Co jeszcze...
2011-09-09 19:38:08 - Ikselka
- miód pitny w gąsiorze doprawić
- pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
- pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
- papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
- ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
- sałatki wielowarzywnej ze 20
- sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
- dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
podłużną mam)
- pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
- sałatki z zielonych pomidorów z 15
- ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
słoików
Nie móiąc o grzybach.
Co by tu jeszcze?
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 20:20:12 - Dawid
> ...przede mną:
> - miód pitny w gąsiorze doprawić
> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
> - sałatki wielowarzywnej ze 20
> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
> podłużną mam)
> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
> słoików
> Nie móiąc o grzybach.
>
> Co by tu jeszcze?
>
>
>
I kogo to k...a obchodzi.
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 21:03:33 - Ikselka
> W dniu 2011-09-09 19:38, Ikselka pisze:
>> ...przede mną:
>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
>> podłużną mam)
>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>> słoików
>> Nie móiąc o grzybach.
>>
>> Co by tu jeszcze?
>>
>>
>>
> I kogo to k...a obchodzi.
No tak, dzięki za przypomnienie - jak moglam zapomnieć, że 20 kg
kronselskiej czeka na zesmażenie - do szarlotki będą jak znalazł. Biorę się
za robotę, bo w kuchni rozpalono :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 21:06:49 - Paulinka
> Dnia Fri, 09 Sep 2011 20:20:12 +0200, Dawid napisał(a):
>
>> W dniu 2011-09-09 19:38, Ikselka pisze:
>>> ...przede mną:
>>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
>>> podłużną mam)
>>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
>>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>>> słoików
>>> Nie móiąc o grzybach.
>>>
>>> Co by tu jeszcze?
>>>
>>>
>>>
>> I kogo to k...a obchodzi.
>
> No tak, dzięki za przypomnienie - jak moglam zapomnieć, że 20 kg
> kronselskiej czeka na zesmażenie - do szarlotki będą jak znalazł. Biorę się
> za robotę, bo w kuchni rozpalono :-)
U Was też w tym roku taka pomidorowa klęska urodzaju?
Już nie mogę patrzeć na malinówki.
A propos przetworów, jeśli macie dostęp do malin, to polecam zrobić w
dużych ilościach sok z tychże.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 21:21:08 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Fri, 09 Sep 2011 20:20:12 +0200, Dawid napisał(a):
>>
>>> W dniu 2011-09-09 19:38, Ikselka pisze:
>>>> ...przede mną:
>>>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>>>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>>>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>>>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>>>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>>>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>>>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
>>>> podłużną mam)
>>>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
>>>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>>>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>>>> słoików
>>>> Nie móiąc o grzybach.
>>>>
>>>> Co by tu jeszcze?
>>>>
>>>>
>>>>
>>> I kogo to k...a obchodzi.
>>
>> No tak, dzięki za przypomnienie - jak moglam zapomnieć, że 20 kg
>> kronselskiej czeka na zesmażenie - do szarlotki będą jak znalazł. Biorę się
>> za robotę, bo w kuchni rozpalono :-)
>
> U Was też w tym roku taka pomidorowa klęska urodzaju?
Owszem, jak co roku. Po raz dwudziesty trzeci stwierdzamy z mężem, że znowu
za dużo posadziliśmy.
Mniej nie potrafię - odmiany takie cudne - kilkanaście odmian po kilka
krzaczorów to grubo ponad setka! Pomidory mi uszami wychodzą, a ja je
ciągle mogę :-D
> Już nie mogę patrzeć na malinówki.
Odmiany są i inne, warto. Mam nawet taką, co jest zielona nawet kiedy jest
już czerwona. I taką, która jest czarna, kiedy już jest czerwona, i takich
kilka odmian, które są pomarańczowe, kiedy są już czerwone :-D
Patrz, patrz - lykopenem się naładowuj, ładuj ile wlezie.
> A propos przetworów, jeśli macie dostęp do malin, to polecam zrobić w
> dużych ilościach sok z tychże.
Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 21:34:59 - Paulinka
>> U Was też w tym roku taka pomidorowa klęska urodzaju?
>
> Owszem, jak co roku. Po raz dwudziesty trzeci stwierdzamy z mężem, że znowu
> za dużo posadziliśmy.
> Mniej nie potrafię - odmiany takie cudne - kilkanaście odmian po kilka
> krzaczorów to grubo ponad setka! Pomidory mi uszami wychodzą, a ja je
> ciągle mogę :-D
U nas się pomidory od dobrych paru lat psuły. W tym roku wszystko
magicznie obrodziło, no dobra nie do końca magicznie, bo pogoda była
wyśmienita na pomidory.
>> Już nie mogę patrzeć na malinówki.
>
> Odmiany są i inne, warto. Mam nawet taką, co jest zielona nawet kiedy jest
> już czerwona. I taką, która jest czarna, kiedy już jest czerwona, i takich
> kilka odmian, które są pomarańczowe, kiedy są już czerwone :-D
Cały tata, jak co roku nasadził malinówek. Mama zła, bo limy są
najlepsze do słoików. Niemniej przecieru pomidorowego w tym roku mamy
zatrzęsienie.
> Patrz, patrz - lykopenem się naładowuj, ładuj ile wlezie.
Toć jemy do wypęku ;)
>> A propos przetworów, jeśli macie dostęp do malin, to polecam zrobić w
>> dużych ilościach sok z tychże.
>
> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
Szkoda, boska rzecz. Pamiętam z dzieciństwa.
> Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
> skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
U nas już od dawna się nie robi wina i nalewek. Szkoda. Babcia
terrorystka kazała ściąć ostatni bastion, moją ulubioną papierówkę.
Giną te smaki i nic się na to nie da poradzić.
Mieliśmy zbudować mały biały domek na wsi, a musimy kupić kolejne
mieszkanie w mieście. Nie będzie nawet komu kultywować tradycji.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 00:19:24 - Ikselka
> U nas się pomidory od dobrych paru lat psuły. W tym roku wszystko
> magicznie obrodziło, no dobra nie do końca magicznie, bo pogoda była
> wyśmienita na pomidory.
Mnie zła pogoda niestraszna - w tunelu foliowym uprawiamy, niezleżnie od
pogody. Zaraza ziemniaczana się nie rzuca - nawet w deszcz.
> Cały tata, jak co roku nasadził malinówek. Mama zła, bo limy są
> najlepsze do słoików. Niemniej przecieru pomidorowego w tym roku mamy
> zatrzęsienie.
>
Do słoików (przecier i w całości w nim owoce) mam Romę i Kmicica. Mało wody
mają.
Reszta - do łasowania na surowo.
>> (...)borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>
> Szkoda, boska rzecz. Pamiętam z dzieciństwa.
Robię je co roku, ale w tym roku bieda - wymarzły kwiaty, to i owoców nie
ma.
Robię z gruszkami - takie do mięsa.
>> Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
>> skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
>
> U nas już od dawna się nie robi wina i nalewek. Szkoda. Babcia
> terrorystka kazała ściąć ostatni bastion, moją ulubioną papierówkę.
> Giną te smaki i nic się na to nie da poradzić.
Taaaa....A ludzie stare odmiany wskrzeszają z wielkim trudem...
> Mieliśmy zbudować mały biały domek na wsi, a musimy kupić kolejne
> mieszkanie w mieście. Nie będzie nawet komu kultywować tradycji.
W mieszkaniu też można :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 23:24:37 - Qrczak
>
> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>
> Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
> skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
Mnie w tym roku obrodziły jagody (leśne, żaden tam hamerykański chłam).
Nalewka na jagodach swoje więc już odstaje. Za pół roku mogę ewentualnie
polecić lub odradzić przepis.
Qra
--
Pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 00:35:59 - Ikselka
> Dnia 2011-09-09 21:21, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>>
>> Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
>> skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
>
> Mnie w tym roku obrodziły jagody (leśne, żaden tam hamerykański chłam).
> Nalewka na jagodach swoje więc już odstaje. Za pół roku mogę ewentualnie
> polecić lub odradzić przepis.
>
A, jagody, jasne - u nas też są. Na samych jagodach robisz? - jak dłużej
postoi, to się barwnik na ściankach gąsiorka wytrąci... chyba, ze wypijecie
w ciągu roku :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:22:19 - Qrczak
> Dnia Fri, 09 Sep 2011 23:24:37 +0200, Qrczak napisał(a):
>> Dnia 2011-09-09 21:21, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>
>>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>>>
>>> Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
>>> skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
>>
>> Mnie w tym roku obrodziły jagody (leśne, żaden tam hamerykański chłam).
>> Nalewka na jagodach swoje więc już odstaje. Za pół roku mogę ewentualnie
>> polecić lub odradzić przepis.
>>
>
> A, jagody, jasne - u nas też są. Na samych jagodach robisz? - jak dłużej
> postoi, to się barwnik na ściankach gąsiorka wytrąci... chyba, ze wypijecie
> w ciągu roku :-)
Na samych. Sprawdziłam dziś, nic się jeszcze nie wytrąciło. Będę
sprawdzać dalej.
Qra
--
dobre
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:33:57 - Ikselka
> Dnia 2011-09-10 00:35, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Dnia Fri, 09 Sep 2011 23:24:37 +0200, Qrczak napisał(a):
>>> Dnia 2011-09-09 21:21, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>
>>>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>>>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>>>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>>>>
>>>> Ale aronia jest - wiśniówka z zeszłego roku paskudna mi wyszła, to
>>>> skupażuję z aroniówką i będzie cud-mniód.
>>>
>>> Mnie w tym roku obrodziły jagody (leśne, żaden tam hamerykański chłam).
>>> Nalewka na jagodach swoje więc już odstaje. Za pół roku mogę ewentualnie
>>> polecić lub odradzić przepis.
>>>
>>
>> A, jagody, jasne - u nas też są. Na samych jagodach robisz? - jak dłużej
>> postoi, to się barwnik na ściankach gąsiorka wytrąci... chyba, ze wypijecie
>> w ciągu roku :-)
>
> Na samych. Sprawdziłam dziś, nic się jeszcze nie wytrąciło. Będę
> sprawdzać dalej.
No to sprawdzaj, sprawdzaj - się na pewno nie wytrąci :-D
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 08:42:30 - krys
> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
Borówki były pod koniec lipca.
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 12:57:53 - Ikselka
> Ikselka wrote:
>
>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>
> Borówki były pod koniec lipca.
>
> J.
No właśnie tych, które były w lipcu NI MA.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 12:59:08 - Ikselka
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 08:42:30 +0200, krys napisał(a):
>
>> Ikselka wrote:
>>
>>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>>
>> Borówki były pod koniec lipca.
>>
>> J.
>
> No właśnie tych, które były w lipcu NI MA.
....tzn tych, których u nas w lipcu NIE było - NI MA.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:11:05 - krys
>>> Borówki były pod koniec lipca.
>>>
>>> J.
>>
>> No właśnie tych, które były w lipcu NI MA.
>
> ...tzn tych, których u nas w lipcu NIE było - NI MA.
Znaczy one były tak, jak u mnie porzeczki i czereśnie.
Ale muszę odwiedzić borówkowy zakątek, w ubiegłym roku późną jesienią
jeszcze zbierałam.
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:33:12 - Ikselka
> Ikselka wrote:
>
>>>> Borówki były pod koniec lipca.
>>>>
>>>> J.
>>>
>>> No właśnie tych, które były w lipcu NI MA.
>>
>> ...tzn tych, których u nas w lipcu NIE było - NI MA.
>
> Znaczy one były tak, jak u mnie porzeczki i czereśnie.
>
> Ale muszę odwiedzić borówkowy zakątek, w ubiegłym roku późną jesienią
> jeszcze zbierałam.
A nie żurawina to tam aby?
:-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:39:10 - krys
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 13:11:05 +0200, krys napisał(a):
>
>> Ikselka wrote:
>>
>>>>> Borówki były pod koniec lipca.
>>>>>
>>>>> J.
>>>>
>>>> No właśnie tych, które były w lipcu NI MA.
>>>
>>> ...tzn tych, których u nas w lipcu NIE było - NI MA.
>>
>> Znaczy one były tak, jak u mnie porzeczki i czereśnie.
>>
>> Ale muszę odwiedzić borówkowy zakątek, w ubiegłym roku późną jesienią
>> jeszcze zbierałam.
>
> A nie żurawina to tam aby?
> :-)
Tam jest mix - na mokrzejszym żurawina, na górkach borówki.
J.
>
>
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:23:28 - Qrczak
> Ikselka wrote:
>
>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>
> Borówki były pod koniec lipca.
W sporych ilościach. Tyle że nie byłam zainteresowana, wolę żurawinę do
mięs.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:38:48 - Ikselka
> Dnia 2011-09-10 08:42, niebożę krys wylazło do ludzi i marudzi:
>> Ikselka wrote:
>>
>>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach - pani,
>>> od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>>
>> Borówki były pod koniec lipca.
>
> W sporych ilościach. Tyle że nie byłam zainteresowana, wolę żurawinę do
> mięs.
>
Borówki koniecznie z gruszkami, mniam! Słodkie, szkliste, z zawieszonymi w
nich kawałeczkami gruszek, o matttkooo.... Tyle że nawet jeśli są, to i tak
trudno o dobre gruszki do nich - nadaje się tak naprawde tylko gruszka
witarnia, która zanikła w Polsce już zupełnie :-(
Szara bera może być, żadna tam Hardy'ego. Ale tej szarej też nie
uświadczysz - ja czasem znajduję na targowisku, wtedy kupuję ile wlezie i w
słoiki na zaś, do tych przyszłych borówek...
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:41:21 - Ikselka
> Szara bera może być, żadna tam Hardy'ego. Ale tej szarej też nie
> uświadczysz
www.szkolkarstwo.pl/article.php?id=695
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 13:43:45 - krys
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 13:23:28 +0200, Qrczak napisał(a):
>
>> Dnia 2011-09-10 08:42, niebożę krys wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Ikselka wrote:
>>>
>>>> Maliny są, ale te ogrodowe - aromatu mało, ale mój żal tym bardziej
>>>> nieutulony, że borówek (tych czerwonych) ZERO w okolicznych lasach -
>>>> pani, od której je corocznie kupuję, ręce rozkłada - NI MA :-(
>>>
>>> Borówki były pod koniec lipca.
>>
>> W sporych ilościach. Tyle że nie byłam zainteresowana, wolę żurawinę do
>> mięs.
>>
>
> Borówki koniecznie z gruszkami, mniam!
Robiłam, a potem dodawałam chrzan i trochę śmietany, i był sosik do
mięska...
Niestety, małżonek twierdzi, że mięsa się z owocami nie jada;-), więc mam
ograniczone pole do popisu. Ale borówki duszone zamiast dżemu - czemu nie.
J.
>
>
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 15:48:34 - Ikselka
> Niestety, małżonek twierdzi, że mięsa się z owocami nie jada;-), więc mam
> ograniczone pole do popisu.
Hmmm, jego strata, skoro kaczki z jabłkami ani w pomarańczach, indyka z
nadzieniem rodzynkowym ani karpia po żydowsku czy zwykłego schabowego z
mizerią albo korniszona lub śliwki w occie do pieczeni nie zjii... nie
mówiąc już o przegryzaniu kanapki z szynką pomidorem, ogórkiem ew.
....truskawką lub - które to wyżej wymienione dodatki gremialnie owocami są
pełną gębą 3333333-)
PS. Spotkałam się z paroma takimi osobami. Po uświadomieniu im, że pomimo
swoich uprzedzeń anty-owocowych i tak CAŁY CZAS jedzą mięso z jakimś
owocem, dały sobie spokój z nieuzasadnionymi uprzedzeniami.
Zrozumiały, że rownie dobrze można do mielonego konsumować pomidory, jak i
borówki.
Domyślam się, że problem leżał u nich raczej w nasileniu słodkości, niż
owocowości. Można robić owe dodatki mniej słodko.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 15:56:15 - krys
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 13:43:45 +0200, krys napisał(a):
>
>> Niestety, małżonek twierdzi, że mięsa się z owocami nie jada;-), więc mam
>> ograniczone pole do popisu.
>
> Hmmm, jego strata, skoro kaczki z jabłkami ani w pomarańczach, indyka z
> nadzieniem rodzynkowym ani karpia po żydowsku czy zwykłego schabowego z
> mizerią albo korniszona lub śliwki w occie do pieczeni nie zjii... nie
> mówiąc już o przegryzaniu kanapki z szynką pomidorem, ogórkiem ew.
> ...truskawką lub - które to wyżej wymienione dodatki gremialnie owocami są
> pełną gębą 3333333-)
Poleciałaś klasyfikacja europejska, a to nie o to chodzi. Nie zje np. z
kotleta indyczego dodatku w formie ananasa, nie lubi rzeczonego sosu z
żurawin/borówek do mięsa, ale _warzywa_, czyli ogórki, pomidory, to i
owszem, w hurtowych ilościach. Owoce w formie deseru to też inna bajka.
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 16:26:05 - Ikselka
> Ikselka wrote:
>
>> Dnia Sat, 10 Sep 2011 13:43:45 +0200, krys napisał(a):
>>
>>> Niestety, małżonek twierdzi, że mięsa się z owocami nie jada;-), więc mam
>>> ograniczone pole do popisu.
>>
>> Hmmm, jego strata, skoro kaczki z jabłkami ani w pomarańczach, indyka z
>> nadzieniem rodzynkowym ani karpia po żydowsku czy zwykłego schabowego z
>> mizerią albo korniszona lub śliwki w occie do pieczeni nie zjii... nie
>> mówiąc już o przegryzaniu kanapki z szynką pomidorem, ogórkiem ew.
>> ...truskawką lub - które to wyżej wymienione dodatki gremialnie owocami są
>> pełną gębą 3333333-)
>
> Poleciałaś klasyfikacja europejska,
Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
> a to nie o to chodzi. Nie zje np. z
> kotleta indyczego dodatku w formie ananasa, nie lubi rzeczonego sosu z
> żurawin/borówek do mięsa, ale _warzywa_, czyli ogórki, pomidory,
Ale to SĄ owoce!
3-)
> to i
> owszem, w hurtowych ilościach. Owoce w formie deseru to też inna bajka.
Hmmm, zapewne deseru z warzyw to on ani-ani... ;-PPP
PS. Ciasto marchewkowe zji, czy marchewkę wyskubie i wyrzuci?
;-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 18:32:12 - krys
> Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
>
>> a to nie o to chodzi. Nie zje np. z
>> kotleta indyczego dodatku w formie ananasa, nie lubi rzeczonego sosu z
>> żurawin/borówek do mięsa, ale _warzywa_, czyli ogórki, pomidory,
>
> Ale to SĄ owoce!
> 3-)
Wiem, co nie zmienia faktu, że są warzywami.
>
>> to i
>> owszem, w hurtowych ilościach. Owoce w formie deseru to też inna bajka.
>
> Hmmm, zapewne deseru z warzyw to on ani-ani... ;-PPP
>
> PS. Ciasto marchewkowe zji, czy marchewkę wyskubie i wyrzuci?
