Netflix tańszy w oglądaniu niż kablówki. Najdroższe produkcje rentowne dopiero za kilka lat. „Nie wszystkie muszą się szybko zwrócić”
W Stanach Zjednoczonych koszty korzystania z treści w serwisie Netflix są o około 70 procent niższe niż oglądania telewizji kablowych – wynika z analiz firmy Ark Invest. Symulacje wskazują jednocześnie, że Netflix ponosząc wysokie nakłady na drogie oryginalne produkcje może mieć kłopoty z rentowności tych tytułów w krótkim czasie, a na zyski trzeba poczekać nawet kilka lat. - Trzeba pamiętać że Netflix działa dwutorowo. Część wysokobudżetowych produkcji jest nastawiona na zrobienie szumu wokół marki, nie każda musi się szybko zwrócić – ocenia dla Wirtualnemedia.pl Dawid Muszyński, redaktor naczelny naEKRANIE.pl.
Firma Ark Invest udostępniła analizy związane z monetyzacją oraz wyceną treści dostępnych w serwisach VOD biorąc za przykład Netflix - największą platformę tego typu na świecie. Dane te dotyczą rynku w Stanach Zjednoczonych.
Netflix tańszy od kablówek
Ark Invest zestawił koszty jakie muszą ponosić użytkownicy Netfliksa w porównaniu z korzystaniem z oferty amerykańskich dostawców kablowych.
Okazuje się, że w USA oglądanie Netfliksa jest o ok. 70 proc. tańsze w porównaniu z kablówkami. W 2019 r. koszt jednej godziny spędzonej z Netfliksem wynosił 0,22 dol., podczas gdy w telewizjach kablowych oznaczało to wydatek w wysokości 0,81 dol.
Według przewidywań podobne proporcje utrzymają się także w przyszłości, w 2024 r. pomimo wzrostu kosztów za godzinę oglądania zarówno po stronie kablówek, jak i w wypadku Netfliksa.
Na zyski trzeba zaczekać
Badania Ark sugerują, że globalne wydatki serwisów VOD na własne treści wzrosną czterokrotnie do około 136 mld dol. w ciągu najbliższych pięciu lat. Analitycy zadali sobie pytanie czy ta polityka jest właściwa i racjonalna z finansowego punktu widzenia.
Na podstawie sporządzonego przez siebie kalkulatora Ark Invest wskazuje, że kilka wysokobudżetowych hitów filmowych Netfliksa, w tym „Irlandczyk" to produkcje nierentowne.
Netflix wydał 175 mln dol. na produkcję „Irlandczyka". Ok. 40 mln gospodarstw domowych obejrzało ten film w pierwszych czterech tygodniach obecności na platformie.
Przy tempie monetyzacji wynoszącym ok. 0,17 dol. za godzinę oglądania Netflix prawdopodobnie nie osiągnie zysku z 3,5-godzinnego filmu w pierwszym roku. Z analiz wynika, że Netflix musiałby podwoić ceny do ok. 0,37 dol. za godzinę oglądania „Irlandczyka”, aby osiągnąć rentowność.
Zdaniem analityków pomimo tego, nawet jeśli w krótkim okresie czasu Netflix wydaje się być nierentowny, to wydaje się, że ma dobry powód aby postawić na takie przeboje kinowe. „Irlandczyk” otrzymał bowiem 10 nominacji do Oscara, które nie tylko przyciągnęły do platformy nowych użytkowników, ale również mogły przekonać Hollywood i inne talenty do podpisania umowy z serwisem.
Analitycy podkreślają, że jeśli Netflix nadal będzie zwiększał swoją bazę abonentów, treści takie jak „Irlandczyk” mogą być opłacalne nawet bez wzrostu cen. Ark szacuje, że do 2023 r. Netflix podwoi swoją bazę abonencką. Jeśli to się potwierdzi, to według prognoz „Irlandczyk” znajdzie się „na plusie” nawet przy obecnych planach abonamentowych.
Nie wszystkie produkcje nastawione na szybki zysk
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Dawid Muszyński, redaktor naczelny naEKRANIE.pl zgadza się z analizami Ark Invest, jednak wyjaśnia politykę Netfliksa, zgodnie z którą nie każda wysokobudżetowa produkcja serwisu musi się szybko zwrócić.
- Moim zdaniem wyliczenia Ark są właściwe. Jedak autorzy zapomnieli o tym, że Netflix działa dwutorowo – ocenia Dawid Muszyński. - Wiele tytułów opatrzonych logiem Netflix Original nie jest jego własnymi produkcjami, jak choćby „Riverdale”. Streamingowy gigant ma jedynie wyłączne prawo dystrybucji tej produkcji poza granicami USA i dlatego sobie pozwala na taki zabieg. Podobnie jest z polskim filmem „Ukryta gra”, który na całym świecie jest prezentowany jako „Netflix przedstawia”. Tak więc tych prawdziwych produkcji robionych przez samego Netfliksa nie jest w sumie tak dużo.
Nasz rozmówca zaznacza, że część z dużych produkcji, jak choćby „Irlandczyk” nie jest nastawionych jedynie na przyciągnięcie abonentów, ale także na zrobienie szumu wokół marki.
- Wiadomo, że taka produkcja zdobędzie duże zainteresowanie prasy i różnych festiwali, przez co dostarczy darmowej reklamy – tłumaczy Muszyński. - Same nominacje do Oscarów można potratować jako darmową promocję, a w tym roku Netflix miał tam kilku reprezentantów i to w głównych kategoriach. To wszystko daje iluzoryczne poczucie, że Netflix jest domem dla produkcji wysokiej jakości jak właśnie „Irlandczyk”, „Dwóch papieży” czy „Okja”. Netflix nie zakłada, że każda ich wysokobudżetowa produkcja musi się szybko zwrócić. Niektóre są po prostu zabiegami wizerunkowymi - ocenia szef naEKRANIE.pl.
Ponad 17,3 mld na oryginalne treści
W czwartym kwartale ub.r. liczba subskrybentów Netflixa wzrosła o 8,76 mln do 167,09 mln. Platforma zanotowała 5,47 mld dolarów wpływów i 587 mln dolarów zysku netto. W USA pozyskała jedynie 420 tys. nowych klientów (wobec 1,53 mln rok wcześniej), co uzasadnia rosnącą konkurencją. Podkreśla też, że „Wiedźmin” okazał się najpopularniejszym z pierwszych sezonów jej seriali.
W 2019 roku Netflix wydał na zawartość programową rekordową kwotę 15 mld dolarów - wynika z danych firmy analitycznej BMO Capital Markets. Według prognoz ekspertów serwis nie zamierza ograniczać się w przyszłości w inwestowaniu w treści. W 2020 roku może to być kwota 17,3 mld, zaś w 2028 - 26 mld dolarów.
Platforma nie ujawnia, ilu płacących użytkowników ma w Polsce. Z szacunków Amper Analysis wynika, że może ich być 800 tys. Według badania Gemius/PBI w grudniu ub.r. Netflix miał w Polsce 5,3 mln realnych użytkowników i odnotował 77 mln odsłon.
Dołącz do dyskusji: Netflix tańszy w oglądaniu niż kablówki. Najdroższe produkcje rentowne dopiero za kilka lat. „Nie wszystkie muszą się szybko zwrócić”