Piotr Lisiewicz kpi z żądań Mateusza Damięckiego dot. przedstawienia go w „Nowym Państwie” jako „ambasadora Putina w polskim show-biznesie”
Mateusz Damięcki domaga się od miesięcznika „Nowe Państwo” 10 tys. zł na cel społeczny i usunięcia treści z październikowego numeru, w którym przedstawiono aktora jako jednego z ambasadorów Putina w polskim show-biznesie. - Czy naprawdę chce Pan dowieść przed sądem, że rosyjska kinematografia i telewizja, w której Pana pokazują, są niezależne od Putina? - pyta Damięckiego publicysta „Nowego Państwa” Piotr Lisiewicz.
Mateusz Damięcki był obok Macieja Stuhra i Daniela Olbrychskiego bohaterem okładkowych materiałów w numerze „Nowego Państwa” (wydawanego, tak samo jak „Gazeta Polska”, przez Niezależne Wydawnictwo Polskie) z października ub.r. Wszystkich aktorów przedstawiono jako „ambasadorów Putina w polskim show-biznesie”, wytykając im, że grają w rosyjskich filmach i serialach, a jednocześnie krytykują rządy PiS.
- „Milczenie jest współudziałem w zbrodni” - takie powody protestu przeciwko rządom PiS przedstawił ostatnio Maciej Stuhr. Ogłosił też, że w Polsce wprowadzana jest cenzura. Ten sam Stuhr zajmował się ocieplaniem wizerunku Władimira Putina, grając w rosyjskim serialu przypominającą dyktatora postać - stwierdził Piotr Lisiewicz w artykule zatytułowanym „Zarabiają u Putina, bronią Polski przed Kaczyńskim”.
Lisiewicz na łamach „Gazety Polskiej” poinformował właśnie, że otrzymał od prawnika Mateusza Damięckiego pismo, w którym zażądano wycofania ze sprzedaży październikowego wydania „Nowego Państwa”, usunięcia ze strony internetowej magazynu treści o Damięckim jako „ambasadorze Putina” oraz zapłaty 10 tys. zł na cel społeczny.
Dlaczego? Według pełnomocnika aktora pokazanie go w miesięczniku jako „ambasadora Putina” nastąpiło „bez jego zgody i nie zostało wykorzystane w związku z pełnieniem przez niego żadnych funkcji publicznych, co stanowi bezprawne naruszenie przez gazetę »Nowe Państwo« prawa mojego mocodawcy do wizerunku”. Prawnik tłumaczył, że Damięckiego przedstawiono w obraźliwy sposób.
- Sugerując, że jest ambasadorem Władimira Putina, co stanowi fałszywą interpretację faktów, mającą jedynie na celu przedstawianie mojego mocodawcy w negatywnym świetle jako zwolennika i osobę popierającą system sprawowania rządów w Rosji oraz poczynań rosyjskiego rządu. Tymczasem mój mocodawca stanowczo zaprzecza, jakoby wspierał w jakikolwiek sposób działanie rosyjskiego rządu oraz Władimira Putina, a z żadnych jego wypowiedzi oraz działań takich wniosków wywieść nie można. Przedstawienie w ten sposób wizerunku mojego mocodawcy stanowi atak na jego osobę i jego dobrego imienia jako osoby publicznej wykonującej zawód aktora, ma na celu zniechęcenie jego widzów do projektów, w których w chwili obecnej bierze udział - argumentował pełnomocnik Damięckiego.
Lisiewicz: oczekiwania Damięckiego są absurdalne, to pachnie rosyjskimi standardami
Piotr Lisiewicz w tekście w „Gazecie Polskiej”, skierowanym bezpośrednio do aktora, wykpił te oczekiwania i stojącą za nimi argumentację. Zwrócił uwagę, że kinematografia w Rosji jest ściśle kontrolowana przez władze państwowe, a Władimir Putin dekadę temu stanął na czele rządowego biura rozwoju przemysłu filmowego.
- Czy naprawdę chce Pan dowieść przed sądem, że rosyjska kinematografia i telewizja, w której Pana pokazują, są niezależne od Putina? Eduard Sagałajew, szef rosyjskiego Narodowego Stowarzyszenia Wydawców Telewizyjnych, powiedział o tym jakiś czas temu: „Mogę jeszcze zrozumieć, dlaczego rosyjska telewizja jest tak służalcza wobec Putina. Ale nie mogę pojąć, dlaczego tak samo traktuje jego labradora” - stwierdził dziennikarz.
Ocenił też, że wiele rosyjskich filmów i seriali, także te z udziałem Mateusza Damięckiego, mają kreować sztuczny pozytywny wizerunek tego kraju. - Pan zarabia w serialu „Kak ja stał Ruskim”, czyli „Jak zostałem Rosjaninem”. Oto amerykański dziennikarz, w którego się Pan wciela, przyjeżdża do Rosji pełen strachu, po czym… zakochuje się w tym pięknym kraju. Niewinna komedia, przypadkiem wpasowująca się w promowanie takiego wizerunku kraju, jak życzy sobie satrapa - napisał Lisiewicz.
Publicysta wykpił oczekiwanie z pisma pełnomocnika aktora, żeby zamieścił taki komunikat dotyczący okładki „Nowego Państwa” z Putinem, Damięckim, Stuhrem i Olbrychskim: „Oświadczam, iż zdjęcie to jest wytworem programu komputerowego i zostało użyte bezprawnie, bez zgody Pana Mateusza Damięckiego”.
- Tak, to fotomontaż. I to wie nie tylko ja, ale każde dziecko z podstawówki, które tę okładkę widziało - skomentował Lisiewicz. - Jak rozumiem, Pan obawia się, że lud zrozumie to dosłownie: była taka sytuacja, że Putin wykonał pierwszy klaps, w ręce trzymał worek z dolarami, a pan z Olbrychskim i młodym Stuhrem staliście sobie przed nim. Tylko co z naszkicowanym czarną kreską Kremlem w tle? I czy ten Putin nie jest trochę za wielki jak na rzekomą fotografię? - ironizował publicysta.
Wyśmiał też zarzut prawnika Damięckiego, że zdjęcie aktora zamieszczono bez jego zgody. - Mój pełnomocnik odpisał Pańskiemu mądrze i uczenie, jak to u prawników bywa, że Pan jesteś osoba publiczna, wypowiadasz się o polityce itp. A ja się zapytam po ludzku: czyś Pan na głowę upadł? Zdjęcia aktora nie wolno zamieszczać bez jego zgody? Naprawdę? - zapytał.
Podobnie odniósł się do oczekiwania, że wszystkie egzemplarze październikowego numeru „Nowego Państwa” zostaną wycofane z obrotu. - Podpowiadam uprzejmie: a co z bibliotekami? Przecież moi Czytelnicy mogą tam skserować mój artykuł i rozdawać go na ulicy - zwrócił uwagę. - Albo - co za ciężkie czasy - Czytelnicy mogą zrobić screena zakazanego tekstu i rozsyłać w mediach społecznościowych. Nie pomyślał Pan o tym? - dodał.
- Panie Mateuszu, udziela Pan często wywiadów, ma Pan znajomych w mediach. Może lepiej byłoby zamieścić w nich polemikę z moimi tezami? Jeśli chciałby Pan zamieścić polemikę w „Nowym Państwie” czy „Gazecie Polskiej”, też nie ma sprawy. Niech Pan przedstawi argumenty, podobnie jak ja, a Czytelnicy zważą owe racje i wyrobią sobie zdanie - zachęcił Piotr Lisiewicz. - Bo pomysł wycofywania gazety z kiosków naprawdę pachnie rosyjskimi standardami - dodał.
Dołącz do dyskusji: Piotr Lisiewicz kpi z żądań Mateusza Damięckiego dot. przedstawienia go w „Nowym Państwie” jako „ambasadora Putina w polskim show-biznesie”