Jest dobrze wychowany i nie grzebie w jedzeniu:-P
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 19:21:23 - Ikselka
> Ikselka wrote:
>
>> Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
>
> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
Korzonki i bulwy :-)
> I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
Nie ma czegoś takiego w biologicznej terminologii.
>>
>>> a to nie o to chodzi. Nie zje np. z
>>> kotleta indyczego dodatku w formie ananasa, nie lubi rzeczonego sosu z
>>> żurawin/borówek do mięsa, ale _warzywa_, czyli ogórki, pomidory,
>>
>> Ale to SĄ owoce!
>> 3-)
>
> Wiem, co nie zmienia faktu, że są warzywami.
Jasne. Tylko warzywa do mięsa.
Wolno mu. Tylko dlaczego inni muszę się przy tym ograniczać, to nie wiem.
Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
gotuję 3333-)
Co prawda z dziećmi łatwa sprawa, bo po prostu się jadło co się jadło, to i
one. Z mężem parę akcji przyzwyczajeniowych przeprowadziłam, ale też bez
żadnego kłopotu...
>
>>
>>> to i
>>> owszem, w hurtowych ilościach. Owoce w formie deseru to też inna bajka.
>>
>> Hmmm, zapewne deseru z warzyw to on ani-ani... ;-PPP
>>
>> PS. Ciasto marchewkowe zji, czy marchewkę wyskubie i wyrzuci?
>
> Jest dobrze wychowany i nie grzebie w jedzeniu:-P
:-))).
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 07:52:36 - krys
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 18:32:12 +0200, krys napisał(a):
>
>> Ikselka wrote:
>>
>>> Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
>>
>> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
>
> Korzonki i bulwy :-)
To teraz idź poszukaj działu w sklepie pod szyldem Korzonki, bulwy, liście
łodygi kwiatyi i owoce.
>
>> I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
>
> Nie ma czegoś takiego w biologicznej terminologii.
>
>>>
>>>> a to nie o to chodzi. Nie zje np. z
>>>> kotleta indyczego dodatku w formie ananasa, nie lubi rzeczonego sosu z
>>>> żurawin/borówek do mięsa, ale _warzywa_, czyli ogórki, pomidory,
>>>
>>> Ale to SĄ owoce!
>>> 3-)
>>
>> Wiem, co nie zmienia faktu, że są warzywami.
>
> Jasne. Tylko warzywa do mięsa.
Jakie warzywa? Korzonki, liscie, kwiaty i owoce, tudzież łodygi, badź
konsekwentna.
> Wolno mu. Tylko dlaczego inni muszę się przy tym ograniczać, to nie wiem.
Po pierwsze - nigdzie nie napisałam, że muszą. Po drugie - nikt Cie o oceny,
co komu wolno, a co nie, nie prosił, wiec daruj sobie.
> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
> gotuję 3333-)
A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
jestem kuchenną terrorystką.
> Co prawda z dziećmi łatwa sprawa, bo po prostu się jadło co się jadło, to
> i one. Z mężem parę akcji przyzwyczajeniowych przeprowadziłam, ale też bez
> żadnego kłopotu...
Dziękuję, postoję. Zasady ze szkolnej i wojskowej stołówki przerabialismy, a
w domu nikt nic jeść nie musi.
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 13:24:01 - Ikselka
> Ikselka wrote:
>
>> Dnia Sat, 10 Sep 2011 18:32:12 +0200, krys napisał(a):
>>
>>> Ikselka wrote:
>>>
>>>> Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
>>>
>>> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
>>
>> Korzonki i bulwy :-)
>
> To teraz idź poszukaj działu w sklepie pod szyldem Korzonki, bulwy, liście
> łodygi kwiatyi i owoce.
>>
>>> I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
>>
>> Nie ma czegoś takiego w biologicznej terminologii.
>>
>>>>
>>>>> a to nie o to chodzi. Nie zje np. z
>>>>> kotleta indyczego dodatku w formie ananasa, nie lubi rzeczonego sosu z
>>>>> żurawin/borówek do mięsa, ale _warzywa_, czyli ogórki, pomidory,
>>>>
>>>> Ale to SĄ owoce!
>>>> 3-)
>>>
>>> Wiem, co nie zmienia faktu, że są warzywami.
>>
>> Jasne. Tylko warzywa do mięsa.
>
> Jakie warzywa? Korzonki, liscie, kwiaty i owoce, tudzież łodygi, badź
> konsekwentna.
>
>> Wolno mu. Tylko dlaczego inni muszę się przy tym ograniczać, to nie wiem.
>
> Po pierwsze - nigdzie nie napisałam, że muszą. Po drugie - nikt Cie o oceny,
> co komu wolno, a co nie, nie prosił, wiec daruj sobie.
>
>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>> gotuję 3333-)
>
> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
> jestem kuchenną terrorystką.
Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>
>> Co prawda z dziećmi łatwa sprawa, bo po prostu się jadło co się jadło, to
>> i one. Z mężem parę akcji przyzwyczajeniowych przeprowadziłam, ale też bez
>> żadnego kłopotu...
>
> Dziękuję, postoję. Zasady ze szkolnej i wojskowej stołówki przerabialismy, a
> w domu nikt nic jeść nie musi.
Nigdzie nie sugerowałam żadnego szkolnego/wojskowego przymusu (są znacznie
milsze sposoby na przeprowadzenie akcji przyzwyczajeniowej...), natomiast
akurat w naszym domu jest tradycja, że się jednak w domu COŚ je 3-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 13:39:03 - Paulinka
>>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>> gotuję 3333-)
>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>> jestem kuchenną terrorystką.
>
> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo albo macie bardzo podobny
gust kulinarny.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 13:56:21 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>
>>>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>>> gotuję 3333-)
>>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>>> jestem kuchenną terrorystką.
>>
>> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
>> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
>> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>
> To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo
He he, dobre sobie, mało wybredne.
BARDZO wybredne! Co wcale nie oznacza niejadków ani wydziwiaczy.
> albo macie bardzo podobny
> gust kulinarny.
Teraz już tak. Gust kulinarny się Kształtuje. Jak każdy zresztą.
Ale do tego trza być dobrym w tym, co się robi.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:03:11 - Paulinka
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 13:39:03 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>
>>>>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>>>> gotuję 3333-)
>>>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>>>> jestem kuchenną terrorystką.
>>> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
>>> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
>>> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>> To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo
>
> He he, dobre sobie, mało wybredne.
> BARDZO wybredne! Co wcale nie oznacza niejadków ani wydziwiaczy.
Nie trzeba być wydziwiaczem czy niejadkiem, żeby nie lubić czerniny,
flaków czy ozorków.
>> albo macie bardzo podobny
>> gust kulinarny.
>
> Teraz już tak. Gust kulinarny się Kształtuje. Jak każdy zresztą.
> Ale do tego trza być dobrym w tym, co się robi.
Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
Ja nie lubię tatara zarówno w wykonaniu mojej mamy, jak i w
restauracyjnym wydaniu. Po prostu nie smakuje mi surowe mięso.
Starszy brat nie je żółtego sera, ojciec zielonych ogórków, mama
królika, tż sosu pomidorowego do gołąbków.
Aaa ja nie znoszę białej czekolady i co poradzisz?
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:08:00 - medea
>
> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:16:27 - Paulinka
> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>
>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>
> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
Ja po latach polubiłam wątróbkę i szpinak :)
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:35:34 - medea
> medea pisze:
>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>
>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych
>>> potraw się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>
>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>
> Ja po latach polubiłam wątróbkę i szpinak :)
>
A ja oliwki i sery pleśniowe. Szpinaku też kiedyś nie lubiłam. Inna
sprawa, że ten, którym próbowano mnie karmić w dzieciństwie, to jednak
inna bajka, ale obecnie to nawet i taki chyba bym zjadła. :)
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:46:08 - Paulinka
> W dniu 2011-09-12 14:16, Paulinka pisze:
>> medea pisze:
>>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>>
>>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych
>>>> potraw się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>>
>>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>>
>> Ja po latach polubiłam wątróbkę i szpinak :)
> A ja oliwki i sery pleśniowe. Szpinaku też kiedyś nie lubiłam. Inna
> sprawa, że ten, którym próbowano mnie karmić w dzieciństwie, to jednak
> inna bajka, ale obecnie to nawet i taki chyba bym zjadła. :)
To polecam Ci knajpkę żydowską na Włodkowica zwie się 'Sarah'.
Podają tam placki ziemniaczane zapieczone ze szpinakiem i plastrami
camemberta. Pycha! Dawno nie jadłam tak fajnie przyrządzonego szpinaku w
restauracji.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 13:29:42 - medea
> medea pisze:
>> W dniu 2011-09-12 14:16, Paulinka pisze:
>>> medea pisze:
>>>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>>>
>>>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych
>>>>> potraw się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>>>
>>>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>>>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>>>
>>> Ja po latach polubiłam wątróbkę i szpinak :)
>
>> A ja oliwki i sery pleśniowe. Szpinaku też kiedyś nie lubiłam. Inna
>> sprawa, że ten, którym próbowano mnie karmić w dzieciństwie, to
>> jednak inna bajka, ale obecnie to nawet i taki chyba bym zjadła. :)
>
> To polecam Ci knajpkę żydowską na Włodkowica zwie się 'Sarah'.
> Podają tam placki ziemniaczane zapieczone ze szpinakiem i plastrami
> camemberta. Pycha! Dawno nie jadłam tak fajnie przyrządzonego szpinaku
> w restauracji.
>
O, dzięki, zapamiętam sobie tę restauracyjkę i kiedyś przetestujemy.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 19:34:14 - Qrczak
> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>
>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>
> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
A ileż to przestało smakować...
Qra
--
nie wiem, nie znam się, zarobiona jestem
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 13:32:44 - medea
> Dnia 2011-09-12 14:08, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>
>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
>>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>
>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>
> A ileż to przestało smakować...
Hm, tak się zastanawiam i nie przychodzi mi na myśl nic konkretnego.
Jedynie to, że na pewno mam smak o wiele bardziej wysublimowany. Np.
kiedyś mi wystarczało, żeby było słodko, a teraz mam już co do słodyczy
o wiele wyższe wymagania.
O! Chyba nie zjadłabym już bułki namoczonej w słodkim ciepłym mleku, co
kiedyś lubiłam jeść zamiast tradycyjnej zupy mlecznej. Ale za ciepłym
mlekiem nigdy szczególnie nie przepadałam.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 14:03:18 - Qrczak
>
> W dniu 2011-09-12 19:34, Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-12 14:08, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>>
>>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
>>>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>>
>>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>>
>> A ileż to przestało smakować...
>
> Hm, tak się zastanawiam i nie przychodzi mi na myśl nic konkretnego.
> Jedynie to, że na pewno mam smak o wiele bardziej wysublimowany. Np.
> kiedyś mi wystarczało, żeby było słodko, a teraz mam już co do słodyczy o
> wiele wyższe wymagania.
Tak. Wszystko co słodkie było najlepsze. Jak twaróg, to tylko z cukrem. Lub
z owocami. Pierogi z serem na słodko, pierogi z owocami. Ryż z owocami i
śmietaną. Makaron z owocami. Zupy owocowe. Dżem łyżeczką ze słoika. Każde
ciasto, ciasteczka, cukierki...
O ja pierdziu... w sumie to się głównie cukrem pasłam...
> O! Chyba nie zjadłabym już bułki namoczonej w słodkim ciepłym mleku, co
> kiedyś lubiłam jeść zamiast tradycyjnej zupy mlecznej. Ale za ciepłym
> mlekiem nigdy szczególnie nie przepadałam.
Hehe...
Bułkę jak bułkę, ale chałkę słodką to obowiązkowo jadałam z ciepłym (byle
tylko nie zagotowanym) mlekiem. U dziadków. Poza tym zupy mleczne skutecznie
obrzydziło mi przedszkole. Kiedyś wspominałam na pewno dlaczego.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 14:25:40 - medea
> Dnia dzisiejszego niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> W dniu 2011-09-12 19:34, Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-12 14:08, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>>>
>>>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych
>>>>> potraw
>>>>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>>>
>>>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>>>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>>>
>>> A ileż to przestało smakować...
>>
>> Hm, tak się zastanawiam i nie przychodzi mi na myśl nic konkretnego.
>> Jedynie to, że na pewno mam smak o wiele bardziej wysublimowany. Np.
>> kiedyś mi wystarczało, żeby było słodko, a teraz mam już co do
>> słodyczy o wiele wyższe wymagania.
>
> Tak. Wszystko co słodkie było najlepsze. Jak twaróg, to tylko z
> cukrem. Lub z owocami. Pierogi z serem na słodko, pierogi z owocami.
> Ryż z owocami i śmietaną. Makaron z owocami. Zupy owocowe. Dżem
> łyżeczką ze słoika. Każde ciasto, ciasteczka, cukierki...
> O ja pierdziu... w sumie to się głównie cukrem pasłam...
No to na pewno jesteś moją bratnią duszą! ;) Miałam dokładnie tak samo.
>
>> O! Chyba nie zjadłabym już bułki namoczonej w słodkim ciepłym mleku,
>> co kiedyś lubiłam jeść zamiast tradycyjnej zupy mlecznej. Ale za
>> ciepłym mlekiem nigdy szczególnie nie przepadałam.
>
> Hehe...
> Bułkę jak bułkę, ale chałkę słodką to obowiązkowo jadałam z ciepłym
> (byle tylko nie zagotowanym) mlekiem. U dziadków.
Mi też babcia pokazała ten zamiennik za zupę mleczną, której nie znosiłam.
> Poza tym zupy mleczne skutecznie obrzydziło mi przedszkole. Kiedyś
> wspominałam na pewno dlaczego.
Może wspominałaś, ale nie pamiętam. Ja na pewno się w przedszkolu od
zupy mlecznej wymigiwałam na wszystkie możliwe sposoby.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:13:57 - Qrczak
> W dniu 2011-09-13 14:03, Qrczak pisze:
>> Dnia dzisiejszego niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>
>>> W dniu 2011-09-12 19:34, Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2011-09-12 14:08, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>>>>
>>>>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych
>>>>>> potraw
>>>>>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>>>>
>>>>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>>>>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>>>>
>>>> A ileż to przestało smakować...
>>>
>>> Hm, tak się zastanawiam i nie przychodzi mi na myśl nic konkretnego.
>>> Jedynie to, że na pewno mam smak o wiele bardziej wysublimowany. Np.
>>> kiedyś mi wystarczało, żeby było słodko, a teraz mam już co do
>>> słodyczy o wiele wyższe wymagania.
>>
>> Tak. Wszystko co słodkie było najlepsze. Jak twaróg, to tylko z
>> cukrem. Lub z owocami. Pierogi z serem na słodko, pierogi z owocami.
>> Ryż z owocami i śmietaną. Makaron z owocami. Zupy owocowe. Dżem
>> łyżeczką ze słoika. Każde ciasto, ciasteczka, cukierki...
>> O ja pierdziu... w sumie to się głównie cukrem pasłam...
>
> No to na pewno jesteś moją bratnią duszą! ;) Miałam dokładnie tak samo.
Bo jestem.
>> Poza tym zupy mleczne skutecznie obrzydziło mi przedszkole. Kiedyś
>> wspominałam na pewno dlaczego.
>
> Może wspominałaś, ale nie pamiętam. Ja na pewno się w przedszkolu od
> zupy mlecznej wymigiwałam na wszystkie możliwe sposoby.
Po tym jednym zdarzeniu już się nie musiałam wynigiwać.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 16:31:37 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 13:39:03 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>
>>>>>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>>>>> gotuję 3333-)
>>>>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>>>>> jestem kuchenną terrorystką.
>>>> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
>>>> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
>>>> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>>> To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo
>>
>> He he, dobre sobie, mało wybredne.
>> BARDZO wybredne! Co wcale nie oznacza niejadków ani wydziwiaczy.
>
Raz jadłam. Żyję. Może nie aż lubię, ale jeśli będę głodna, to zjem znowu
;-P
> flaków czy ozorków.
Mniam! - jedne z naszych ulubionych potraw, ale mąż uwielbia je tylko w
moim wykonaniu - i fakty to potwierdzają. Muszę tylko przeprowadzić akcję
na zięciu ;-P
>
>>> albo macie bardzo podobny
>>> gust kulinarny.
>>
>> Teraz już tak. Gust kulinarny się Kształtuje. Jak każdy zresztą.
>> Ale do tego trza być dobrym w tym, co się robi.
>
> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
> Ja nie lubię tatara zarówno w wykonaniu mojej mamy, jak i w
> restauracyjnym wydaniu. Po prostu nie smakuje mi surowe mięso.
Ależ tatar nie ma smakować jak surowe mięso - przyprawia się go i je się do
niego tyle dodatków...
> Starszy brat nie je żółtego sera, ojciec zielonych ogórków, mama
> królika, tż sosu pomidorowego do gołąbków.
Z tym sosem popieram, że nie uznaję - ale żeby AŻ nie zjeść, to aż tak to
nie.
> Aaa ja nie znoszę białej czekolady i co poradzisz?
Kud-kudak, kud-kudak, a ja znoszę, a ja tak! //w małych ilościach ;-PPP
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 22:03:16 - Paulinka
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 14:03:11 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 13:39:03 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>
>>>>>>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>>>>>> gotuję 3333-)
>>>>>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>>>>>> jestem kuchenną terrorystką.
>>>>> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
>>>>> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
>>>>> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>>>> To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo
>>> He he, dobre sobie, mało wybredne.
>>> BARDZO wybredne! Co wcale nie oznacza niejadków ani wydziwiaczy.
> Raz jadłam. Żyję. Może nie aż lubię, ale jeśli będę głodna, to zjem znowu
> ;-P
Czerninę? Chyba wycięłaś niechcący. Bleee.
>> flaków czy ozorków.
>
> Mniam! - jedne z naszych ulubionych potraw, ale mąż uwielbia je tylko w
> moim wykonaniu - i fakty to potwierdzają. Muszę tylko przeprowadzić akcję
> na zięciu ;-P
Ja lubię flaki, Misiek amator potraw wszelakich próbował i też
stwierdził, że dobre. Tż nie ruszy za żadne skarby świata.
Mój tata robi najlepsze na świecie.
>>>> albo macie bardzo podobny
>>>> gust kulinarny.
>>> Teraz już tak. Gust kulinarny się Kształtuje. Jak każdy zresztą.
>>> Ale do tego trza być dobrym w tym, co się robi.
>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>> Ja nie lubię tatara zarówno w wykonaniu mojej mamy, jak i w
>> restauracyjnym wydaniu. Po prostu nie smakuje mi surowe mięso.
>
> Ależ tatar nie ma smakować jak surowe mięso - przyprawia się go i je się do
> niego tyle dodatków...
Wiem, dlatego próbowałam w różnych wydaniach. No nie lubię.
