczy wspomnieć „Amerykańskich bogów” i „Dobry omen”. Filmowcy nie od dziś chętnie eksploatują tematykę przekraczania magicznej linii życia i śmierci. Ważne jednak, aby powiedzieć coś nowego w kwestii, która przecież nigdy nie rozstrzygnie się po tej stronie monety, czyli co właściwie dzieje się po naszej śmierci.

„Kaos” jest świetnie obsadzony, zgrabnie i momentami zabawnie napisany, ale cierpi na brak iskry, która rozpaliłaby widownię podobnie jak występ Orfeusza.

Jeśli chcecie przeczytać recenzję „Dekameronu”, znajdziecie ją tutaj. Serial ten, podobnie jak „Kaos”, dostępny jest na platformie Netflix.

Dołącz do dyskusji: Czy macie ochotę pobawić się mitologią grecką? Recenzja serialu „Kaos” Netfliksa

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl