Szykują się kolejne zmiany w Polskim Radiu. "Wiszący nad Trójką topór wciąż jest groźny"
Odwołanie Kuby Strzyczkowskiego ze stanowiska dyrektora Radiowej Trójki może być początkiem kolejnych zmian, jakie czekają publiczną stację, która ma zmienić profil swojej działalności na muzyczno-kulturalny. - Zachowania mogą być różne. Bardziej boję się "tumiwisizmu." Zniechęcenia, apatii, lekceważenia obowiązków. Bo przecież, skoro chcą zabić to radio, to po co dbać o antenę? Taka dymisja z ambicji rzeczywiście zaprowadzi Trójkę na krawędź niebytu - komentuje Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
W komunikacie Polskiego Radia przesłanym do portalu Wirtualnemedia.pl dodano, że Kuba Strzyczkowski został odwołany "z powodu naruszeń regulaminu i procedur wewnętrznych Spółki oraz przekraczania kompetencji i pełnomocnictw. Otrzymał propozycję pozostania w Polskim Radiu".
Z naszych ustaleń wynika, że w czwartek powołano też dwóch nowych wicedyrektorów Trójki: są nimi Marek Wiernik i Piotr Kordaszewski. Nadawca oficjalnie nam tego nie potwierdził. Nie odwołano natomiast dotychczasowego wiceszefa Mirosława Rogalskiego.
"Wiszący nad Trójką topór wciąż jest groźny"
Informacja ta była komentowana w mediach społecznościowych nie tylko przez słuchaczy Trójki, ale i przez dziennikarzy czy polityków. Pracownicy stacji opublikowali także wspólne oświadczenie w którym stwierdzili, że „zostali oszukani” (chodzi o obietnicę niezależności Programu III, jaką miano złożyć odwołanemu dyrektorowi – przyp.red.). Decyzja ta przez wielu oceniana była jako „koniec anteny”, spodziewana jest także fala odejść dziennikarzy, którzy po majowym kryzysie wokół „Listy Przebojów Trójki” najpierw zdecydowali się odejść, po czym kilka lub kilkanaście dni później - wrócić.
Pytany przez nas Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” o to, jak ocenia tę decyzję odpowiedział, że „myślał, że Kuba Strzyczkowski się utrzyma”. - Widać wiszący nad Trójką topór wciąż jest groźny - dodał.
Zaznaczył też, że „ma wrażenie, że samo istnienie Trójki jest dla kogoś problemem”. - Kolejna nagła turbulencja tylko bardziej pogrąży to radio – stwierdził, komentując tę kwestię dla portalu Wirtualnemedia.pl.
Pytany, co według niego oznacza decyzja o odwołaniu Strzyczkowskiego ze stanowiska dla samej anteny i dla dziennikarzy i czy można spodziewać się fali odejść z radia odpowiada: - Zachowania mogą być różne. Bardziej boję się "tumiwisizmu." Zniechęcenia, apatii, lekceważenia obowiązków. Bo przecież, skoro chcą zabić to radio, to po co dbać o antenę? Taka dymisja z ambicji rzeczywiście zaprowadzi Trójkę na krawędź niebytu - redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Jan Ordyński, wiceprzewodniczący rady programowej Polskiego Radia skomentował decyzję o odwołaniu stwierdzeniem: „Demolka Polskiego Radia trwa w >>najlepsze<<”. – Zaskoczeniem jest, że odwołali go tak szybko, ale po nich się można wszystkiego spodziewać. To kolejne wydarzenie demontujące Polskie Radio. Będę składać protest w tej sprawie na posiedzeniu rady programowej - zapowiedział Ordyński.
"Są cywilizowane sposoby, by powołać kogoś nowego"
Z kolei Marcin Makowski, dziennikarz „Do Rzeczy” i Wirtualnej Polski poinformował w czwartek na Twitterze, że miał być gościem popołudniowego wydania „Zapraszamy do Trójki”, ale krótko po tym, jak otrzymał zaproszenie, zadzwonił do niego wydawca programu i poinformował, że zostaje on odwołany.
Pisaliśmy o tym, że nowi wicedyrektorzy wezwali w czwartek p.o. kierownika aktualności Ernesta Zozunia na rozmowę, podczas której próbowali mu wręczyć pisemne przeniesienie do IAR. - Panowie poinformowali mnie także, że nie będzie popołudniowego „Zapraszamy do Trójki” (Zozuń miał je w czwartek poprowadzić - przyp. red.). Nie przyjąłem pisma z przenosinami, sprawa więc zostaje otwarta – mówił nam w czwartek Ernest Zozuń, który jednocześnie jest przedstawicielem związków zawodowych w PR3.
Marcin Makowski świeżo po upublicznieniu informacji o odwołaniu Strzyczkowskiego komentował, że decyzja ta „wydaje się być zaskakująca przede wszystkim dla samych dziennikarzy”. - Godzinę wcześniej dostałem zaproszenie do audycji „Zapraszamy do Trójki”, a następnie ją odwołano. Nie wiadomo, co będzie dalej. Usłyszałem o osobach, które już pojawiały się na Myśliwieckiej - trudno powiedzieć w jakiej roli - być może jako nowi pracownicy. Zapewne panuje atmosfera rozgoryczenia, że nie można na nic umawiać się z politykami. Bardzo gorzki epilog do sytuacji, jaka była ostatnio w Radiu Nowy Świat - miało być alternatywą dla Trójki, a zwolniono prezesa za to, że napisał coś na Facebooku. Okazuje się, że i z jednej, i z drugiej strony można oberwać. To zawód wysokiego ryzyka, wiele osób nie wie, gdzie szukać dalej pracy – podkreśla w rozmowie z nami.
Jego zdaniem argument, że dyrektor, którzy urzędował od maja odpowiada za słabe wyniki stacji jest marny. - Doskonale wiemy, że słabe wyniki Trójki to efekt utraty zaufania, które trudno odbudować. Dodatkowo słuchacze częściowo odpłynęli do Radia Nowy Świat, co jest też konsekwencją sytuacji z Listą Przebojów Trójki. Na odbudowę zaufania pracuje się dłużej niż 3 miesiące, pewnie potrzeba roku, może dwóch lat. Nazwiska, które zostały, jakość prowadzenia audycji – to wszystko zaczęło wyglądać i brzmieć solidnie. Jeśli ktoś twierdził, że Kuba Strzyczkowski „nie dowoził” to są cywilizowane sposoby, by powołać kogoś nowego - na przykład ogłosić konkurs. Na pewno nie powinno się tego robić w atmosferze „wejścia nowej ekipy” do radia, anulowania audycji, tworzenia zamieszania, kiedy jeszcze wstrząsy wtórne po ostatniej aferze nie ustały – uważa.
Odejście Strzyczkowskiego komentował także Paweł Sito, szef programowy Radiospacji, który zawarł swój komentarz na stronie internetowej radia. - Dziś dokonano swoistego zamachu stanu w programie III Polskiego Radia, nowa dyrekcja, próby ratowania twarzy instytucji przez odchodzącego szefa Kubę Strzyczkowskiego zostały poskromione. Smutne by nie powiedzieć żałosne – ocenił.
Była dziennikarka Trójki Anna Rokicińska napisała na Facebooku: - Nastąpiło ostateczne zaoranie Trójki. Wiem, że część z Was powie "a nie mówiłem". A ja chcę powiedzieć do tej garstki kolegów, która robiła tam jeszcze dobrą robotę. Bardzo mi przykro. Trzymajcie się i jestem z Wami – podkreśliła.
Strzyczkowski: nie udało się
W czwartek Kuba Strzyczkowski przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl oświadczenie w którym stwierdził: - Nie udało się. Nie będę komentował pojawiających się wobec mnie zarzutów, gdyż jest to poniżej mojej godności. (…) Wkrótce usłyszmy się znowu. Moja głowa jest pełna pomysłów – zapewnił.
Przypomnijmy, że Strzyczkowski publicznie (m.in. w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej") mówił, że "został zaproszony do Rady Mediów Narodowych i tam przedstawił swój pomysł na Program Trzeci, na kryzys". Stwierdził też, że spotkanie to było możliwe dzięki pomocy wielu polityków: "Poruszyliśmy niebo i ziemię, żeby przedstawić swój pomysł Radzie Mediów Narodowych". Mówił też, że został zapewniony o niezależności anteny.
Z naszych informacji wynikało, że spotkanie w siedzibie Rady Mediów Narodowych rzeczywiście się odbyło, ale obecny był na nim przewodniczący Krzysztof Czabański, prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska oraz dyrektor Trójki Kuba Strzyczkowski. To wtedy miały zapaść ustalenia dotyczące kształtu i dalszych losów Programu Trzeciego.
Dziennikarz był szefem stacji przez niespełna cztery miesiące, z naszych informacji wynikało, że jego kandydatura była uznawana za kompromis w obliczu kryzysu – jako rozwiązanie zażegnania konfliktu pomiędzy kierownictwem a pracownikami. Ta decyzja nie podobała się jednak niektórym politykom mającym wpływ na kształt mediów publicznych w Polsce.
Dołącz do dyskusji: Szykują się kolejne zmiany w Polskim Radiu. "Wiszący nad Trójką topór wciąż jest groźny"
A to już oficjalnie radio publiczne zostało przemianowane na radio PiS? To za poprzedniej komuny każdy, nawet ten kto w "setce" się wypowiadał musiał mieć aprobatę sekretarza odpowiedniego szczebla (ciekawe czyją aprobatę mieli Kaczyńscy, że wcisnęli dzieci do filmu...).