>> Starszy brat nie je żółtego sera, ojciec zielonych ogórków, mama
>> królika, tż sosu pomidorowego do gołąbków.
>
> Z tym sosem popieram, że nie uznaję - ale żeby AŻ nie zjeść, to aż tak to
> nie.
A co jesteście frakcja od gołąbków z ziemniakami i sosem grzybowym :) ?
>> Aaa ja nie znoszę białej czekolady i co poradzisz?
>
> Kud-kudak, kud-kudak, a ja znoszę, a ja tak! //w małych ilościach ;-PPP
Ja to wogle nie przepadam za czekoladą. Inna jestem, wiem.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 23:04:19 - Ikselka
> Czerninę? Chyba wycięłaś niechcący. Bleee.
Tak, czerninę. Się mi niechcący wycięło.
> Ja lubię flaki, Misiek amator potraw wszelakich próbował i też
> stwierdził, że dobre. Tż nie ruszy za żadne skarby świata.
> Mój tata robi najlepsze na świecie.
To jest nas dwoje :-)
>> Ależ tatar nie ma smakować jak surowe mięso - przyprawia się go i je się do
>> niego tyle dodatków...
>
> Wiem, dlatego próbowałam w różnych wydaniach. No nie lubię.
>
>>> Starszy brat nie je żółtego sera, ojciec zielonych ogórków, mama
>>> królika, tż sosu pomidorowego do gołąbków.
>>
>> Z tym sosem popieram, że nie uznaję - ale żeby AŻ nie zjeść, to aż tak to
>> nie.
>
> A co jesteście frakcja od gołąbków z ziemniakami i sosem grzybowym :) ?
Żadnych ble! sosów z obcych smaków do gołąbków - w goląbkach ma być
zachowane to, co w nich jest najlepszego - kapustowość i mięsność z
posmakiem cebuli i pieprzu! Dlatego dla nas gołąbki istnieją tylko
podsmażane na rumiano na zeszklonej na tłuszczu (najlepiej smalcu) cebulce.
Tzn najpierw oczywiście duszę wielką ilość gołąbków tylko w małej ilości
wody w wielkim garze przekładajac kawałkami liści selera (świetne!), w 3
warstwach. I na razie na tym koniec, mogą nawet ostygnąć i do lodówki.
Potem te gotowe sukcesywnie się spożywa, dusząc na patelni z cebulą,
podlewając smakiem z gotowania gołąbków z gara i troszkę wodą o ile smaku w
garze mało, pod przykryciem i ze 2 razy przewracajac doprowadza do stanu,w
którym znowu zaczynają się rumienić i wraz z resztką wody tworzy się pod
nimi esencja o konsystencji trudnej do okreslenia, bo nie jest wodnista,
lecz taka kremowa, ale nie zawiesista - może porównam z sosem spod mięsa,
rzadko-gęstawy, mięsno-kapustowo-cebulowy, złocisty, gołabki mają być w nim
zanurzone na wys. ok. 1/3.
Podaję nacięte wzdłuż, nieco rochylone, w nacięcie wlewam ową esencję z na
wpół rozpadającą się, lekko złotą cebulką... Nadzienie (pieprzne ma być)
nasiąka tym smakiem i staje się pysznie kremowo-pikantne... Marzenie :-)
Jedyna postać z pomidorami to moje ostatnie odkrycie - posypywanie bardzo
gorących gołąbków na talerzu pomidorami w proszku. Ciekawe doznanie.
>
>>> Aaa ja nie znoszę białej czekolady i co poradzisz?
>>
>> Kud-kudak, kud-kudak, a ja znoszę, a ja tak! //w małych ilościach ;-PPP
>
> Ja to wogle nie przepadam za czekoladą. Inna jestem, wiem.
Ja uwielbiam, ale jest to taki rodzaj uwielbienia, który nie polega na
dążeniu do pochłonięcia maksymalnej ilosci - wystarczą mi 1-2 kostki,
smakuję aż do rozpuszczenia rozlewajacą się na języku słodycz... I mogę
znowu nie jeść czekolady z miesiac. MŚK natomiast pożera hurtowo, gryząc
bez smakowania. Profanacja po prostu. Tak to można zeżreć tabliczkę-dwie i
nawet tego nie zauważyć, co on własnie zwykle czyni :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 23:24:59 - Paulinka
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 22:03:16 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Czerninę? Chyba wycięłaś niechcący. Bleee.
>
> Tak, czerninę. Się mi niechcący wycięło.
>
>
>> Ja lubię flaki, Misiek amator potraw wszelakich próbował i też
>> stwierdził, że dobre. Tż nie ruszy za żadne skarby świata.
>> Mój tata robi najlepsze na świecie.
>
> To jest nas dwoje :-)
>
>
>>> Ależ tatar nie ma smakować jak surowe mięso - przyprawia się go i je się do
>>> niego tyle dodatków...
>> Wiem, dlatego próbowałam w różnych wydaniach. No nie lubię.
>>
>>>> Starszy brat nie je żółtego sera, ojciec zielonych ogórków, mama
>>>> królika, tż sosu pomidorowego do gołąbków.
>>> Z tym sosem popieram, że nie uznaję - ale żeby AŻ nie zjeść, to aż tak to
>>> nie.
>> A co jesteście frakcja od gołąbków z ziemniakami i sosem grzybowym :) ?
>
> Żadnych ble! sosów z obcych smaków do gołąbków - w goląbkach ma być
> zachowane to, co w nich jest najlepszego - kapustowość i mięsność z
> posmakiem cebuli i pieprzu! Dlatego dla nas gołąbki istnieją tylko
> podsmażane na rumiano na zeszklonej na tłuszczu (najlepiej smalcu) cebulce.
> Tzn najpierw oczywiście duszę wielką ilość gołąbków tylko w małej ilości
> wody w wielkim garze przekładajac kawałkami liści selera (świetne!), w 3
> warstwach. I na razie na tym koniec, mogą nawet ostygnąć i do lodówki.
> Potem te gotowe sukcesywnie się spożywa, dusząc na patelni z cebulą,
> podlewając smakiem z gotowania gołąbków z gara i troszkę wodą o ile smaku w
> garze mało, pod przykryciem i ze 2 razy przewracajac doprowadza do stanu,w
> którym znowu zaczynają się rumienić i wraz z resztką wody tworzy się pod
> nimi esencja o konsystencji trudnej do okreslenia, bo nie jest wodnista,
> lecz taka kremowa, ale nie zawiesista - może porównam z sosem spod mięsa,
> rzadko-gęstawy, mięsno-kapustowo-cebulowy, złocisty, gołabki mają być w nim
> zanurzone na wys. ok. 1/3.
> Podaję nacięte wzdłuż, nieco rochylone, w nacięcie wlewam ową esencję z na
> wpół rozpadającą się, lekko złotą cebulką... Nadzienie (pieprzne ma być)
> nasiąka tym smakiem i staje się pysznie kremowo-pikantne... Marzenie :-)
>
> Jedyna postać z pomidorami to moje ostatnie odkrycie - posypywanie bardzo
> gorących gołąbków na talerzu pomidorami w proszku. Ciekawe doznanie.
Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
Sos pomidorowy do gołąbków to sama esencja smaku!
>>>> Aaa ja nie znoszę białej czekolady i co poradzisz?
>>> Kud-kudak, kud-kudak, a ja znoszę, a ja tak! //w małych ilościach ;-PPP
>> Ja to wogle nie przepadam za czekoladą. Inna jestem, wiem.
>
> Ja uwielbiam, ale jest to taki rodzaj uwielbienia, który nie polega na
> dążeniu do pochłonięcia maksymalnej ilosci - wystarczą mi 1-2 kostki,
> smakuję aż do rozpuszczenia rozlewajacą się na języku słodycz... I mogę
> znowu nie jeść czekolady z miesiac. MŚK natomiast pożera hurtowo, gryząc
> bez smakowania. Profanacja po prostu. Tak to można zeżreć tabliczkę-dwie i
> nawet tego nie zauważyć, co on własnie zwykle czyni :-)
Tż lubi białą tę bąbelkową. Okropne.
Ze słodyczami w ogóle jest zabawnie, bo ja uwielbiam tylko ciasta,
Misiek tylko wybrane ciasta (żadnych snicekrsów, Kopnpersów etc.),
Maciek wszystko, co słodkie, a tż białą czekoladę bąbelkową.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 13:26:33 - medea
>
> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
Akurat gołąbkom odgrzewanie zbytnio nie grozi, pod warunkiem że nie są
odgrzewane wielokrotnie, bo wtedy się kapusta rozpada i jest błee.
Jak już robię gołąbki, to w sporych ilościach i nie damy rady zjeść za
jednym posiedzeniem, zwykle zostają na później, więc je mrożę.
> Sos pomidorowy do gołąbków to sama esencja smaku!
Popieram. Gołąbki bez sosu pomidorowego nie istnieją. W najgorszym
wypadku mogą być z sosem koperkowym zrobionym na wodzie z duszenia.
> Tż lubi białą tę bąbelkową. Okropne.
> Ze słodyczami w ogóle jest zabawnie, bo ja uwielbiam tylko ciasta,
> Misiek tylko wybrane ciasta (żadnych snicekrsów, Kopnpersów etc.),
> Maciek wszystko, co słodkie, a tż białą czekoladę bąbelkową.
>
>
A mnie słodycze kiedyś zgubią, więc się wolę nie wypowiadać na ten temat. ;)
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 14:06:22 - Qrczak
>
> W dniu 2011-09-12 23:24, Paulinka pisze:
>>
>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>
> Akurat gołąbkom odgrzewanie zbytnio nie grozi, pod warunkiem że nie są
> odgrzewane wielokrotnie, bo wtedy się kapusta rozpada i jest błee.
> Jak już robię gołąbki, to w sporych ilościach i nie damy rady zjeść za
> jednym posiedzeniem, zwykle zostają na później, więc je mrożę.
Jak ich nie zrobisz w pomidorowym sosie, to spróbuj takie mniejsze
opanierować jak kotlety (jajko, bułka tarta) i odsmażyć. Pychota.
> A mnie słodycze kiedyś zgubią, więc się wolę nie wypowiadać na ten
> temat. ;)
Hehe!
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 15:31:14 - Iwon(K)a
news:6ruvh4mu1n87.1wr0hx6chig89.dlg@40tude.net...
>>> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję
>>> tak,
>>> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można
>>> nie
>>> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>>
>> To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo
>
> He he, dobre sobie, mało wybredne.
> BARDZO wybredne! Co wcale nie oznacza niejadków ani wydziwiaczy.
raczej malo. Co nie zmienia faktu, ze gotujesz dobrze.
>
>> albo macie bardzo podobny
>> gust kulinarny.
>
> Teraz już tak. Gust kulinarny się Kształtuje. Jak każdy zresztą.
> Ale do tego trza być dobrym w tym, co się robi.
ksztaltuje mniej wiecej w dziecinstwie. Potem tylko lekko sie modyfikuje. Po
prostu Twoja kuchnia jest kuchnia
polska i tu oscylujesz. Daleko Ci np do kuchni Indyjskiej, Japonskiej
itp..
i.
> --
> XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:20:26 - krys
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 07:52:36 +0200, krys napisał(a):
>
>> Ikselka wrote:
>>
>>> Dnia Sat, 10 Sep 2011 18:32:12 +0200, krys napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka wrote:
>>>>
>>>>> Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
>>>>
>>>> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
>>>
>>> Korzonki i bulwy :-)
>>
>> To teraz idź poszukaj działu w sklepie pod szyldem Korzonki, bulwy,
>> liście łodygi kwiatyi i owoce.
Znalazłaś?
>> Po pierwsze - nigdzie nie napisałam, że muszą. Po drugie - nikt Cie o
>> oceny, co komu wolno, a co nie, nie prosił, wiec daruj sobie.
>>
>>> Ja moich nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>> gotuję 3333-)
>>
>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>> jestem kuchenną terrorystką.
>
> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
Sztuką to jest ugotować dobrze coś, czego się samemu nie lubi tak, zeby było
dobre dla tych, co to lubią :P
>
>>
>>> Co prawda z dziećmi łatwa sprawa, bo po prostu się jadło co się jadło,
>>> to i one. Z mężem parę akcji przyzwyczajeniowych przeprowadziłam, ale
>>> też bez żadnego kłopotu...
>>
>> Dziękuję, postoję. Zasady ze szkolnej i wojskowej stołówki
>> przerabialismy, a
>> w domu nikt nic jeść nie musi.
>
> Nigdzie nie sugerowałam żadnego szkolnego/wojskowego przymusu (są znacznie
> milsze sposoby na przeprowadzenie akcji przyzwyczajeniowej...),
Nie widzę powodu, żeby cokolwiek komuś udowadniać i przyzwyczajać. Jest,
można spróbować, samemu się przekonać.
> natomiast
> akurat w naszym domu jest tradycja, że się jednak w domu COŚ je 3-)
A u nas zupełnie odwrotnie. Gotuję i wywalam do śmietnika.
J.
>
>
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 19:50:23 - Ikselka
> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
> I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
A, i jeszcze: a jaki jest stosunek (kulinarny) Twego Męża do... kwiatów?
333333-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 07:54:24 - krys
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 18:32:12 +0200, krys napisał(a):
>
>> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
>> I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
>
> A, i jeszcze: a jaki jest stosunek (kulinarny) Twego Męża do... kwiatów?
> 333333-)
A co Ty się tak moim mężem zainteresowałaś?;-)
Lubi.
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 13:25:08 - Ikselka
> Ikselka wrote:
>
>> Dnia Sat, 10 Sep 2011 18:32:12 +0200, krys napisał(a):
>>
>>> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
>>> I jak jesteśmy w klasyfikacji biologicznej - co to są warzywa;-P
>>
>> A, i jeszcze: a jaki jest stosunek (kulinarny) Twego Męża do... kwiatów?
>> 333333-)
>
> A co Ty się tak moim mężem zainteresowałaś?;-)
Kwiatami, kwiatami 3333-)
> Lubi.
No proszę. To widać tylko te owoce takie pokrzywdzone - w menu obiadowym
333-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 14:23:56 - krys
> No proszę. To widać tylko te owoce takie pokrzywdzone - w menu obiadowym
> 333-)
>
Owszem. Przy czym nie mówimy to u ogórkach i pomidorach.
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 16:50:44 - serwessa
Użytkownik Ikselka
news:1dyxtprsl4g7e$.fffvins5gdf9$.dlg@40tude.net...
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 13:43:45 +0200, krys napisał(a):
>
>> Niestety, małżonek twierdzi, że mięsa się z owocami nie jada;-), więc mam
>> ograniczone pole do popisu.
>
> Hmmm, jego strata, skoro kaczki z jabłkami ani w pomarańczach, indyka z
> nadzieniem rodzynkowym ani karpia po żydowsku czy zwykłego schabowego z
> mizerią albo korniszona lub śliwki w occie do pieczeni nie zjii... nie
> mówiąc już o przegryzaniu kanapki z szynką pomidorem, ogórkiem ew.
> ...truskawką lub - które to wyżej wymienione dodatki gremialnie owocami są
> pełną gębą 3333333-)
>
>
> PS. Spotkałam się z paroma takimi osobami. Po uświadomieniu im, że pomimo
> swoich uprzedzeń anty-owocowych i tak CAŁY CZAS jedzą mięso z jakimś
> owocem, dały sobie spokój z nieuzasadnionymi uprzedzeniami.
> Zrozumiały, że rownie dobrze można do mielonego konsumować pomidory, jak i
> borówki.
> Domyślam się, że problem leżał u nich raczej w nasileniu słodkości, niż
> owocowości. Można robić owe dodatki mniej słodko.
>
> --
> XL
A mnie nikt nigdy nie rozumiał, jak na obiad do kotleta schabowego mogę jeść
(i najbardziej mi to pasuje) powidła śliwkowe, albo gruszki w occie :)
Z kolei koleżanka z dzieciństwa inaczej nie jadła pierogów z mięsem, niż
polane śmietana z cukrem waniliowym!
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 17:45:33 - Ikselka
> Użytkownik Ikselka
>> Hmmm, jego strata, skoro kaczki z jabłkami ani w pomarańczach, indyka z
>> nadzieniem rodzynkowym ani karpia po żydowsku czy zwykłego schabowego z
>> mizerią albo korniszona lub śliwki w occie do pieczeni nie zjii... nie
>> mówiąc już o przegryzaniu kanapki z szynką pomidorem, ogórkiem ew.
>> ...truskawką lub - które to wyżej wymienione dodatki gremialnie owocami są
>> pełną gębą 3333333-)
>>
>>
>> PS. Spotkałam się z paroma takimi osobami. Po uświadomieniu im, że pomimo
>> swoich uprzedzeń anty-owocowych i tak CAŁY CZAS jedzą mięso z jakimś
>> owocem, dały sobie spokój z nieuzasadnionymi uprzedzeniami.
>> Zrozumiały, że rownie dobrze można do mielonego konsumować pomidory, jak i
>> borówki.
>> Domyślam się, że problem leżał u nich raczej w nasileniu słodkości, niż
>> owocowości. Można robić owe dodatki mniej słodko.
>>
>> --
>> XL
>
> A mnie nikt nigdy nie rozumiał, jak na obiad do kotleta schabowego mogę jeść
> (i najbardziej mi to pasuje) powidła śliwkowe,
Jak najbardziej! - skoro sliwki w occie, to czemu nie powidła.
> albo gruszki w occie :)
Dzięki za przypomnienie! - chyba jeszcze nie przegapiłam gruszek na targu.
Z braku ber szarych odpowiednie są klapsy, ale takie na wpół dojrzałe, bo
się nie rozpadną. Parę słoików mamz poprzedniego sezonu, no ale to
końcówka.
:-)
> Z kolei koleżanka z dzieciństwa inaczej nie jadła pierogów z mięsem, niż
> polane śmietana z cukrem waniliowym!
Może z kresów pochodziła... Tam się robi pieczone ze słodkiego ciasta
pierogi z mięsnym nadzieniem. Kiedyś bym nie zjadła, ale dziś... nihil
novi.
A moje dziewuchy to jedzą słodką!!! chałkę z szynką i dżemem, bo
stwierdziły, że skoro jedzą słodkie borówki do mięsa, to czemu nie dżem do
szynki. Słodka chałka to już tak przy okazji - żadna tam fanaberia. Lubią
ją i samą, ale najbardziej lubią jeść wszystko na raz, co... lubią :-D
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:15:51 - Paulinka
>>> Poza tym zupy mleczne skutecznie obrzydziło mi przedszkole. Kiedyś
>>> wspominałam na pewno dlaczego.
>>
>> Może wspominałaś, ale nie pamiętam. Ja na pewno się w przedszkolu od
>> zupy mlecznej wymigiwałam na wszystkie możliwe sposoby.
>
> Po tym jednym zdarzeniu już się nie musiałam wynigiwać.
