Między inspiracją a plagiatem. Czy wszyscy w branży kreatywnej kopiują?
Chyba każdy, kto ma związek z branżą kreatywną, w mniejszym lub większym stopniu zetknął się ze zjawiskiem kopiowania. Czasami samemu w jakimś stopniu kopiując lub będąc kopiowanym, a zapewne najczęściej po prostu rozpoznając plagiat w czyjejś pracy. I każdy, kto tego doświadczył zapewne też wie, jak trudne czasami jest rozstrzygnięcie na ile nowy projekt jest inspiracją, a na ile kopią - opisuje Jan Kuczyński z Clipatize.
Dołącz do dyskusji: Między inspiracją a plagiatem. Czy wszyscy w branży kreatywnej kopiują?
Ojciec opracował dla nich (na taki wew. "konkurs") projekt ubezpieczenia rowerzystów, zastrzegając swoje prawa autorskie (przez kilkanaście lat sądy rozstrzygały w ogóle czy projekt ubezpieczenia to może być utwór - oczywiście, że może (bo ojciec dobrał sam różne unikatowe ryzyka, włożył w to swoją wiedzę dot. ubezpieczeń i własną ideę, którą przekuł w projekt) i to na szczęście potwierdziło się). Firma ojcu rzuciła jakieś ochłapy, zmieniła sformułowania, dołożyła jedno własne ryzyko i kto inny się pod ubezpieczeniem podpisał...
Sąd Najwyższy zatwierdził w tym roku, że inspirować się wolno... także jestem bardzo ciekawy co czeka po takim rozstrzygnięciu tzw. polską kreatywność. Czy kreatywni ludzie będą ujawniać w kraju swoje unikatowe pomysły narażając się na ich "kradzież"...
Cała sprawa ojca nadaje się na książkę - np. na wynik mają wpływ biegli, którzy sami przyznają, że nie mają pojęcia o ubezpieczeniach i w zapisach dwóch ubezpieczeń patrzą ile słówek się powtarza... w ten sposób innymi słowami to można napisać od nowa "Władcę Pierścieni"... biegli w swojej książce, z której uczą się studenci piszą jedno, a w opinii dla sądu drugie...
Jak ktoś mi mówi, że w PL jest sprawiedliwość, to od tego roku już wiem, że nie ma.