Wśród kierowców "aplikacji" podejrzanych o przestępstwa na tle seksualnym dominują obywatele krajów azjatyckich lub kaukaskich
Wśród kierowców działających w oparciu o aplikacje mobilne podejrzanych o przestępstwa na tle seksualnym nie ma obywateli polskich i ukraińskich. Dominują natomiast obywatele krajów azjatyckich, bądź też kaukaskich - Gruzji, Tadżykistanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu, a nawet w jednym przypadku Algierii - poinformował rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś.
Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie w rozmowie z PAP podkreślił, że zjawisko dotyczące przestępstw popełnionych przez kierowców działających w oparciu o aplikacje mobilne zaczęło występować na początku 2021 roku, ale były również pojedyncze przypadki w 2020 roku. "Wcześniej podobne zdarzenia miały miejsce. Natomiast częstotliwość była ich nieporównywalnie mniejsza. Faktycznie w ostatnim czasie w prokuraturach rejonowych w Warszawie zauważono wzrost postępowań, których przedmiotem są przestępstwa na tle seksualnym popełnione przez kierowców firm transportowych działających w oparciu o aplikacje mobilne" - zaznaczył prokurator Marcin Saduś.
"Tylko od września 2021 roku w warszawskich prokuraturach zarejestrowano około 20 postępowań, których przedmiotem są czyny zakwalifikowane przez prokuratorów, jako przestępstwo zgwałcenia, doprowadzenia do poddania się innej czynności seksualnej, bądź też wykorzystania bezradności ofiary wynikającej m.in. z upojenia alkoholowego, a następnie doprowadzenia jej do obcowania płciowego, bądź poddania się innej czynności seksualnej" - powiedział.
W przypadku gwałtu kara pozbawienia wolności do 12 lat
Wskazał, że są to poważne przestępstwa. "W przypadku gwałtu zagrożone karą pozbawienia wolności od 2 do 12 lat. W przypadku doprowadzenia do poddania się innej czynności seksualnej, bądź wykorzystania bezradności sprawcy grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności" - przypomniał.
"W większości przypadków udało się ustalić sprawców czynu. Wbrew pozorom nie jest to takie oczywiste i proste, bo nie zawsze osoba, która identyfikowała się na aplikacjach była osobą, która faktycznie realizowała kurs. Prokuratura czy też policja musiała przeprowadzić szereg czynności zmierzających do ustalenia tożsamości sprawcy" - mówił.
Przekazał, że wśród ustalonych osób, wobec których wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów nie ma obywateli polskich. "Nie ma również obywateli ukraińskich. Natomiast dominują obywatele krajów azjatyckich, bądź też kaukaskich - Gruzji, Tadżykistanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu, a nawet w jednym przypadku Algierii" - wyliczył.
Podał, że osoby te usłyszały zarzuty dotyczące głównie gwałtu, usiłowania gwałtu, usiłowania doprowadzenia do poddania się innej czynności seksualnej, bądź dokonania takiej czynności. "W większości przypadków prokurator kierował do sądu wnioski o zastosowanie wobec podejrzanych środków zapobiegawczych w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. W większości przypadków sądy uwzględniały wnioski i stosowały wobec sprawców ten środek o charakterze izolacyjnym" - zauważył.
"Przede wszystkim dlatego, iż przestępstwo zgwałcenia jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 12, co już samoistnie stanowi przesłankę do stosowania tymczasowego aresztowania. Należy mieć również na uwadze, że osoby te nie mają stałego miejsca pobytu na terenie kraju, co w sposób oczywisty wiąże się z obawą ucieczki i późniejszego ukrywania się. W związku z powyższym te najsurowsze środki zapobiegawcze w przypadku tych postępowań były stosowane i były konieczne" - tłumaczył. Podkreślił przy tym, że według stanu na koniec kwietnia pięciu podejrzanych cały czas jest tymczasowo aresztowanych.