Michał w przedszkolu bezczelnie skłamał, że jest uczulony na mleko, o
czym mnie poinformował, jak już nie był przedszkolakiem.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 08:23:31 - medea
> Dnia 2011-09-13 14:25, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2011-09-13 14:03, Qrczak pisze:
>>> Dnia dzisiejszego niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>
>>>> W dniu 2011-09-12 19:34, Qrczak pisze:
>>>>> Dnia 2011-09-12 14:08, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>> W dniu 2011-09-12 14:03, Paulinka pisze:
>>>>>>>
>>>>>>> Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych
>>>>>>> potraw
>>>>>>> się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
>>>>>>
>>>>>> I jeszcze - gust kulinarny zazwyczaj się zmienia wraz z wiekiem.
>>>>>> Człowiek się w pewnych potrawach rozsmakowuje. Wiem po sobie.
>>>>>
>>>>> A ileż to przestało smakować...
>>>>
>>>> Hm, tak się zastanawiam i nie przychodzi mi na myśl nic konkretnego.
>>>> Jedynie to, że na pewno mam smak o wiele bardziej wysublimowany. Np.
>>>> kiedyś mi wystarczało, żeby było słodko, a teraz mam już co do
>>>> słodyczy o wiele wyższe wymagania.
>>>
>>> Tak. Wszystko co słodkie było najlepsze. Jak twaróg, to tylko z
>>> cukrem. Lub z owocami. Pierogi z serem na słodko, pierogi z owocami.
>>> Ryż z owocami i śmietaną. Makaron z owocami. Zupy owocowe. Dżem
>>> łyżeczką ze słoika. Każde ciasto, ciasteczka, cukierki...
>>> O ja pierdziu... w sumie to się głównie cukrem pasłam...
>>
>> No to na pewno jesteś moją bratnią duszą! ;) Miałam dokładnie tak samo.
>
> Bo jestem.
Wiem, wiem. :)
>
>>> Poza tym zupy mleczne skutecznie obrzydziło mi przedszkole. Kiedyś
>>> wspominałam na pewno dlaczego.
>>
>> Może wspominałaś, ale nie pamiętam. Ja na pewno się w przedszkolu od
>> zupy mlecznej wymigiwałam na wszystkie możliwe sposoby.
>
> Po tym jednym zdarzeniu już się nie musiałam wynigiwać.
Niech zgadnę - zarzygałaś całe przedszkole, czy zarżnęłaś kucharkę?
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 10:47:22 - Qrczak
>
> W dniu 2011-09-13 23:13, Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-13 14:25, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2011-09-13 14:03, Qrczak pisze:
>>>> Dnia dzisiejszego niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>
>>>> Poza tym zupy mleczne skutecznie obrzydziło mi przedszkole. Kiedyś
>>>> wspominałam na pewno dlaczego.
>>>
>>> Może wspominałaś, ale nie pamiętam. Ja na pewno się w przedszkolu od
>>> zupy mlecznej wymigiwałam na wszystkie możliwe sposoby.
>>
>> Po tym jednym zdarzeniu już się nie musiałam wynigiwać.
>
> Niech zgadnę - zarzygałaś całe przedszkole, czy zarżnęłaś kucharkę?
Pierwsze. Okazało się to nadspodziewanie skuteczne. Ale swoich dzieci już do
takich desperackich czynów nie zmuszałam, sama pierwsza informowałam panie,
że są uczulone na mleko. Skutki bywały co prawda różne, np. Stara dostała
kiedyś ślinotoku, jak wszystkie dzieci dostały na podwieczorek budyń.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 16:17:41 - Ikselka
> Żadnych ble! sosów z obcych smaków do gołąbków - w goląbkach ma być
> zachowane to, co w nich jest najlepszego - kapustowość i mięsność z
> posmakiem cebuli i pieprzu! Dlatego dla nas gołąbki istnieją tylko
> podsmażane na rumiano na zeszklonej na tłuszczu (najlepiej smalcu) cebulce.
(...)Już sama nazwa potrawy gołąbki budzi najprzeróżniejsze skojarzenia.
Jeśli ktoś wyniósł z domu tradycję ich jedzenia, zapewne tylko ten jeden
ich rodzaj będzie mu smakował. Jeśli nie zna gołąbków z rodzinnych obiadów,
często kojarzą mu się z ciepławym, miękkim kluchem z białej kapusty,
wypełnionym ryżem z wkładką i zatopionym w sosie pomarańczowego koloru,
który ponoć z pomidorów jest. Smak ulubionych domowych gołąbków poznałam w
dzieciństwie, gdy przygotowywał je tata - były soczyste, aromatyczne,
pachnące. Uwielbiałam w nich wszystko - pyszną, rumianą kapustę, delikatne
wnętrze i aromatyczny sos, który wsiąkał w ziemniaki, czy kaszę. (...)
www.chillibite.pl/
Ktoś widzi na zdjęciu pomidorowy sos?
Ja nie. I słusznie.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 20:34:10 - medea
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:04:19 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Żadnych ble! sosów z obcych smaków do gołąbków - w goląbkach ma być
>> zachowane to, co w nich jest najlepszego - kapustowość i mięsność z
>> posmakiem cebuli i pieprzu! Dlatego dla nas gołąbki istnieją tylko
>> podsmażane na rumiano na zeszklonej na tłuszczu (najlepiej smalcu) cebulce.
> (...)Już sama nazwa potrawy gołąbki budzi najprzeróżniejsze skojarzenia.
> Jeśli ktoś wyniósł z domu tradycję ich jedzenia, zapewne tylko ten jeden
> ich rodzaj będzie mu smakował. Jeśli nie zna gołąbków z rodzinnych obiadów,
> często kojarzą mu się z ciepławym, miękkim kluchem z białej kapusty,
> wypełnionym ryżem z wkładką i zatopionym w sosie pomarańczowego koloru,
> który ponoć z pomidorów jest. Smak ulubionych domowych gołąbków poznałam w
> dzieciństwie, gdy przygotowywał je tata - były soczyste, aromatyczne,
> pachnące. Uwielbiałam w nich wszystko - pyszną, rumianą kapustę, delikatne
> wnętrze i aromatyczny sos, który wsiąkał w ziemniaki, czy kaszę. (...)
> www.chillibite.pl/
>
> Ktoś widzi na zdjęciu pomidorowy sos?
> Ja nie. I słusznie.
>
Zdanie klucz:
Jeśli ktoś wyniósł z domu tradycję ich jedzenia, zapewne tylko ten jeden
ich rodzaj będzie mu smakował.
No i oczywiście od razu dodam, żeby nie było żadnych co do tego wątpliwości - moja mama robiła najpyszniejsze gołąbki na świecie.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:12:11 - Qrczak
> W dniu 2011-09-13 16:17, Ikselka pisze:
>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:04:19 +0200, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Żadnych ble! sosów z obcych smaków do gołąbków - w goląbkach ma być
>>> zachowane to, co w nich jest najlepszego - kapustowość i mięsność z
>>> posmakiem cebuli i pieprzu! Dlatego dla nas gołąbki istnieją tylko
>>> podsmażane na rumiano na zeszklonej na tłuszczu (najlepiej smalcu)
>>> cebulce.
>> (...)Już sama nazwa potrawy gołąbki budzi najprzeróżniejsze
>> skojarzenia.
>> Jeśli ktoś wyniósł z domu tradycję ich jedzenia, zapewne tylko ten jeden
>> ich rodzaj będzie mu smakował. Jeśli nie zna gołąbków z rodzinnych
>> obiadów,
>> często kojarzą mu się z ciepławym, miękkim kluchem z białej kapusty,
>> wypełnionym ryżem z wkładką i zatopionym w sosie pomarańczowego koloru,
>> który ponoć z pomidorów jest. Smak ulubionych domowych gołąbków
>> poznałam w
>> dzieciństwie, gdy przygotowywał je tata - były soczyste, aromatyczne,
>> pachnące. Uwielbiałam w nich wszystko - pyszną, rumianą kapustę,
>> delikatne
>> wnętrze i aromatyczny sos, który wsiąkał w ziemniaki, czy kaszę. (...)
>> www.chillibite.pl/
>>
>> Ktoś widzi na zdjęciu pomidorowy sos?
>> Ja nie. I słusznie.
>
> Zdanie klucz:
>
> Jeśli ktoś wyniósł z domu tradycję ich jedzenia, zapewne tylko ten jeden
> ich rodzaj będzie mu smakował.
>
> No i oczywiście od razu dodam, żeby nie było żadnych co do tego
> wątpliwości - moja mama robiła najpyszniejsze gołąbki na świecie.
Awcależebonie. Moja.
Qra
--
kluczowo
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 21:51:07 - Paulinka
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:04:19 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Żadnych ble! sosów z obcych smaków do gołąbków - w goląbkach ma być
>> zachowane to, co w nich jest najlepszego - kapustowość i mięsność z
>> posmakiem cebuli i pieprzu! Dlatego dla nas gołąbki istnieją tylko
>> podsmażane na rumiano na zeszklonej na tłuszczu (najlepiej smalcu) cebulce.
>
> (...)Już sama nazwa potrawy gołąbki budzi najprzeróżniejsze skojarzenia.
> Jeśli ktoś wyniósł z domu tradycję ich jedzenia, zapewne tylko ten jeden
> ich rodzaj będzie mu smakował. Jeśli nie zna gołąbków z rodzinnych obiadów,
> często kojarzą mu się z ciepławym, miękkim kluchem z białej kapusty,
> wypełnionym ryżem z wkładką i zatopionym w sosie pomarańczowego koloru,
> który ponoć z pomidorów jest. Smak ulubionych domowych gołąbków poznałam w
> dzieciństwie, gdy przygotowywał je tata - były soczyste, aromatyczne,
> pachnące. Uwielbiałam w nich wszystko - pyszną, rumianą kapustę, delikatne
> wnętrze i aromatyczny sos, który wsiąkał w ziemniaki, czy kaszę. (...)
> www.chillibite.pl/
>
> Ktoś widzi na zdjęciu pomidorowy sos?
> Ja nie. I słusznie.
Ja nie mówię o wyrobach garmażeryjnych czy stołówkowych, tylko o
własnoręcznie zrobionym sosie pomidorowym z pomidorów, a nie z
przecieru, aksamitnym,
świetnie doprawionym, z drobinkami szklistej cebulki.
Widziałam ludzi polewających gołąbki keczupem...
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 03:57:00 - Aicha
> Widziałam ludzi polewających gołąbki keczupem...
To moje dziecko :)
Ja wolę z grzybowym sosem. Sos pomidorowy mnie odrzuca :)
--
Pozdrawiam - Aicha
wroclawdailyphoto.blogspot.com/
Jak nie pisać po angielsku
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 21:48:41 - Paulinka
> W dniu 2011-09-12 23:24, Paulinka pisze:
>>
>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>
> Akurat gołąbkom odgrzewanie zbytnio nie grozi, pod warunkiem że nie są
> odgrzewane wielokrotnie, bo wtedy się kapusta rozpada i jest błee.
> Jak już robię gołąbki, to w sporych ilościach i nie damy rady zjeść za
> jednym posiedzeniem, zwykle zostają na później, więc je mrożę.
Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są. Robię zawsze jedną
brytfankę, tak akurat na jeden obiad.
Kiedyś robiłam hurtowo pierogi ruskie, ale też wolę takie świeżo
zrobione, tym bardziej, że tż nauczony w domu, że ruskie je się
przysmażone na patelni, pokochał takie mięciutkie wyjęte z wody.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 14:10:17 - Ikselka
> Bułkę jak bułkę, ale chałkę słodką to obowiązkowo jadałam z ciepłym (byle
> tylko nie zagotowanym) mlekiem. U dziadków.
Chałkę to ja jak najbardziej i dziś, z gorącym!!! mlekiem.
I kaszę mannę na mleku - nauczyłam się ją dobrze przyprawiać u matki mojej
koleżanki i odtąd uwielbiam - z cukrem (niewiele, ma być tylko półsłodko)
i szczyptą soli oraz łyżką masełka - zamieszać, rozpuścić dodatki i mniam.
Tyle że dziś składniki węglowodanowe ograniczają człekowi ilości...
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 13:06:03 - medea
> Ale swoich dzieci już do takich desperackich czynów nie zmuszałam,
> sama pierwsza informowałam panie, że są uczulone na mleko. Skutki
> bywały co prawda różne, np. Stara dostała kiedyś ślinotoku, jak
> wszystkie dzieci dostały na podwieczorek budyń.
Hm, to trzeba aż było się uciekać do takich środków? Ja powiedziałam w
przedszkolu, że córa nie lubi i już. Zresztą ona i tak nie chodziła na
śniadania.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 12:32:04 - Ikselka
> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
Nie znasz się, mała ;-P
Bigos, kapuśniak i gołąbki najlepsze są odgrzewane, a już zwłaszcza bigos
to klasyka uszlachetnianiapotrawy przez (nawet wielokrotne) odgrzewanie,
tak się go właśnie gotuje, etapowo - a potem znowu odgrzewa do
bezpośredniego spożycia.
To jest jak smażenie konfitur - smak zostaje wydobyty, uszlachetniony,
składniki przechodzą nawzajem własnymi sokami, smakami i zapachami,
wytwarzając tę NIEPOWTARZALNOŚĆ, dla której gotujemy kilka dni bigos,
konfitury, odsmażamy gołąbki i odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale
jednak) kapuśniaki... Chlip... //ślinka
33333-)
> Sos pomidorowy do gołąbków to sama esencja smaku!
Ble. Dokładnie zabija smak kapustowy.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 21:43:13 - Paulinka
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:24:59 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>
>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>
> Nie znasz się, mała ;-P
> Bigos, kapuśniak i gołąbki najlepsze są odgrzewane, a już zwłaszcza bigos
> to klasyka uszlachetnianiapotrawy przez (nawet wielokrotne) odgrzewanie,
> tak się go właśnie gotuje, etapowo - a potem znowu odgrzewa do
> bezpośredniego spożycia.
Bigos zgoda, ale dlaczego kapuśniak miałby być wielokrotnie odgrzewany?
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 14:32:07 - medea
>
> Jak ich nie zrobisz w pomidorowym sosie, to spróbuj takie mniejsze
> opanierować jak kotlety (jajko, bułka tarta) i odsmażyć. Pychota.
A ja sos pomidorowy robię osobno, co najwyżej posiłkując się wodą spod
gołąbków, więc mogę z jeden raz spróbować takie odsmażane, jak zachwalasz.
Hm, teraz mnie znowuż na gołąbki wzięło.
>
>> A mnie słodycze kiedyś zgubią, więc się wolę nie wypowiadać na ten
>> temat. ;)
>
>
> Hehe!
>
Gdyby nie moja słabość do słodyczy, to pewnie byłabym chuda jak nitka.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 08:31:59 - medea
> medea pisze:
>> W dniu 2011-09-12 23:24, Paulinka pisze:
>>>
>>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>>
>> Akurat gołąbkom odgrzewanie zbytnio nie grozi, pod warunkiem że nie
>> są odgrzewane wielokrotnie, bo wtedy się kapusta rozpada i jest błee.
>> Jak już robię gołąbki, to w sporych ilościach i nie damy rady zjeść
>> za jednym posiedzeniem, zwykle zostają na później, więc je mrożę.
>
> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są.
Może nie, ale w mojej kuchni po nich wygląda jak po pobojowisku. ;)
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 12:56:38 - medea
> W dniu 2011-09-13 21:48, Paulinka pisze:
>> medea pisze:
>>> W dniu 2011-09-12 23:24, Paulinka pisze:
>>>>
>>>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>>>
>>> Akurat gołąbkom odgrzewanie zbytnio nie grozi, pod warunkiem że nie
>>> są odgrzewane wielokrotnie, bo wtedy się kapusta rozpada i jest błee.
>>> Jak już robię gołąbki, to w sporych ilościach i nie damy rady zjeść
>>> za jednym posiedzeniem, zwykle zostają na później, więc je mrożę.
>>
>> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są.
>
> Może nie, ale w mojej kuchni po nich wygląda jak
na
> pobojowisku. ;)
E.
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 22:51:03 - Justyna Vicky S.
Użytkownik Ikselka
news:7snvep1meiw0.uiba3yk9rb1v$.dlg@40tude.net...
> ...przede mną:
> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
Przepis poproszę :)
> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
j.w.
Pozdrawiam,
Justyna Vicky S.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 00:32:10 - Ikselka
> Użytkownik Ikselka
> news:7snvep1meiw0.uiba3yk9rb1v$.dlg@40tude.net...
>> ...przede mną:
>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>
> Przepis poproszę :)
Robię odentycznie jak tu:
www.wielkiezarcie.com/recipe12100.html
Olej i miód oraz przyprawy suche daję na dno każdego słoika. Tak wygodniej.
No i przyprawy nie pływają po wierzchu.
>
>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
> j.w.
Było, ale podaję:
Diabelskie ogórki
Składniki:
2,5kg ogórków (małe, średnie), 1,5 główki czosnku, 4 łyżki soli
kamiennej, 2 łyżeczki chili, 0,4 kg cukru, 0,1 kg miodu, 8 łyżek
oleju, 1,5 szklanki octu 10%.
Ogórki umyć i pokroić w połówki lub ćwiartki. Zasypać w misce solą,
wymieszać, zostawić na noc (min. 8h). Wylać sok. Przełożyć do
metalowego garnka (nierdzewny lub emaliowany), wsypać chili, dodać
rozgnieciony lub posiekany czosnek, wymieszać. Zagotować olej z octem,
miodem i cukrem - gorącą zalewą (ostrożnie!) zalać ogórki. Wymieszać,
przykryć, jeśli nie schowały się w płunie, to obciążyć talerzem i odstawić
na 6-12 h. Nałożyć do słoików wraz z zalewą, zakręcić. Układac dosyć ściśle
w słoikach, żeby zalewy nie brakło. Można (w lodówce) zachować część soku
na dolewkę - dac zalewę po równo do słoików, a jeśli nie sięga
dostatecznie wysoko, uzupełnić płynem z ogórków po soleniu.
Nie gotować. Trzymają się swietnie i długo.
Można też BARDZO KRÓTKO zapasteryzować, tyle tylko, żeby doprowadzić wodę w
kotle do wrzenia i już wyjmować słoiki.
Jedne i drugie dobre. Próbowałam. Te pasteryzowane postoją do następnego
roku, ale i te niepasteryzowane u mnie dobrze się miały - ostatnie
zjedliśmy chyba w końcu maja :-)
I jeszcze jedno: NIE DODAWAJ WODY DO ZALEWY, błagam, zaufaj. Naprawdę
ogórki te nie są za ostre, bo octu w stosunku do całej masy ogórków nie
jest dużo. One w nim nie pływają przecież. Zalewa tylko wypełnia
przestrzenie między ogórkami. Rzuce fotkę jutro, jak to wygląda.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 00:36:55 - Ikselka
> Dnia Fri, 9 Sep 2011 22:51:03 +0200, Justyna Vicky S. napisał(a):
>
>> Użytkownik Ikselka
>> news:7snvep1meiw0.uiba3yk9rb1v$.dlg@40tude.net...
>>> ...przede mną:
>>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>>
>> Przepis poproszę :)
>
> Robię odentycznie
identycznie
> jak tu:
>
> www.wielkiezarcie.com/recipe12100.html
> Olej i miód oraz przyprawy suche daję na dno każdego słoika. Tak wygodniej.
> No i przyprawy nie pływają po wierzchu.
>
>>
>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>> j.w.
>
> Było, ale podaję:
>
> Diabelskie ogórki
> Składniki:
> 2,5kg ogórków (małe, średnie), 1,5 główki czosnku, 4 łyżki soli
> kamiennej, 2 łyżeczki chili, 0,4 kg cukru, 0,1 kg miodu, 8 łyżek
> oleju, 1,5 szklanki octu 10%.
>
> Ogórki umyć i pokroić w połówki lub ćwiartki. Zasypać w misce solą,
> wymieszać, zostawić na noc (min. 8h). Wylać sok. Przełożyć do
> metalowego garnka (nierdzewny lub emaliowany), wsypać chili, dodać
> rozgnieciony lub posiekany czosnek, wymieszać. Zagotować olej z octem,
> miodem i cukrem - gorącą zalewą (ostrożnie!) zalać ogórki. Wymieszać,
> przykryć, jeśli nie schowały się w płunie, to obciążyć talerzem i odstawić
> na 6-12 h. Nałożyć do słoików wraz z zalewą, zakręcić. Układac dosyć ściśle
> w słoikach, żeby zalewy nie brakło. Można (w lodówce) zachować część soku
> na dolewkę - dac zalewę po równo do słoików, a jeśli nie sięga
> dostatecznie wysoko, uzupełnić płynem z ogórków po soleniu.
> Nie gotować. Trzymają się swietnie i długo.
>
>
> Można też BARDZO KRÓTKO zapasteryzować, tyle tylko, żeby doprowadzić wodę w
> kotle do wrzenia i już wyjmować słoiki.
> Jedne i drugie dobre. Próbowałam. Te pasteryzowane postoją do następnego
> roku, ale i te niepasteryzowane u mnie dobrze się miały - ostatnie
> zjedliśmy chyba w końcu maja :-)
>
> I jeszcze jedno: NIE DODAWAJ WODY DO ZALEWY, błagam, zaufaj. Naprawdę
> ogórki te nie są za ostre, bo octu w stosunku do całej masy ogórków nie
> jest dużo. One w nim nie pływają przecież. Zalewa tylko wypełnia
> przestrzenie między ogórkami. Rzuce fotkę jutro, jak to wygląda.
j.p.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 18:01:31 - Justyna Vicky S.
Użytkownik Ikselka
news:twjr2g42zldh.1097ssrx5hst9.dlg@40tude.net...
>> Przepis poproszę :)
>
> Robię odentycznie jak tu:
>
> www.wielkiezarcie.com/recipe12100.html
> Olej i miód oraz przyprawy suche daję na dno każdego słoika. Tak
> wygodniej.
> No i przyprawy nie pływają po wierzchu.
>
Dzięki, wygląda zachęcająco :)
Ja robiłam tylko zwykłą marynowaną w tym roku.
>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>> j.w.
>
> Było, ale podaję:
Dzięki, chyba przegapiłam wcześniej.
> I jeszcze jedno: NIE DODAWAJ WODY DO ZALEWY, błagam, zaufaj. Naprawdę
> ogórki te nie są za ostre, bo octu w stosunku do całej masy ogórków nie
> jest dużo. One w nim nie pływają przecież. Zalewa tylko wypełnia
> przestrzenie między ogórkami. Rzuce fotkę jutro, jak to wygląda.
Dzięki za rady. Nie wiem czy teraz znajdę czas, ale na pewno w przyszłym
roku wykorzystam przepisy :)
Pozdrawiam,
Justyna Vicky S.
Re: Co jeszcze...
2011-09-09 23:19:10 - Qrczak
> ...przede mną:
> - miód pitny w gąsiorze doprawić
> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
> - sałatki wielowarzywnej ze 20
> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
> podłużną mam)
> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
> słoików
> Nie móiąc o grzybach.
>
> Co by tu jeszcze?
A ja leżę i pachnę. Co by tu jeszcze?
Qra
--
Pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 00:33:27 - Ikselka
> Dnia 2011-09-09 19:38, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>> ...przede mną:
>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
>> podłużną mam)
>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>> słoików
>> Nie móiąc o grzybach.
>>
>> Co by tu jeszcze?
>
> A ja leżę i pachnę. Co by tu jeszcze?
>
Ja pachnę jabłkami teraz. Za chwilę będę też leżeć.
Skórki z tych wszystkich kronselek żal wyrzucić - gotują się w garze
osobno, z wodą, będzie z nich naturalna pektyna :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 21:49:14 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:24:59 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>
>>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>>
>> Nie znasz się, mała ;-P
>> Bigos, kapuśniak i gołąbki najlepsze są odgrzewane, a już zwłaszcza bigos
>> to klasyka uszlachetnianiapotrawy przez (nawet wielokrotne) odgrzewanie,
>> tak się go właśnie gotuje, etapowo - a potem znowu odgrzewa do
>> bezpośredniego spożycia.
>
> Bigos zgoda, ale dlaczego kapuśniak miałby być wielokrotnie odgrzewany?
Wystarczy przeczytać dalej:
To jest jak smażenie konfitur - smak zostaje wydobyty, uszlachetniony,
składniki przechodzą nawzajem własnymi sokami, smakami i zapachami,
wytwarzając tę NIEPOWTARZALNOŚĆ, dla której gotujemy kilka dni bigos,
konfitury, odsmażamy gołąbki i odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale
jednak) kapuśniaki...
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:00:50 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 21:43:13 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:24:59 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>
>>>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>>> Nie znasz się, mała ;-P
>>> Bigos, kapuśniak i gołąbki najlepsze są odgrzewane, a już zwłaszcza bigos
>>> to klasyka uszlachetnianiapotrawy przez (nawet wielokrotne) odgrzewanie,
>>> tak się go właśnie gotuje, etapowo - a potem znowu odgrzewa do
>>> bezpośredniego spożycia.
>> Bigos zgoda, ale dlaczego kapuśniak miałby być wielokrotnie odgrzewany?
>
> Wystarczy przeczytać dalej:
> To jest jak smażenie konfitur - smak zostaje wydobyty, uszlachetniony,
> składniki przechodzą nawzajem własnymi sokami, smakami i zapachami,
> wytwarzając tę NIEPOWTARZALNOŚĆ, dla której gotujemy kilka dni bigos,
> konfitury, odsmażamy gołąbki i odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale
> jednak) kapuśniaki...
Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
wielokrotne odgrzewanie.
Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
kapuśniak?
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:14:47 - Qrczak
> Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 21:43:13 +0200, Paulinka napisał(a):
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:24:59 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>>>> Nie znasz się, mała ;-P
>>>> Bigos, kapuśniak i gołąbki najlepsze są odgrzewane, a już zwłaszcza
>>>> bigos
>>>> to klasyka uszlachetnianiapotrawy przez (nawet wielokrotne)
>>>> odgrzewanie,
>>>> tak się go właśnie gotuje, etapowo - a potem znowu odgrzewa do
>>>> bezpośredniego spożycia.
>>> Bigos zgoda, ale dlaczego kapuśniak miałby być wielokrotnie odgrzewany?
>>
>> Wystarczy przeczytać dalej:
>> To jest jak smażenie konfitur - smak zostaje wydobyty, uszlachetniony,
>> składniki przechodzą nawzajem własnymi sokami, smakami i zapachami,
>> wytwarzając tę NIEPOWTARZALNOŚĆ, dla której gotujemy kilka dni bigos,
>> konfitury, odsmażamy gołąbki i odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale
>> jednak) kapuśniaki...
>
> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
> wielokrotne odgrzewanie.
> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
> kapuśniak?
Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
Qra
--
bo tak
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 21:54:08 - Ikselka
> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są. Robię zawsze jedną
> brytfankę, tak akurat na jeden obiad.
Nie są pracochłonne, ale warto ich zrobić więcej - żeby zamrozić np. na
czas, kiedy... nie ma czasu, a musi być obiadek :-)
Ponadto jeszcze się nie zdarzyło, aby jednokrotne zjedzenie gołąbków
zadowalało wszystkich prócz MŚK - ja i moje córki jemy je chętnie jeszcze
na kolację, a ja mogłabym też na śniadanie... :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:05:37 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 21:48:41 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>
>> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są. Robię zawsze jedną
>> brytfankę, tak akurat na jeden obiad.
>
> Nie są pracochłonne, ale warto ich zrobić więcej - żeby zamrozić np. na
> czas, kiedy... nie ma czasu, a musi być obiadek :-)
> Ponadto jeszcze się nie zdarzyło, aby jednokrotne zjedzenie gołąbków
> zadowalało wszystkich prócz MŚK - ja i moje córki jemy je chętnie jeszcze
> na kolację, a ja mogłabym też na śniadanie... :-)
Ja mam małe dzieci nie zapominaj, a jedna brytfanka to ok. 15 gołąbków :)
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:20:32 - Paulinka
>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>> wielokrotne odgrzewanie.
>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>> kapuśniak?
>
> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:48:04 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>
>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>> kapuśniak?
>>
>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>
> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
Kartofta z kwaśnym robi bla jakieś. U mnie na zadupiu to się nazywa, że
dębieje.
Qra
--
prakty-kantka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 09:55:58 - Ikselka
> W dniu 2011-09-13 21:48, Paulinka pisze:
>> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są.
>
> Może nie, ale w mojej kuchni po nich wygląda jak po pobojowisku. ;)
>
No chwilowo musi - zwłaszcza jak się te liściory parzy w garze i sklada na
kupę :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 12:58:03 - medea
> Dnia Wed, 14 Sep 2011 08:31:59 +0200, medea napisał(a):
>
>> W dniu 2011-09-13 21:48, Paulinka pisze:
>>> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są.
>> Może nie, ale w mojej kuchni po nich wygląda jak po pobojowisku. ;)
>>
> No chwilowo musi - zwłaszcza jak się te liściory parzy w garze i sklada na
> kupę :-)
>
To jest niestety najgorszy etap całej roboty.
Do tego dochodzi kłopot ze zmieszczeniem kapuchy do gara - nawet mój
chyba z 7-litrowy okazuje się często za mały.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:52:21 - Paulinka
> Dnia 2011-09-13 22:20, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>
>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>> kapuśniak?
>>>
>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>
>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>
> Kartofta z kwaśnym robi bla jakieś. U mnie na zadupiu to się nazywa, że
> dębieje.
A jak to się objawia? Zepsute zupy się zwykle pienią po odgrzaniu -
zaobserwowane na rosole, bo ten robię w wielkim garze na kurze (nie
kurczaku) i wołowinie, więc nie zawsze jest zjedzony do końca.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:02:19 - Ikselka
> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
> wielokrotne odgrzewanie.
(...)odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale jednak) kapuśniaki...
Odgrzany kapuśniak jest po prostu lepszy.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:04:37 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:00:50 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>> wielokrotne odgrzewanie.
>
> (...)odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale jednak) kapuśniaki...
>
> Odgrzany kapuśniak jest po prostu lepszy.
E tak to ja każda zupę odgrzewam, bo zwykle ją robię wcześniej.
Za to ogórkową lubię jeść zimną. O właśnie kolejna zupa z twardymi
ziemniakami.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 22:58:05 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-13 22:20, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak pisze:
>>>
>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>> kapuśniak?
>>>>
>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>
>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>
>> Kartofta z kwaśnym robi bla jakieś. U mnie na zadupiu to się nazywa,
>> że dębieje.
>
> A jak to się objawia? Zepsute zupy się zwykle pienią po odgrzaniu -
> zaobserwowane na rosole, bo ten robię w wielkim garze na kurze (nie
> kurczaku) i wołowinie, więc nie zawsze jest zjedzony do końca.
Nawet nie chodzi o zepsucie, kwaśne, piana etc. Ten ziemniak się robi
taki jakiś inny. Twardy, szeleszczący.
Qra
--
lepiej pokazać niż opisać
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:03:30 - Ikselka
> Dnia 2011-09-13 22:00, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 21:43:13 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>> Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Mon, 12 Sep 2011 23:24:59 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Okrooopne! Nie cierpię odgrzewanych potraw. Nigdy, no dobra rzadko.
>>>>> Nie znasz się, mała ;-P
>>>>> Bigos, kapuśniak i gołąbki najlepsze są odgrzewane, a już zwłaszcza
>>>>> bigos
>>>>> to klasyka uszlachetnianiapotrawy przez (nawet wielokrotne)
>>>>> odgrzewanie,
>>>>> tak się go właśnie gotuje, etapowo - a potem znowu odgrzewa do
>>>>> bezpośredniego spożycia.
>>>> Bigos zgoda, ale dlaczego kapuśniak miałby być wielokrotnie odgrzewany?
>>>
>>> Wystarczy przeczytać dalej:
>>> To jest jak smażenie konfitur - smak zostaje wydobyty, uszlachetniony,
>>> składniki przechodzą nawzajem własnymi sokami, smakami i zapachami,
>>> wytwarzając tę NIEPOWTARZALNOŚĆ, dla której gotujemy kilka dni bigos,
>>> konfitury, odsmażamy gołąbki i odgrzewamy następnego dnia (tylko raz, ale
>>> jednak) kapuśniaki...
>>
>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>> wielokrotne odgrzewanie.
>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>> kapuśniak?
>
> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>
Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:08:22 - Paulinka
>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>> kapuśniak?
>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>
>
> Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
> Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
Albo inaczej ugotować kapustę i dodać do zupowej bazy.
Tak naprawdę każda zupa ma przecież podobną bazę, a co potem dodasz do
tej bazy zmienia jej nazwę.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 21:02:36 - Ikselka
> W dniu 2011-09-14 09:55, Ikselka pisze:
>> Dnia Wed, 14 Sep 2011 08:31:59 +0200, medea napisał(a):
>>
>>> W dniu 2011-09-13 21:48, Paulinka pisze:
>>>> Gołąbki wydają się pracochłonne, ale wcale nie są.
>>> Może nie, ale w mojej kuchni po nich wygląda jak po pobojowisku. ;)
>>>
>> No chwilowo musi - zwłaszcza jak się te liściory parzy w garze i sklada na
>> kupę :-)
>>
>
> To jest niestety najgorszy etap całej roboty.
> Do tego dochodzi kłopot ze zmieszczeniem kapuchy do gara - nawet mój
> chyba z 7-litrowy okazuje się często za mały.
Ja mam 18-litrowy (mam takich zresztą kilka - z racji robienia kiełbas
itp), kapucha w nim sobie pływa aż miło :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 14:39:48 - Alek
> ...przede mną:
> - miód pitny w gąsiorze doprawić
> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
> - sałatki wielowarzywnej ze 20
> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię
> wielką
> podłużną mam)
> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z
> 10
> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
> słoików
> Nie móiąc o grzybach.
>
> Co by tu jeszcze?
Założyć blogaska i nie smiecić na grupie.
Widzę, że bardzo chcesz zastąpić nieboszczyka, ale daruj sobie.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 15:50:28 - Ikselka
> Użytkownik Ikselka
>
>> ...przede mną:
>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię
>> wielką
>> podłużną mam)
>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z
>> 10
>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>> słoików
>> Nie móiąc o grzybach.
>>
>> Co by tu jeszcze?
>
> Założyć blogaska i nie smiecić na grupie.
> Widzę, że bardzo chcesz zastąpić nieboszczyka, ale daruj sobie.
Miło, że przypominasz mi o dżemie dyniowo-morelowym (morele w zamrażarce i
słoikach czekają na dynię) 3-)
Możesz coś jeszcze dodać równie treściwego, jak powyższa twoja wypowiedź,
jakże świetnie korespondująca z tematyką grupy.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 16:46:07 - serwessa
Użytkownik Alek
wiadomości news:j4flr0$6f3$1@news.onet.pl...
> Użytkownik Ikselka
>
>> ...przede mną:
>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
>> podłużną mam)
>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>> słoików
>> Nie móiąc o grzybach.
>>
>> Co by tu jeszcze?
>
> Założyć blogaska i nie smiecić na grupie.
> Widzę, że bardzo chcesz zastąpić nieboszczyka, ale daruj sobie.
A czemu to jest śmiecenie? Właśnie fajnych informacji co by tu za zapasy
porobić można się dowiedzieć, a i przepisów sprawdzonych dostać... Chyba o
takie rzeczy w kuchni chodzi.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 17:29:15 - Alek
>>
>>> ...przede mną:
>>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię
>>> wielką
>>> podłużną mam)
>>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z
>>> 10
>>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś
>>> 25
>>> słoików
>>> Nie móiąc o grzybach.
>>>
>>> Co by tu jeszcze?
>>
>> Założyć blogaska i nie smiecić na grupie.
>> Widzę, że bardzo chcesz zastąpić nieboszczyka, ale daruj sobie.
>
> A czemu to jest śmiecenie? Właśnie fajnych informacji co by tu za
> zapasy porobić można się dowiedzieć, a i przepisów sprawdzonych
> dostać... Chyba o takie rzeczy w kuchni chodzi.
W jej poście nie ma żadnych przepisów tylko pamiętniczek gosposi.
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 17:36:57 - serwessa
Użytkownik Alek
wiadomości news:j4fvom$bku$1@news.onet.pl...
> Użytkownik serwessa
>>>
>>>> ...przede mną:
>>>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>>>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>>>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>>>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>>>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>>>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>>>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię wielką
>>>> podłużną mam)
>>>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z 10
>>>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>>>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś 25
>>>> słoików
>>>> Nie móiąc o grzybach.
>>>>
>>>> Co by tu jeszcze?
>>>
>>> Założyć blogaska i nie smiecić na grupie.
>>> Widzę, że bardzo chcesz zastąpić nieboszczyka, ale daruj sobie.
>>
>> A czemu to jest śmiecenie? Właśnie fajnych informacji co by tu za zapasy
>> porobić można się dowiedzieć, a i przepisów sprawdzonych dostać... Chyba
>> o takie rzeczy w kuchni chodzi.
>
> W jej poście nie ma żadnych przepisów tylko pamiętniczek gosposi.
No ok, może z ta ilością słoików, uprawianymi warzywami itd to przesada ;)
ale o przepis (sprawdzony) można zawsze dopytać i coś nowego w domu
potworzyć
tak mnie zainspirowały ogórki diabelskie
(w sumie jak jeszcze raz przeczytałam ten post, to stwierdzam, ze może
jednak masz racje... tylko te ogórki mnie zaślepiły ;)
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 17:51:54 - Ikselka
> No ok, może z ta ilością słoików, uprawianymi warzywami itd to przesada ;)
> ale o przepis (sprawdzony) można zawsze dopytać i coś nowego w domu
> potworzyć
To sobie na przyszłość twórz sama.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 17:59:35 - serwessa
Użytkownik Ikselka
news:1nes1yswdtmqo.6vamzhhfdjw7.dlg@40tude.net...