W rozmowie z PAP rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie podkreślił, że wśród pokrzywdzonych dominowały obywatelki Polski. "W dwóch przypadkach obywatelki Ukrainy, a w kolejnych dwóch przypadkach obywatelki innych krajów europejskich" - powiedział.
"Kilka z tych postępowań już zakończono. W jednym przypadku skierowano akt oskarżenia do sądu. Również w jednym przypadku umorzono postępowanie z uwagi na niewykrycie sprawcy. W jednym przypadku po weryfikacji zeznań pokrzywdzonej i poprzez zabezpieczony monitoring wykluczono, iż doszło do popełnienia przestępstwa zgwałcenia jak opisywała pokrzywdzona i umorzono postępowanie wobec niepopełnienia czynu przez sprawcę" - przekazał.
Prokurator nakreślił też "modus operandi" sprawców, który według śledczych jest stosunkowo podobny. "Każdorazowo do zdarzeń dochodziło w porach nocnych, bądź też wczesno porannych. Kierujący zmieniali trasę kursu jadąc w odludne miejsca, w uliczki, które nie były uczęszczane nie tylko z uwagi na porę. Tam przesiadali się na tylne siedzenia samochodu. Mając na uwadze, że pokrzywdzone często znajdowały się w stanie nietrzeźwości, po użyciu alkoholu, bądź też po prostu były zmęczone możliwości ich reakcji na zachowania sprawców były ograniczone i często też nieadekwatne" - podał.
"Niemniej jednak znane są nam przypadki, kiedy pokrzywdzone przyjmowały postawę obronną i uniemożliwiły sprawcom dokonanie czynu zgwałcenia czy też doprowadzenia do poddania się innej czynności seksualnej" - dodał.
Z kolei rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak w rozmowie z PAP zapewnił, że sprawa przestępstw na tle seksualnym popełnionych przez kierowców działających w oparciu o aplikacje mobilne jest "niezwykle ważna i, na którą uwagę zwraca Komendant Stołeczny Policji". "Stąd zadaniowanie policjantów pod kątem tego typu przestępstw. Liczne kontrole przewoźników z aplikacji przeprowadza Wydział Ruchu Drogowego KSP" - poinformował nadkomisarz.
"Specjalnie do takich przewoźników dedykowane są działania, w których udział oprócz policjantów biorą również przedstawiciele miasta, inspekcji transportu drogowego i straży granicznej. Nie możemy zapominać też o działaniach realizowanych przez poszczególne komendy rejonowe i powiatowe" - podkreślił.
Zasady bezpiecznego zachowania
Nadkomisarz przypominał też o kilku zasadach bezpiecznego zachowania. Najważniejszą zasadą w przypadku korzystania z aplikacji to świadomość zagrożenia. "Jeżeli są jakieś niepokojące nas sygnały, np. osoba z identyfikatora nie jest tą samą, która kieruje autem powinniśmy zrezygnować z kursu" - powiedział.
Wskazał, że korzystając z tego typu transportu, jeżeli jest to możliwe należy podróżować w grupie. "Warto też być w kontakcie z bliską osobą, w trakcie przejazdu i po jego zakończeniu. Można też udostępnić bliskiej osobie trasę swojego przejazdu" - zaznaczył.
"Dobrą praktyką może być ustalenie z bliską osobą +hasła bezpieczeństwa+ w przypadku bezpośredniego zagrożenia. Jeśli czujesz, że grozi Ci niebezpieczeństwo zadzwoń lub napisz wiadomość sms, używając tego hasła. W przypadku, gdy poczujemy zagrożenie należy też niezwłocznie poinformować policje lub zadzwonić na numer alarmowy 112" - podał.
Policjant podkreślił też, aby ofiary nie obwiniały się za zaistniałą sytuację. "Winny jest sprawca. Należy pamiętać, że w jednostce policji można zgłosić każdy rodzaj przestępstwa" - dodał rzecznik KSP.
Dołącz do dyskusji: Wśród kierowców "aplikacji" podejrzanych o przestępstwa na tle seksualnym dominują obywatele krajów azjatyckich lub kaukaskich
Lewicowy raj.