> Dnia Sat, 10 Sep 2011 17:36:57 +0200, serwessa napisał(a):
>
>> No ok, może z ta ilością słoików, uprawianymi warzywami itd to przesada
>> ;)
>> ale o przepis (sprawdzony) można zawsze dopytać i coś nowego w domu
>> potworzyć
>
>
> To sobie na przyszłość twórz sama.
>
> --
> XL
Tworze sobie sama (konkretnie to zaczynam tworzyć ;)
Ale co mi szkodzi podpytać się o jakieś sprawdzone przepisy. Grupę tę
subskrybuje od jakiegoś miesiąca i widze tu wiele fajnych pomysłów i dobrych
rad. Trzeba tylko odfiltrować jakieś złośliwości i prywatne docinki :)
Re: Co jeszcze...
2011-09-10 17:47:48 - Ikselka
> Użytkownik serwessa
>>>
>>>> ...przede mną:
>>>> - miód pitny w gąsiorze doprawić
>>>> - pomidorowego przecieru z 50 słoików zrobić
>>>> - pomidorowej pulpy ze 30 małych (do jajecznicy i leczo)
>>>> - papryki marynowanej z miodem z 15 słoików
>>>> - ogórków diabelskich słoików ze 30 (30 już mam, ale to mało)
>>>> - sałatki wielowarzywnej ze 20
>>>> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego - jakieś 15-20
>>>> - dyni marynowanej ze 40 (dynię Ambar i tę włoską słodką dynię
>>>> wielką
>>>> podłużną mam)
>>>> - pomidorów zielonych a'la daktyle (nowość!) - no nie wiem, może z
>>>> 10
>>>> - sałatki z zielonych pomidorów z 15
>>>> - ...o czymś na pewno zapomniałam - a, ŚLIWKI w occie!!! - jakieś
>>>> 25
>>>> słoików
>>>> Nie móiąc o grzybach.
>>>>
>>>> Co by tu jeszcze?
>>>
>>> Założyć blogaska i nie smiecić na grupie.
>>> Widzę, że bardzo chcesz zastąpić nieboszczyka, ale daruj sobie.
>>
>> A czemu to jest śmiecenie? Właśnie fajnych informacji co by tu za
>> zapasy porobić można się dowiedzieć, a i przepisów sprawdzonych
>> dostać... Chyba o takie rzeczy w kuchni chodzi.
>
> W jej poście nie ma żadnych przepisów tylko pamiętniczek gosposi.
Przepis na ogórki diabelskie oczywiście przegapiłeś/aś.
Poza tym kuchnia nie polega tylko na przekazywaniu przepisów, ale i
wszelkich sugestii co do całokształtu. W twoich postach żadnego z tych
elementów nie ma - jest tylko paskudna, bo bezinteresowna złość. załóż
bloga.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:03:00 - Paulinka
> Dnia 2011-09-13 22:52, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-13 22:20, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Qrczak pisze:
>>>>
>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>> kapuśniak?
>>>>>
>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>
>>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>>
>>> Kartofta z kwaśnym robi bla jakieś. U mnie na zadupiu to się nazywa,
>>> że dębieje.
>>
>> A jak to się objawia? Zepsute zupy się zwykle pienią po odgrzaniu -
>> zaobserwowane na rosole, bo ten robię w wielkim garze na kurze (nie
>> kurczaku) i wołowinie, więc nie zawsze jest zjedzony do końca.
>
> Nawet nie chodzi o zepsucie, kwaśne, piana etc. Ten ziemniak się robi
> taki jakiś inny. Twardy, szeleszczący.
Z kapuśniakiem to mi się kojarzy tylko jeden problem, ziemniaki się
robią lekko twardawe mimo tego, że kapusta jest dodana na koniec
gotowania, pewnie ze względu na kwas z kapusty. Podobnie się dzieje ze
szczawiową.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:04:54 - Ikselka
> Qrczak pisze:
>
>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>> kapuśniak?
>>
>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>
> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
Jeśli planujesz odgrzewanie albo np mrożenie kapuśniaku, to nie dodawaj do
niego ziemniaków, a dopiero świeżo ugotowane i z odparowanym płynem
wrzucasz do odgzranego kapuśniaku i chwilę gotujesz dla połączenia smaków.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:09:38 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:20:32 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Qrczak pisze:
>>
>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>> kapuśniak?
>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>
> Jeśli planujesz odgrzewanie albo np mrożenie kapuśniaku, to nie dodawaj do
> niego ziemniaków, a dopiero świeżo ugotowane i z odparowanym płynem
> wrzucasz do odgzranego kapuśniaku i chwilę gotujesz dla połączenia smaków.
Zrobienie zupy zajmuje tak mało czasu, że szkoda miejsca w zamrażarce.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:07:25 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-13 22:52, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2011-09-13 22:20, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>
>>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem,
>>>>>>> ale
>>>>>>> kapuśniak?
>>>>>>
>>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>>
>>>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>>>
>>>> Kartofta z kwaśnym robi bla jakieś. U mnie na zadupiu to się nazywa,
>>>> że dębieje.
>>>
>>> A jak to się objawia? Zepsute zupy się zwykle pienią po odgrzaniu -
>>> zaobserwowane na rosole, bo ten robię w wielkim garze na kurze (nie
>>> kurczaku) i wołowinie, więc nie zawsze jest zjedzony do końca.
>>
>> Nawet nie chodzi o zepsucie, kwaśne, piana etc. Ten ziemniak się robi
>> taki jakiś inny. Twardy, szeleszczący.
>
> Z kapuśniakiem to mi się kojarzy tylko jeden problem, ziemniaki się
> robią lekko twardawe mimo tego, że kapusta jest dodana na koniec
> gotowania, pewnie ze względu na kwas z kapusty. Podobnie się dzieje ze
> szczawiową.
No jakoś tak, a w miarę, jak w tym kapuścianym (szczawiowym) kwasie
sibie są, robia się jeszcze bardziej. Powiedzmy twardawe.
Dlatego do odgrzewanego kapuśniaku ziemniaki gotuję i trzymam osobno.
Qra
--
bo nie lubię bardziej
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:17:02 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>
>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>> kapuśniak?
>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>
>>
>> Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
>> Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
>
> Albo inaczej ugotować kapustę i dodać do zupowej bazy.
Kiedy generalnie chodzi o to, że ziemniaki w każdej zupie nie nadają się do
odgrzewania. Kołkowacieją - ja to tak nazywam.
> Tak naprawdę każda zupa ma przecież podobną bazę, a co potem dodasz do
> tej bazy zmienia jej nazwę.
Owszem, ale akurat kapuśniak musi mieć tę kapustę od samego żtp zarania :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:20:35 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:08:22 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>
>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>> kapuśniak?
>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>
>>> Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
>>> Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
>> Albo inaczej ugotować kapustę i dodać do zupowej bazy.
>
> Kiedy generalnie chodzi o to, że ziemniaki w każdej zupie nie nadają się do
> odgrzewania. Kołkowacieją - ja to tak nazywam.
>
>> Tak naprawdę każda zupa ma przecież podobną bazę, a co potem dodasz do
>> tej bazy zmienia jej nazwę.
>
> Owszem, ale akurat kapuśniak musi mieć tę kapustę od samego żtp zarania :-)
A niech Cię! Znaczy, że robię od zarania samodzielnego gotowania
nieprawdziwy kapuśniak ;)
A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:18:10 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:20:32 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Qrczak pisze:
>>>
>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>> kapuśniak?
>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>
>> Jeśli planujesz odgrzewanie albo np mrożenie kapuśniaku, to nie dodawaj do
>> niego ziemniaków, a dopiero świeżo ugotowane i z odparowanym płynem
>> wrzucasz do odgzranego kapuśniaku i chwilę gotujesz dla połączenia smaków.
>
> Zrobienie zupy zajmuje tak mało czasu, że szkoda miejsca w zamrażarce.
Ja akurat nie mrożę zup, ale niektórzy tak.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:21:08 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:09:38 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:20:32 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Qrczak pisze:
>>>>
>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>> kapuśniak?
>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>> Jeśli planujesz odgrzewanie albo np mrożenie kapuśniaku, to nie dodawaj do
>>> niego ziemniaków, a dopiero świeżo ugotowane i z odparowanym płynem
>>> wrzucasz do odgzranego kapuśniaku i chwilę gotujesz dla połączenia smaków.
>> Zrobienie zupy zajmuje tak mało czasu, że szkoda miejsca w zamrażarce.
>
> Ja akurat nie mrożę zup, ale niektórzy tak.
Wiem. I wiem, że ziemniakom szkodzi mrożenie.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:10:45 - Ikselka
> Dnia 2011-09-13 22:52, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-13 22:20, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Qrczak pisze:
>>>>
>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>> kapuśniak?
>>>>>
>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>
>>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>>
>>> Kartofta z kwaśnym robi bla jakieś. U mnie na zadupiu to się nazywa,
>>> że dębieje.
>>
>> A jak to się objawia? Zepsute zupy się zwykle pienią po odgrzaniu -
>> zaobserwowane na rosole, bo ten robię w wielkim garze na kurze (nie
>> kurczaku) i wołowinie, więc nie zawsze jest zjedzony do końca.
>
> Nawet nie chodzi o zepsucie, kwaśne, piana etc. Ten ziemniak się robi
> taki jakiś inny. Twardy, szeleszczący.
Albo rozpadający się, kaszowaty i bez smaku.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:31:13 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:08:22 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>
>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>> kapuśniak?
>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>>
>>>> Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
>>>> Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
>>> Albo inaczej ugotować kapustę i dodać do zupowej bazy.
>>
>> Kiedy generalnie chodzi o to, że ziemniaki w każdej zupie nie nadają się do
>> odgrzewania. Kołkowacieją - ja to tak nazywam.
>>
>>> Tak naprawdę każda zupa ma przecież podobną bazę, a co potem dodasz do
>>> tej bazy zmienia jej nazwę.
>>
>> Owszem, ale akurat kapuśniak musi mieć tę kapustę od samego żtp zarania :-)
>
> A niech Cię! Znaczy, że robię od zarania samodzielnego gotowania
> nieprawdziwy kapuśniak ;)
> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:36:13 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:20:35 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:08:22 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>
>>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>>> kapuśniak?
>>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>>>
>>>>> Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
>>>>> Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
>>>> Albo inaczej ugotować kapustę i dodać do zupowej bazy.
>>> Kiedy generalnie chodzi o to, że ziemniaki w każdej zupie nie nadają się do
>>> odgrzewania. Kołkowacieją - ja to tak nazywam.
>>>
>>>> Tak naprawdę każda zupa ma przecież podobną bazę, a co potem dodasz do
>>>> tej bazy zmienia jej nazwę.
>>> Owszem, ale akurat kapuśniak musi mieć tę kapustę od samego żtp zarania :-)
>> A niech Cię! Znaczy, że robię od zarania samodzielnego gotowania
>> nieprawdziwy kapuśniak ;)
>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>
> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na żeberkach
albo kościach schabowych.
Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 10:54:43 - Qrczak
>
>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>
>>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>>
>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>
> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na żeberkach
> albo kościach schabowych.
> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję, pomidorów
nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 20:38:58 - Paulinka
> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>
>>>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>>>
>>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone
>>> sporo
>>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
>>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>>
>> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na
>> żeberkach albo kościach schabowych.
>> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
>
> Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję,
> pomidorów nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
> Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
No właśnie, bo chyba się z XL nie dogadałam. Ja mówiłam o kapuśniaku z
kiszonej kapusty. Do takiego ze słodkiej też dodaję koper.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:15:13 - Ikselka
> Z kapuśniakiem to mi się kojarzy tylko jeden problem, ziemniaki się
> robią lekko twardawe mimo tego, że kapusta jest dodana na koniec
> gotowania,
Toż Ty o zarzucajce/zarzutce mówisz, a nie o kapuśniaku. Kapuśniak powstaje
z kapusty słodkiej lub kiszonej, ale od początku znajdującej się w garnku,
gotowanej do zupełnej miękkości, wraz z mięsem i warzywami.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:32:28 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:09:38 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:20:32 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>
>>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>>> kapuśniak?
>>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>>> Jeśli planujesz odgrzewanie albo np mrożenie kapuśniaku, to nie dodawaj do
>>>> niego ziemniaków, a dopiero świeżo ugotowane i z odparowanym płynem
>>>> wrzucasz do odgzranego kapuśniaku i chwilę gotujesz dla połączenia smaków.
>>> Zrobienie zupy zajmuje tak mało czasu, że szkoda miejsca w zamrażarce.
>>
>> Ja akurat nie mrożę zup, ale niektórzy tak.
>
> Wiem. I wiem, że ziemniakom szkodzi mrożenie.
Odgrzewanie takoż - w zupach. Bo odsmażane są dobre, ale tylko kiedy
odsmaża się w tym samym dniu. Ziemniaków z poprzedniego dnia nigdy nie
używam, nawet do ruskich pierogów i kopytek gotuję swieże rano.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:38:41 - Paulinka
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:21:08 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:09:38 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:20:32 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>>
>>>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>>>> kapuśniak?
>>>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>>> O nie wiedziałam. Nie robiłam nigdy kapuśniaku bez kartofli.
>>>>> Jeśli planujesz odgrzewanie albo np mrożenie kapuśniaku, to nie dodawaj do
>>>>> niego ziemniaków, a dopiero świeżo ugotowane i z odparowanym płynem
>>>>> wrzucasz do odgzranego kapuśniaku i chwilę gotujesz dla połączenia smaków.
>>>> Zrobienie zupy zajmuje tak mało czasu, że szkoda miejsca w zamrażarce.
>>> Ja akurat nie mrożę zup, ale niektórzy tak.
>> Wiem. I wiem, że ziemniakom szkodzi mrożenie.
>
> Odgrzewanie takoż - w zupach. Bo odsmażane są dobre, ale tylko kiedy
> odsmaża się w tym samym dniu. Ziemniaków z poprzedniego dnia nigdy nie
> używam, nawet do ruskich pierogów i kopytek gotuję swieże rano.
Zależy jaka odmiana. Rzadko kupuję ziemniaki, jeśli nie mam czasu
podjechać do rodziców, to kupuję i różne cuda z tego wychodzą...
Niektóre się IMO nie nadają nawet jako dodatek do obiadu, nie mówiąc już
o pierogach, plackach ziemniaczanych czy pyzach.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 08:28:54 - medea
>
> Zależy jaka odmiana. Rzadko kupuję ziemniaki, jeśli nie mam czasu
> podjechać do rodziców
A Twoi rodzice mają ziemniaki tylko na własny użytek, czy też na
sprzedaż? Może wchodziłoby w rachubę zakupienie od nich jednego worka?
Zawsze to lepiej mieć ziemniaki z dobrego źródła.
BTW Ale z tego co do tej pory widzę, to ziemniaki na Dolnym Śląsku się
chyba udały tego roku.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 20:36:36 - Paulinka
> W dniu 2011-09-13 23:38, Paulinka pisze:
>>
>> Zależy jaka odmiana. Rzadko kupuję ziemniaki, jeśli nie mam czasu
>> podjechać do rodziców
>
> A Twoi rodzice mają ziemniaki tylko na własny użytek, czy też na
> sprzedaż? Może wchodziłoby w rachubę zakupienie od nich jednego worka?
> Zawsze to lepiej mieć ziemniaki z dobrego źródła.
Na własny. W tym roku posadził tylko wczesne ziemniaki, więc mimo
najszczerszych chęci obdarowania Cię dolnośląskimi ziemniakami, nadwyżek
z tego, co mówił, nie będzie. Do świat wystarczy, a potem jesteśmy zdani
na Targ Piast.
> BTW Ale z tego co do tej pory widzę, to ziemniaki na Dolnym Śląsku się
> chyba udały tego roku.
Bo rzeczywiście w tym roku są ładne i zdrowe. W zeszłym roku była
masakra, więc ojciec stwierdził, że za dużo z tym zabawy.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:18:36 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>
>>>>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>>>>
>>>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>>>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>>>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone
>>>> sporo
>>>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już
>>>> swoją
>>>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>>>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>>>
>>> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na
>>> żeberkach albo kościach schabowych.
>>> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
>>
>> Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję,
>> pomidorów nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
>> Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
>
> No właśnie, bo chyba się z XL nie dogadałam. Ja mówiłam o kapuśniaku z
> kiszonej kapusty. Do takiego ze słodkiej też dodaję koper.
Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki (Chiron
by wiedział, o czym piszę).
Ze słodkiej kapusty to już bardziej zupa kapuściana, jarzynówka z
kapustą (zwłaszcza, jak te pomidory się doda).
I o ile kapuścianka jest najlepsza wczesnym latem, kiedy młoda kapusta,
to za kapuśniak zabieram się, kiedy chłodem powieje.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:45:32 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:20:35 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:08:22 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>
>>>>>>>> Przeczytałam i dalej nie wiem, jak wzbogaca się kapuśniak poprzez
>>>>>>>> wielokrotne odgrzewanie.
>>>>>>>> Gdybyś jako przykład podała czysty barszcz czerwony, to rozumiem, ale
>>>>>>>> kapuśniak?
>>>>>>> Dopóki do kapuśniaka nie wrzucisz kartofla, możesz go odgrzewać do...
>>>>>>>
>>>>>> Tak, to prawda. Zapomniałam napisać.
>>>>>> Ziemniaki można dodawać swieżo ugotowane.
>>>>> Albo inaczej ugotować kapustę i dodać do zupowej bazy.
>>>> Kiedy generalnie chodzi o to, że ziemniaki w każdej zupie nie nadają się do
>>>> odgrzewania. Kołkowacieją - ja to tak nazywam.
>>>>
>>>>> Tak naprawdę każda zupa ma przecież podobną bazę, a co potem dodasz do
>>>>> tej bazy zmienia jej nazwę.
>>>> Owszem, ale akurat kapuśniak musi mieć tę kapustę od samego żtp zarania :-)
>>> A niech Cię! Znaczy, że robię od zarania samodzielnego gotowania
>>> nieprawdziwy kapuśniak ;)
>>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>>
>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>
> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na żeberkach
> albo kościach schabowych.
> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
Ciężkostrawny jest - jeśli karmisz piersią, to musisz poczekać. Ale pychota
to jest :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:22:21 - Paulinka
> Dnia 2011-09-15 20:38, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>>
>>>>>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>>>>>
>>>>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>>>>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>>>>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone
>>>>> sporo
>>>>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już
>>>>> swoją
>>>>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>>>>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>>>>
>>>> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na
>>>> żeberkach albo kościach schabowych.
>>>> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
>>>
>>> Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję,
>>> pomidorów nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
>>> Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
>>
>> No właśnie, bo chyba się z XL nie dogadałam. Ja mówiłam o kapuśniaku z
>> kiszonej kapusty. Do takiego ze słodkiej też dodaję koper.
>
> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki (Chiron
> by wiedział, o czym piszę).
Ja nie wiem, co to prażoki, ale kapuśniak dobry jest na kościach wędzonych.
BTW gdzie u licha jest Chiron?!
> Ze słodkiej kapusty to już bardziej zupa kapuściana, jarzynówka z
> kapustą (zwłaszcza, jak te pomidory się doda).
> I o ile kapuścianka jest najlepsza wczesnym latem, kiedy młoda kapusta,
> to za kapuśniak zabieram się, kiedy chłodem powieje.
Jarzynówka to moja pięta achillesowa. Nie potrafię zrobić tej zupy, żeby
miała _jakiś_ smak.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:23:53 - medea
>
> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
> dobrze przyprawiony kwasior.
W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a potem
kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:26:10 - Paulinka
> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>
>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>> dobrze przyprawiony kwasior.
>
> W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a potem
> kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
I szczawiowa jeszcze z jajkiem ciętym w ćwiartki :)
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:51:10 - Aicha
> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki (Chiron
> by wiedział, o czym piszę).
Te o?
lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_nam_prazoki_sprzed_nosa.html
--
Pozdrawiam - Aicha
wroclawdailyphoto.blogspot.com/
Jak nie pisać po angielsku
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 22:11:51 - Qrczak
> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>
>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki (Chiron
>> by wiedział, o czym piszę).
>
> Te o?
> lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_nam_prazoki_sprzed_nosa.html
No. O to, że nam podprowadzili, też.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 23:49:04 - Ikselka
> Zależy jaka odmiana. Rzadko kupuję ziemniaki, jeśli nie mam czasu
> podjechać do rodziców, to kupuję i różne cuda z tego wychodzą...
> Niektóre się IMO nie nadają nawet jako dodatek do obiadu, nie mówiąc już
> o pierogach, plackach ziemniaczanych czy pyzach.
Na obiad w sezonie kupuję ziemniaki na targu - orlik, bryza. Poza sezonem
kupuję w Tesco - w siatkach, tzw ziemniaki kremowe, pychota! Czasem także
w Lidlu są dobre - w siatkach, jasne i duże.
Do pieczenia kupuję też w Tesco w siatkach - ziemniaki do pieczenia -
dobre.
Kiedyś sami uprawialiśmy ziemniaki i niezależnie od odmiany na naszych
piaskach wszystkie były przepyszne, po prostu poezja. Ziemniaków noname nie
kupuję nigdy, bo własnie czasem są po prostu nie do zjedzenia.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 20:55:43 - Ikselka
> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>
>>>> A czym doprawiasz swój? Tak z ciekawości?
>>>
>>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
>>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
>>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>>
>> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na żeberkach
>> albo kościach schabowych.
>> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
>
> Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję, pomidorów
> nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
> Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
>
Kapuśniak ze słodkiej kapusty bez pomidorów? - o nie. A skad niby kwas?
Chyba że macie obie cały czas na myśli kapuśniak z kiszonej, to wtedy może
być bez pomidorów i z kminkiem - kminek do słodkiej kapusty to mi ani-ani.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 22:28:42 - Qrczak
> Dnia Wed, 14 Sep 2011 10:54:43 +0200, Qrczak napisał(a):
>> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Ikselka pisze:
>>>>
>>>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>>>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>>>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
>>>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
>>>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>>>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>>>
>>> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na żeberkach
>>> albo kościach schabowych.
>>> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
>>
>> Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję, pomidorów
>> nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
>> Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
>
> Kapuśniak ze słodkiej kapusty bez pomidorów? - o nie. A skad niby kwas?
Z soku z cytryny można np.
Poza tym jak już robię kapuśniak ze słodkiej, to nie chcę, żeby był kwas.
> Chyba że macie obie cały czas na myśli kapuśniak z kiszonej, to wtedy może
> być bez pomidorów i z kminkiem - kminek do słodkiej kapusty to mi ani-ani.
Jest jeszcze wariant fifty-fifty.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:43:22 - medea
> medea pisze:
>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>
>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>> dobrze przyprawiony kwasior.
>>
>> W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a
>> potem kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
>
> I szczawiowa jeszcze z jajkiem ciętym w ćwiartki :)
>
Akurat za szczawiową nie przepadam. Inna sprawa, że nie miałam zbyt dużo
okazji, by ją jeść i tym samym wyrobić w sobie chęć jej ugotowania.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 21:57:26 - Paulinka
> W dniu 2011-09-15 21:26, Paulinka pisze:
>> medea pisze:
>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>>
>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>> dobrze przyprawiony kwasior.
>>>
>>> W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a
>>> potem kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
>>
>> I szczawiowa jeszcze z jajkiem ciętym w ćwiartki :)
>>
>
> Akurat za szczawiową nie przepadam. Inna sprawa, że nie miałam zbyt dużo
> okazji, by ją jeść i tym samym wyrobić w sobie chęć jej ugotowania.
Ja nawet nie wiem, czy szczaw tak po prostu można gdzieś kupić. Mam
zrobiony przez babcię w słoiczkach.
Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to się
robi.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-14 23:06:06 - Ikselka
> Dnia 2011-09-14 20:55, niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Dnia Wed, 14 Sep 2011 10:54:43 +0200, Qrczak napisał(a):
>>> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Ikselka pisze:
>>>>>
>>>>> Liść laurowy, ziele angielskie, dużo cebuli, pieprzu, rozsmażone i
>>>>> przetarte pomidory albo przecier ze słoika jako przedostatnie... a na
>>>>> koniec zasmażka na słonince z cebulą i w tej zasmażce rozprowadzone sporo
>>>>> czerwonej słodkiej i ostrej papryki... pomimo, że kapuśniak ma już swoją
>>>>> bazę w postaci tłuściutkich żeberek lub kości
>>>>> schabowych/karczkowychwieprzowych albo wołowego szponderku...
>>>>
>>>> Hmm ja dodaję kminek i pieprz ziołowy jeszcze. I też robię na żeberkach
>>>> albo kościach schabowych.
>>>> Kurcze musiałabym tego spróbować w Twoim wydaniu.
>>>
>>> Właśnie. Kapuśniak bez kminku się nie liczy. Z cebulą nie szaleję, pomidorów
>>> nie daję, za to paprykę zarówno słodką jak i ostrą chętnie.
>>> Jeśli tylko ze słodkiej kapusty gotowany, to chętnie koperku garstkę.
>>
>> Kapuśniak ze słodkiej kapusty bez pomidorów? - o nie. A skad niby kwas?
NUTKA kwasu :-)
>
> Z soku z cytryny można np.
> Poza tym jak już robię kapuśniak ze słodkiej, to nie chcę, żeby był kwas.
>
>> Chyba że macie obie cały czas na myśli kapuśniak z kiszonej, to wtedy może
>> być bez pomidorów i z kminkiem - kminek do słodkiej kapusty to mi ani-ani.
>
> Jest jeszcze wariant fifty-fifty.
>
Owszem, jak i bigos.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 22:41:51 - Qrczak
> medea pisze:
>> W dniu 2011-09-15 21:26, Paulinka pisze:
>>> medea pisze:
>>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>>>
>>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>>> dobrze przyprawiony kwasior.
>>>>
>>>> W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a
>>>> potem kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
>>>
>>> I szczawiowa jeszcze z jajkiem ciętym w ćwiartki :)
>>
>> Akurat za szczawiową nie przepadam. Inna sprawa, że nie miałam zbyt
>> dużo okazji, by ją jeść i tym samym wyrobić w sobie chęć jej ugotowania.
>
> Ja nawet nie wiem, czy szczaw tak po prostu można gdzieś kupić.
Można można.
Tyle że ten kupny bardziej piaskiem szeleści w zębach niż samodzielnie
robiony.
> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to się
> robi.
Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami zatrzymałam
się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 22:45:07 - Paulinka
> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> medea pisze:
>>> W dniu 2011-09-15 21:26, Paulinka pisze:
>>>> medea pisze:
>>>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>>>>
>>>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>>>> dobrze przyprawiony kwasior.
>>>>>
>>>>> W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a
>>>>> potem kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
>>>>
>>>> I szczawiowa jeszcze z jajkiem ciętym w ćwiartki :)
>>>
>>> Akurat za szczawiową nie przepadam. Inna sprawa, że nie miałam zbyt
>>> dużo okazji, by ją jeść i tym samym wyrobić w sobie chęć jej ugotowania.
>>
>> Ja nawet nie wiem, czy szczaw tak po prostu można gdzieś kupić.
>
> Można można.
> Tyle że ten kupny bardziej piaskiem szeleści w zębach niż samodzielnie
> robiony.
>
>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to się
>> robi.
>
> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami zatrzymałam
> się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
Mniam :)
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 09:59:34 - krys
>
> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami zatrzymałam
> się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
Ale to sie dla dzieci nie nadaje;-)
Właśnie wchodzę w ten etap, masz może przepis na podrobienie sheridana?
J.
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:00:18 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>
>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to się
>>> robi.
>>
>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>
> Mniam :)
Karmisz? Nie możesz mniamać.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 13:26:33 - Qrczak
>
> Qrczak wrote:
>>
>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami zatrzymałam
>> się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>
> Ale to sie dla dzieci nie nadaje;-)
Jak to się nie nadaje? A jak śpią po tym słodko!
> Właśnie wchodzę w ten etap, masz może przepis na podrobienie sheridana?
Białego, czarnego czy czerwonego elementu?
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-12 15:24:02 - Iwon(K)a
news:7snvep1meiw0.uiba3yk9rb1v$.dlg@40tude.net...
> - papryki marynowanej z miodem
daj przepis.
> - sosu pomidorowo-jabłecznego a'la ketchup, ostrego
na to tez.
> Co by tu jeszcze?
moze by walnac przepisy a nie tylko tytuly???
albo jak niektorzy proponuja zaloz bloga kulinarnego. Akurat to jest swietny
pomysl.
i.
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:02:51 - Iwon(K)a
> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>
>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to się
>>>> robi.
>>>
>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>
>> Mniam :)
>
> Karmisz? Nie możesz mniamać.
wg tutejszych cyckowych specjalistow mozna jest wszystko. I pic w malych
ilosciach. Ponoc to zabobon z tymi
kapustami, pieczeniami itd.
i.
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:12:17 - Paulinka
> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>
>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to się
>>>> robi.
>>>
>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>
>> Mniam :)
>
> Karmisz? Nie możesz mniamać.
Nie karmię. Majowa je, jak Magda Gessler. Rzadko i robi kuchenne rewolucje.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 10:13:03 - Ikselka
> medea pisze:
>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>
>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>> dobrze przyprawiony kwasior.
>>
>> W ogóle najlepsze zupy to kwasiory - na pierwszy miejscu: żurek, a potem
>> kapuśniak, kiszony barszcz, ogórkowa itd.
>
> I szczawiowa jeszcze z jajkiem ciętym w ćwiartki :)
....i z czosneczkiem. Pomidorowa też robi się nieziemska po jego dodaniu :-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 10:14:27 - Ikselka
> Dnia 2011-09-15 21:51, niebożę Aicha wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>
>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki (Chiron
>>> by wiedział, o czym piszę).
>>
>> Te o?
>> lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_nam_prazoki_sprzed_nosa.html
>
> No. O to, że nam podprowadzili, też.
>
> Qra
U nas jest prażucha, a nie prażoki.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 13:30:05 - Qrczak
>
> Dnia Thu, 15 Sep 2011 22:11:51 +0200, Qrczak napisał(a):
>> Dnia 2011-09-15 21:51, niebożę Aicha wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>
>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki
>>>> (Chiron by wiedział, o czym piszę).
>>>
>>> Te o?
>>> lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_nam
>>> _prazoki_sprzed_nosa.html
>>
>> No. O to, że nam podprowadzili, też.
>>
>> Qra
>
> U nas jest prażucha, a nie prażoki.
Prażucha - ta nazwa już nie jest taka jednoznaczna. W niektórych regionach
bywa to potrawa raczej mączna aniżeli ziemniaczana.
Aha... w rodzinie TŻa mówi się na to dusicha.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:13:30 - Qrczak
> Qrczak
>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>
>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to
>>>>> się
>>>>> robi.
>>>>
>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>
>>> Mniam :)
>>
>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>
> wg tutejszych cyckowych specjalistow mozna jest wszystko. I pic w malych
> ilosciach. Ponoc to zabobon z tymi
> kapustami, pieczeniami itd.
A i dzieciak lepiej śpi.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:14:46 - Iwon(K)a
> Dnia 2011-09-15 23:02, niebożę Iwon(K)a wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak
>>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Qrczak pisze:
>>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>
>>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to
>>>>>> się
>>>>>> robi.
>>>>>
>>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>>
>>>> Mniam :)
>>>
>>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>>
>> wg tutejszych cyckowych specjalistow mozna jest wszystko. I pic w malych
>> ilosciach. Ponoc to zabobon z tymi
>> kapustami, pieczeniami itd.
>
> A i dzieciak lepiej śpi.
licho go tam wie co po nocy wyprawia.
i.
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:22:38 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>
>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to
>>>>> się
>>>>> robi.
>>>>
>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>
>>> Mniam :)
>>
>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>
> Nie karmię. Majowa je, jak Magda Gessler. Rzadko i robi kuchenne rewolucje.
Może dostawca jakiś niehalo wciska towar?
Albo kolor restauranta jej nie pasuje?
Qra
--
ale porównanie rewelacja, Magda na pewno byłaby...
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:27:13 - Paulinka
> Dnia 2011-09-15 23:12, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Qrczak pisze:
>>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>
>>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to
>>>>>> się
>>>>>> robi.
>>>>>
>>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>>
>>>> Mniam :)
>>>
>>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>>
>> Nie karmię. Majowa je, jak Magda Gessler. Rzadko i robi kuchenne
>> rewolucje.
>
> Może dostawca jakiś niehalo wciska towar?
> Albo kolor restauranta jej nie pasuje?
Nie wiem, zadbaliśmy o odpowiednią oprawę. Widać za mało światła,
powietrza, kucharz nieteges.
Wpada i od razu wszystkich stawia na nogi.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 14:46:34 - Qrczak
>
> Qrczak wrote:
>> Dnia dzisiejszego niebożę krys wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak wrote:
>>>>
>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami zatrzymałam
>>>> się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>
>>> Ale to sie dla dzieci nie nadaje;-)
>>
>> Jak to się nie nadaje? A jak śpią po tym słodko!
>
> A weź! Konkurencję na własnej piersi chcesz hodować?
>>
>>> Właśnie wchodzę w ten etap, masz może przepis na podrobienie sheridana?
>>
>>
>> Białego, czarnego czy czerwonego elementu?
>
> Oryginału.
> Mam jakieś tam przepisy na białe, na czarne też by się znalazło.
> Czerwonego to tam nie było.
Było było.
Widziałam w sklepach i ten patriotyczny wariant:
www.kmdelikatesy.pl/files/zdjecia_produktow/10050196.jpg
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:33:32 - Qrczak
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-15 23:12, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>>
>>>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to
>>>>>>> się
>>>>>>> robi.
>>>>>>
>>>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>>>
>>>>> Mniam :)
>>>>
>>>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>>>
>>> Nie karmię. Majowa je, jak Magda Gessler. Rzadko i robi kuchenne
>>> rewolucje.
>>
>> Może dostawca jakiś niehalo wciska towar?
>> Albo kolor restauranta jej nie pasuje?
>
> Nie wiem, zadbaliśmy o odpowiednią oprawę. Widać za mało światła,
> powietrza, kucharz nieteges.
> Wpada i od razu wszystkich stawia na nogi.
To jaki już jesteśmy w temacie opraw: wrócili Ugotowani. Jak zwykle
niezły ubaw. Ostatnio znów zwyciężyła kuchnia polska.
Qra
--
ja już nie karmię, to ja już spać podążę
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 15:05:17 - Ikselka
> Dnia dzisiejszego niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> Dnia Thu, 15 Sep 2011 22:11:51 +0200, Qrczak napisał(a):
>>> Dnia 2011-09-15 21:51, niebożę Aicha wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>>
>>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>>> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki
>>>>> (Chiron by wiedział, o czym piszę).
>>>>
>>>> Te o?
>>>> lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_nam
>>>> _prazoki_sprzed_nosa.html
>>>
>>> No. O to, że nam podprowadzili, też.
>>>
>>> Qra
>>
>> U nas jest prażucha, a nie prażoki.
>
> Prażucha - ta nazwa już nie jest taka jednoznaczna. W niektórych regionach
> bywa to potrawa raczej mączna aniżeli ziemniaczana.
Mączno-ziemniaczana. Tzn do ugotowanych ziemniaków (bez odlewania wrzątku)
sypie się mąkę i szybko razem ugniata na papkę - podaje się porcjując
łyżką, ze skwarkami czy z czym tam kto ma. Czy jakoś tak.
> Aha... w rodzinie TŻa mówi się na to dusicha.
>
Aha.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 15:17:22 - Qrczak
>
> Dnia Fri, 16 Sep 2011 13:30:05 +0200, Qrczak napisał(a):
>> Dnia dzisiejszego niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Dnia Thu, 15 Sep 2011 22:11:51 +0200, Qrczak napisał(a):
>>>> Dnia 2011-09-15 21:51, niebożę Aicha wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>>>
>>>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>>>> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki
>>>>>> (Chiron by wiedział, o czym piszę).
>>>>>
>>>>> Te o?
>>>>> lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_n
>>>>> am _prazoki_sprzed_nosa.html
>>>>
>>>> No. O to, że nam podprowadzili, też.
>>>>
>>>> Qra
>>>
>>> U nas jest prażucha, a nie prażoki.
>>
>> Prażucha - ta nazwa już nie jest taka jednoznaczna. W niektórych
>> regionach bywa to potrawa raczej mączna aniżeli ziemniaczana.
>
> Mączno-ziemniaczana. Tzn do ugotowanych ziemniaków (bez odlewania wrzątku)
> sypie się mąkę i szybko razem ugniata na papkę - podaje się porcjując
> łyżką, ze skwarkami czy z czym tam kto ma. Czy jakoś tak.
Tak ale tylko jakoś. Na wschodzie kraju prażuchą jest uprażona na sucho
mąka, do której się dolewa wodę, a następnie z tego tworzy gęstą masę, bez
udziału ziemniaków. A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na
sporą ilość ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się
niewiele. Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 15:20:30 - medea
> A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na sporą ilość
> ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się niewiele.
> Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
I je się to łychą w postaci papki, czy może formuje się z tego jakieś
kulki i smaży?
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 17:09:39 - Qrczak
> W dniu 2011-09-16 15:17, Qrczak pisze:
>> A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na sporą ilość
>> ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się niewiele.
>> Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
>
> I je się to łychą w postaci papki, czy może formuje się z tego jakieś
> kulki i smaży?
Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
skwarki.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 20:53:57 - medea
> Dnia 2011-09-16 15:20, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2011-09-16 15:17, Qrczak pisze:
>>> A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na sporą ilość
>>> ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się niewiele.
>>> Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
>>
>> I je się to łychą w postaci papki, czy może formuje się z tego jakieś
>> kulki i smaży?
>
> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
> skwarki.
Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
z surowych ziemniaków...
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 21:28:14 - Aicha
>> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
>> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
>> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
>> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
>> skwarki.
>
> Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
> przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
> z surowych ziemniaków...
Cytata z linku :)
- Moja znajoma ze Szczecina twierdziła nawet, że coś mi się pomyliło, bo
nie można jeść ziemniaków*z surową mąką - pisze Jagoda Wypych, czytelniczka.
*ugotowanych
--
Pozdrawiam - Aicha
wroclawdailyphoto.blogspot.com/
Jak nie pisać po angielsku
Re: Co jeszcze...
2011-09-15 23:42:47 - Paulinka
> Dnia 2011-09-15 23:27, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>> Dnia 2011-09-15 23:12, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Qrczak pisze:
>>>>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>>>
>>>>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem, jak to
>>>>>>>> się
>>>>>>>> robi.
>>>>>>>
>>>>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>>>>
>>>>>> Mniam :)
>>>>>
>>>>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>>>>
>>>> Nie karmię. Majowa je, jak Magda Gessler. Rzadko i robi kuchenne
>>>> rewolucje.
>>>
>>> Może dostawca jakiś niehalo wciska towar?
>>> Albo kolor restauranta jej nie pasuje?
>>
>> Nie wiem, zadbaliśmy o odpowiednią oprawę. Widać za mało światła,
>> powietrza, kucharz nieteges.
>> Wpada i od razu wszystkich stawia na nogi.
>
> To jaki już jesteśmy w temacie opraw: wrócili Ugotowani. Jak zwykle
> niezły ubaw. Ostatnio znów zwyciężyła kuchnia polska.
Uwielbiam ten pogram, dobrze, że wrócił.
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 08:35:49 - Qrczak
>
> Qrczak pisze:
>>
>> To jaki już jesteśmy w temacie opraw: wrócili Ugotowani. Jak zwykle
>> niezły ubaw. Ostatnio znów zwyciężyła kuchnia polska.
>
> Uwielbiam ten pogram, dobrze, że wrócił.
Ja też. I to bardziej niż wspomnianą rewolucjonistkę (formuła najpierw
wszystko be, potem wszystko cacy już mnie nuży).
A nie masz chwilami wrażenia, że oni niektóre przepisy to dostają odgórnie,
od realizatorów? Bo osobiście to nie bardzo rozumiem, czemuż swoje popisowe
dania z kartki czytają przed przygotowaniem...
I druga refleksja... Przy tak wysokich notach za program artystyczny w
czasie kolacji to coraz mniejszy sens widzę w gotowaniu paszy. Wystarczy,
jak się odtańczy go-go z kijem od mopa albo jaki inny striptiz zrobi.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 15:10:53 - Qrczak
>
> Qrczak wrote:
>> Dnia dzisiejszego niebożę krys wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak wrote:
>>>> Dnia dzisiejszego niebożę krys wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>
>>>>> Właśnie wchodzę w ten etap, masz może przepis na podrobienie
>>>>> sheridana?
>>>>
>>>> Białego, czarnego czy czerwonego elementu?
>>>
>>> Oryginału.
>>> Mam jakieś tam przepisy na białe, na czarne też by się znalazło.
>>> Czerwonego to tam nie było.
>>
>> Było było.
>> Widziałam w sklepach i ten patriotyczny wariant:
>> www.kmdelikatesy.pl/files/zdjecia_produktow/10050196.jpg
>
> A nie, to ja miałam ten z brązem, jakaś czekolada z orzechem, czy coś.
Też dawno piłam, ale mnie to bardziej się kojarzył ten czarno-biały z
kawowo-śmietankowym. Tyle że absolutnie nie do podrobienia jest butelka,
która daje możliwość tworzenia dwuwarstwowego napoju. Ale jakby się nie
przykładać do formy, to mnie Sheridan's najbardziej przypomina Baileys'a. I
jedno i drugie robi się na irlandzkiej łysce.
Qra
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 21:59:08 - medea
> W dniu 2011-09-16 20:53, medea pisze:
>
>>> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
>>> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
>>> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
>>> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
>>> skwarki.
>>
>> Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
>> przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
>> z surowych ziemniaków...
>
> Cytata z linku :)
>
> - Moja znajoma ze Szczecina twierdziła nawet, że coś mi się pomyliło,
> bo nie można jeść ziemniaków*z surową mąką - pisze Jagoda Wypych,
> czytelniczka.
>
> *ugotowanych
>
No tak, dziewczyny też tu pisały o gotowaniu w małej ilości wody. Ale
coś mnie to kładzenie łyżką zmyliło.
Jakoś nie zachęca mnie ta potrawa. Wolałabym już zjeść dobrze zrobione
szare kluski ze skwarkami i kiszoną kapustą. Mnie się nigdy nie udały
tak naprawdę dobre.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 15:09:43 - medea
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-15 23:27, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>> Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2011-09-15 23:12, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>> Dnia 2011-09-15 22:45, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>>> Qrczak pisze:
>>>>>>>> Dnia 2011-09-15 21:57, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i
>>>>>>>> marudzi:
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Tak swoją droga to strasznym jestem soliterem, nigdy w życiu nie
>>>>>>>>> zrobiłam nawet jednego przetworu z niczego i nawet nie wiem,
>>>>>>>>> jak to
>>>>>>>>> się
>>>>>>>>> robi.
>>>>>>>>
>>>>>>>> Po latach szaleństw z konfiturami, przecierami i marynatami
>>>>>>>> zatrzymałam się na tym, co tygryski lubią najbardziej: naleweczki.
>>>>>>>
>>>>>>> Mniam :)
>>>>>>
>>>>>> Karmisz? Nie możesz mniamać.
>>>>>
>>>>> Nie karmię. Majowa je, jak Magda Gessler. Rzadko i robi kuchenne
>>>>> rewolucje.
>>>>
>>>> Może dostawca jakiś niehalo wciska towar?
>>>> Albo kolor restauranta jej nie pasuje?
>>>
>>> Nie wiem, zadbaliśmy o odpowiednią oprawę. Widać za mało światła,
>>> powietrza, kucharz nieteges.
>>> Wpada i od razu wszystkich stawia na nogi.
>>
>> To jaki już jesteśmy w temacie opraw: wrócili Ugotowani. Jak zwykle
>> niezły ubaw. Ostatnio znów zwyciężyła kuchnia polska.
>
> Uwielbiam ten pogram, dobrze, że wrócił.
>
Nie wiem, co to za jeden, ale trzeba spróbować obejrzeć, skoro tak
zachwalacie.
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 22:54:27 - Qrczak
> W dniu 2011-09-16 21:28, Aicha pisze:
>> W dniu 2011-09-16 20:53, medea pisze:
>>
>>>> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
>>>> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
>>>> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
>>>> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
>>>> skwarki.
>>>
>>> Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
>>> przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
>>> z surowych ziemniaków...
>>
>> Cytata z linku :)
>>
>> - Moja znajoma ze Szczecina twierdziła nawet, że coś mi się pomyliło,
>> bo nie można jeść ziemniaków*z surową mąką - pisze Jagoda Wypych,
>> czytelniczka.
>>
>> *ugotowanych
>
> No tak, dziewczyny też tu pisały o gotowaniu w małej ilości wody. Ale
> coś mnie to kładzenie łyżką zmyliło.
> Jakoś nie zachęca mnie ta potrawa. Wolałabym już zjeść dobrze zrobione
> szare kluski ze skwarkami i kiszoną kapustą. Mnie się nigdy nie udały
> tak naprawdę dobre.
A bo to najpierw trza zjeść, dobrze przez kogo zrobione.
A potem to chce się dopiero samemu zrobić tako samo dobre.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-17 23:45:44 - medea
>
> A bo to najpierw trza zjeść, dobrze przez kogo zrobione.
Potraktuję to jako zaproszenie. ;)
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 15:27:31 - Ikselka
> Dnia dzisiejszego niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> Dnia Fri, 16 Sep 2011 13:30:05 +0200, Qrczak napisał(a):
>>> Dnia dzisiejszego niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> Dnia Thu, 15 Sep 2011 22:11:51 +0200, Qrczak napisał(a):
>>>>> Dnia 2011-09-15 21:51, niebożę Aicha wylazło do ludzi i marudzi:
>>>>>> W dniu 2011-09-15 21:18, Qrczak pisze:
>>>>>>
>>>>>>> Dla mnie w zasadzie kapuśniak tylko z kiszonej. Na wędzonce jakiejś
>>>>>>> dobrze przyprawiony kwasior. A do tego najlepszy dodatek prażoki
>>>>>>> (Chiron by wiedział, o czym piszę).
>>>>>>
>>>>>> Te o?
>>>>>> lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8295754,Swietokrzyskie_sprzatnelo_n
>>>>>> am _prazoki_sprzed_nosa.html
>>>>>
>>>>> No. O to, że nam podprowadzili, też.
>>>>>
>>>>> Qra
>>>>
>>>> U nas jest prażucha, a nie prażoki.
>>>
>>> Prażucha - ta nazwa już nie jest taka jednoznaczna. W niektórych
>>> regionach bywa to potrawa raczej mączna aniżeli ziemniaczana.
>>
>> Mączno-ziemniaczana. Tzn do ugotowanych ziemniaków (bez odlewania wrzątku)
>> sypie się mąkę i szybko razem ugniata na papkę - podaje się porcjując
>> łyżką, ze skwarkami czy z czym tam kto ma. Czy jakoś tak.
>
> Tak ale tylko jakoś. Na wschodzie kraju prażuchą jest uprażona na sucho
> mąka, do której się dolewa wodę, a następnie z tego tworzy gęstą masę, bez
> udziału ziemniaków. A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na
> sporą ilość ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się
> niewiele. Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
>
No czyli TAK :-)
PS. Gotuję ziemniaki w małej ilości wody 3-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 14:43:50 - medea
> Co by tu jeszcze?
A robisz takie zwykłe ogórki w occie i masz na nie dobry przepis?
Bo tak patrzę, że z tych wszystkich marynat i sałatek, to u nas
największe wzięcie mają ogórki konserwowe i papryka, ewentualnie sałatka
szwedzka.
Potrzebowałabym sprawdzonego przepisu na zwykłe konserwowe ogórki, może
być najwyżej lekko udziwniony. ;)
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 15:05:17 - Ikselka
> W dniu 2011-09-09 19:38, Ikselka pisze:
>> Co by tu jeszcze?
>
> A robisz takie zwykłe ogórki w occie i masz na nie dobry przepis?
> Bo tak patrzę, że z tych wszystkich marynat i sałatek, to u nas
> największe wzięcie mają ogórki konserwowe i papryka, ewentualnie sałatka
> szwedzka.
> Potrzebowałabym sprawdzonego przepisu na zwykłe konserwowe ogórki, może
> być najwyżej lekko udziwniony. ;)
>
Przyznam się, że odkąd robię diabelskie, to te zwykłe w occie prawie nie
mają u nas wzięcia. Ale robię czasem, w niewielkiej ilości, bo niektórzy
goście się dopraszają, ci co nie lubią chilli np - no to musi być coś w
piwnicy też dla nich.
Przepis na zalewę:
1/2 l octu 10%
3 l wody mocno ciepłej niekoniecznie gotowanej (woda miękka)
1/2 szkl. cukru
1 i 1/2 lekko czubatej łyżki soli
Składniki sypkie rozpuścić w wodzie, dolać ocet, wymieszać.
Zalewy nie gotuję, bo przecież i tak będzie gotowana - w słoikach.
Oraz:
po pół dużego (lub 1 mały) baldacha kopru do każdego słoja pomiędzy ogórki
pół dużego (lub 1 mały) ząbka czosnku w 2 kawałkach na dno każdego słoja
1/3 - 1/2 łyżeczki gorczycy białej do każdego słoja na dno
Zawartość słoi zalać zalewą, zakręcić słoiki, pasteryzować góra 20 minut od
zawrzenia. Ja pasteryzuję 15.
Uwaga: można część cukru zastąpić miodem, a do każdego słoika dodac
łyżeczkę musztardy sarepskiej. Wyjdą bardzo dobre, a inne.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-13 20:37:59 - medea
> Przepis na zalewę:
> 1/2 l octu 10%
> 3 l wody mocno ciepłej niekoniecznie gotowanej (woda miękka)
> 1/2 szkl. cukru
> 1 i 1/2 lekko czubatej łyżki soli
> Składniki sypkie rozpuścić w wodzie, dolać ocet, wymieszać.
> Zalewy nie gotuję, bo przecież i tak będzie gotowana - w słoikach.
Dzięki! Głównie na tej zalewie mi zależało, tzn. na stosunku octu do
wody. Przyprawy dodam sobie według uznania.
Poza tym ja pasteryzuję w piekarniku i czasami zdarza mi się zbyt długo
słoiki przetrzymać, wtedy ogórki są zbyt miękkie. Muszę to jeszcze
dopracować.
Spróbuję też z miodem lub musztardą kilka słoików zrobić.
Niestety ogórki chilli nie są w naszym typie. Kilka słoików według
jakiegoś grupowego przepisu stoi na półce już od minimum 3 lat. ;)
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-17 21:42:12 - Paulinka
> Dnia dzisiejszego niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> Qrczak pisze:
>>>
>>> To jaki już jesteśmy w temacie opraw: wrócili Ugotowani. Jak zwykle
>>> niezły ubaw. Ostatnio znów zwyciężyła kuchnia polska.
>>
>> Uwielbiam ten pogram, dobrze, że wrócił.
>
> Ja też. I to bardziej niż wspomnianą rewolucjonistkę (formuła najpierw
> wszystko be, potem wszystko cacy już mnie nuży).
> A nie masz chwilami wrażenia, że oni niektóre przepisy to dostają
> odgórnie, od realizatorów? Bo osobiście to nie bardzo rozumiem, czemuż
> swoje popisowe dania z kartki czytają przed przygotowaniem...
> I druga refleksja... Przy tak wysokich notach za program artystyczny w
> czasie kolacji to coraz mniejszy sens widzę w gotowaniu paszy.
> Wystarczy, jak się odtańczy go-go z kijem od mopa albo jaki inny
> striptiz zrobi.
Show must go on. Tak mi się wydaje. Pewnie też jakiś zagraniczny format.
Niemniej mi się nie przejadło jeszcze :)
--
Paulinka
Re: Co jeszcze...
2011-09-18 08:41:57 - Qrczak
> W dniu 2011-09-16 22:54, Qrczak pisze:
>>
>> A bo to najpierw trza zjeść, dobrze przez kogo zrobione.
>
> Potraktuję to jako zaproszenie. ;)
Tylko uprzedź dzień wcześniej, żebym dobre ziemniaki kupiła.
Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 17:11:54 - Ikselka
> Dnia 2011-09-16 15:20, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2011-09-16 15:17, Qrczak pisze:
>>> A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na sporą ilość
>>> ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się niewiele.
>>> Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
>>
>> I je się to łychą w postaci papki, czy może formuje się z tego jakieś
>> kulki i smaży?
>
> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
> skwarki.
Chyba je się to z mlekiem zsiadłym.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-18 17:15:50 - medea
> Dnia 2011-09-17 23:45, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2011-09-16 22:54, Qrczak pisze:
>>>
>>> A bo to najpierw trza zjeść, dobrze przez kogo zrobione.
>>
>> Potraktuję to jako zaproszenie. ;)
>
> Tylko uprzedź dzień wcześniej, żebym dobre ziemniaki kupiła.
>
OK
Ewa
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 21:04:24 - Ikselka
> W dniu 2011-09-16 17:09, Qrczak pisze:
>> Dnia 2011-09-16 15:20, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2011-09-16 15:17, Qrczak pisze:
>>>> A moja tradycja prażuchowo-prażokowo-dusichowa każe na sporą ilość
>>>> ziemniaków dawać stosunkowo niedużo mąki. Wody zostawia się niewiele.
>>>> Ubija dokładnie. A najlepsze są odsmażane, na chrupiąco.
>>>
>>> I je się to łychą w postaci papki, czy może formuje się z tego jakieś
>>> kulki i smaży?
>>
>> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
>> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
>> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
>> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
>> skwarki.
>
> Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
> przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
> z surowych ziemniaków...
>
No ale UGOTOWANE!
:-)
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 21:32:14 - Ikselka
> W dniu 2011-09-16 20:53, medea pisze:
>
>>> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
>>> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
>>> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
>>> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
>>> skwarki.
>>
>> Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
>> przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
>> z surowych ziemniaków...
>
> Cytata z linku :)
>
> - Moja znajoma ze Szczecina twierdziła nawet, że coś mi się pomyliło, bo
> nie można jeść ziemniaków*z surową mąką - pisze Jagoda Wypych, czytelniczka.
>
> *ugotowanych
Ta mąka wsypana do wrzących ziemniaków nie jest już surowa. Przepis zaleca
potrzymanie chwilę owej prażuchy na ogniu.
--
XL
Re: Co jeszcze...
2011-09-16 23:13:56 - Aicha
>>>> Jak już pacia będzie gotowa, to nabierasz łyżką (koniecznie
>>>> natłuszczoną) i dajesz na patelnię jak kluski kładzione. Może złazić
>>>> opornie, ja pomagam sobie drugą łyżką.
>>>> Tak usmażonych już nie trzeba omaszczać, więc daję pod koniec smażenia
>>>> skwarki.
>>>
>>> Zaraz, zaraz, a te ziemniaki to ugotowane są? Bo coś mi to zaczęło
>>> przypominać szare kluski ze skwarkami z mojego dzieciństwa. Ale te były
>>> z surowych ziemniaków...
>>
>> Cytata z linku :)
>>
>> - Moja znajoma ze Szczecina twierdziła nawet, że coś mi się pomyliło, bo
>> nie można jeść ziemniaków*z surową mąką - pisze Jagoda Wypych, czytelniczka.
>>
>> *ugotowanych
>
> Ta mąka wsypana do wrzących ziemniaków nie jest już surowa. Przepis zaleca
> potrzymanie chwilę owej prażuchy na ogniu.
Toć wiem. Ale czym innym jest jednak gotowanie kluch aż wypłyną.
--
Pozdrawiam - Aicha
wroclawdailyphoto.blogspot.com/
Jak nie pisać po angielsku
Re: Co jeszcze...
2011-09-17 19:46:23 - czeremcha
> A bo to najpierw trza zje , dobrze przez kogo zrobione.
> A potem to chce si dopiero samemu zrobi tako samo dobre.
Tyle dobrego piszecie o prażusze - ja ją pamiętam tylko z książki
kucharskiej. Trudno było mi wtedy wyobrazić sobie, że może być
smaczna... Będę musiała wypróbować...
Z drugiej strony - połączenie twarogu i ziemniaków też może nie
pociągać kogoś, kto nie próbował...
Ania