Jak wygląda rodzima branża serialowa, co Polacy oglądają w telewizji, jakich seriali wciąż nam brakuje, czy streaming zrewolucjonizował zwyczaje widzów – o tym wszystkim rozmawiamy z Dorotą Kośmicką, producentką takich serialowych hitów, jak „Niania”, „Londyńczycy”, czy „The Office PL”.
Małgorzata Major: Czy trudno dzisiaj debiutantce zasiąść na fotelu producentki telewizyjnej? Jak zmieniła się branża od czasów „Kasi i Tomka”?
Dorota Kośmicka: Jest to trudna branża. Myślę jednak, że o każdej innej możemy powiedzieć to samo: kobietom jest trudno. Odczuwamy wciąż szklany sufit – niezależnie od tego, czy pracujemy jako prawniczki, nauczycielki czy aktorki. Mimo wszystko, dzisiaj jest dużo lepiej. Zaczynałam w tej branży blisko 30 lat temu w HBO Polska, więc śledzę ten odcinek uważnie. Myślę, że było mi łatwiej niż mojej mamie walczącej o swoją karierę lekarską w latach 70. i 80.
Show-biznes rządzi się swoimi prawami, w grę wchodzą duże pieniądze, decyzje zapadają na najwyższych szczeblach. Siatka tych osób, które decydują, jest dosyć mocno napięta, rozpięta głównie między mężczyznami, ale na szczęście są też kobiety i z roku na rok jest ich coraz więcej. Dobrym przykładem kobiety, której udało się osiągnąć równie wiele co mężczyznom jest Ewa Puszczyńska – producentka „Idy” czy oscarowej „Strefy interesów”. Świetne kariery kobiet, zarządzających dużymi zespołami i firmami to wcale nie jest rzadkość, doskonałym przykładem jest Katarzyna Kieli, Magdalena Piekorz, Agnieszka Odorowicz, czy Dorota Eberhardt.
Małgorzata Major: W ostatnim czasie pojawiły się produkcje kobiet, które zwróciły Pani uwagę? Jakie nazwiska warto śledzić?
Dorota Kośmicka: Skupiam się na kobietach kreatywnych, z którymi pracuję i o nich mogę najwięcej powiedzieć. Inne producentki obserwuję z daleka. Na pewno jest coraz więcej producentek, które odnoszą sukcesy. Nie są to debiutantki, ale osoby, które warto w tym miejscu wymienić to m.in. Karolina Izert, Marta Habior, Viola Zaorska, czy Blanka Lipińska. Niestety widzę, że proporcje są wciąż zaburzone. Ten świat nie jest stworzony z myślą o kobietach, dominują tu mężczyźni. Chociaż jest coraz lepiej, co mnie cieszy.
Małgorzata Major: Początkujące producentki mają szansę na debiut pod Pani skrzydłami? A może nie interesuje Pani mentoring?
Dorota Kośmicka: Chętnie biorę debiutantów pod swoje skrzydła. U mnie ostatnio zadebiutowała jako producentka kreatywna Natasza Kotarska, a teraz jesteśmy w trakcie pracy nad nowymi projektami z Katarzyną Staszczyk. Lubię wprowadzać młode kobiety, ale droga dla mężczyzn jest szybsza i na pewno okupiona mniejszym ryzykiem.
Zobacz: Serial „Prosta sprawa” z Damięckim i Adamczykiem w Canal+. Znamy datę premiery
Seriale dla polskiego widza
Małgorzata Major: Co chce oglądać polski widz? Amerykański rynek telewizyjny karmi się powrotami kultowych seriali, jak np. kontynuacja „Roseanne”, wrócił nawet „MacGyver”, „Z Archiwum X”, „Magnum”, a to zaledwie czubek góry lodowej. Czy w Polsce czekają nas podobne reaktywacje?
Dorota Kośmicka: Polski rynek jest mały, a przy tym konkurencja jest ogromna. Stacje chcą nowości, które trafią głównie do młodej widowni, czyli tzw. young adult. Polacy są sentymentalni i bardzo żywo zareagowali na powrót historii „Sami Swoi” w filmie pt. „Sami Swoi. Początek” w reżyserii Artura Żmijewskiego, „Kogel Mogel” w reżyserii Kordiana Piwowarskiego czy na „Znachora” w reżyserii Michała Gazdy.
Po latach dla młodej widowni Playera i TVN wróciłam z nową odsłoną serialu pt. „Camera Cafe. Nowe Parzenie” wraz zespołem moich ukochanych scenarzystów pod wodzą Radka Kotarskiego jako headwritera i Nataszą Kotarską jako producentką kreatywną. Stworzyliśmy opowieść o współczesnym biurze firmy „Kompostar” produkującym nawóz, z niesamowitą obsadą. Po latach przerwy pracowników biura zagrali wybitni aktorzy, m.in. Dominika Kluźniak, Anna Szymańczyk, Michał Czernecki, Bartek Kasprzykowski. W rolach głównych wystąpili Adam Bobik i Mateusz Król. Natomiast cały czas jestem przekonana, że remake „Niani” (Sony Pictures) mógłby być absolutnym hitem (śmiech).
Małgorzata Major: Jak wygląda produkcja serialu dla platformy streamingowej? Czy inaczej niż dla stacji telewizyjnej?
Dorota Kośmicka: Nie, nie inaczej. To jest tak samo praca nad dobrym dziełem filmowym. Ważne jest stworzenie odpowiedniej grupy twórczej i wykreowanie charyzmatycznych bohaterów. Najważniejszy jest zespół, który zapraszamy do danego projektu oraz pomysł.
Małgorzata Major: W ostatnim czasie produkowała Pani seriale komediowe jak „The Office PL”, „Emigracja XD”, „Camera Cafe. Nowe Parzenie”. Czy przyszła pora na serial dramatyczny?
Dorota Kośmicka: W minionych latach zrobiłam kilka seriali obyczajowych, m.in. „Drugą szansę”, „Diagnozę”, „Tajemnicę zawodową”, czy „Motyw”, stąd mam delikatny przesyt dramatem (śmiech). I dlatego komedia jest dla mnie oddechem, chociaż nie jest najłatwiejszym gatunkiem. Oprócz „Emigracji XD” czy „Edukacji XD”, nad którą w tej chwili pracujemy, wchodzimy w zdjęcia do czwartego sezonu serialu „The Office PL”, a na platformę Canal + wprowadzamy nasze najnowsze „dziecko”, serial komediowy „Algorytm miłości”, w którym wraz z moim wspólnikiem i przyjacielem Janem Kępińskim zabraliśmy się za odmianę tego gatunku - parodię i liczymy się ze skrajnymi reakcjami widzów. Emisja tego serialu już wiosną na platformie Canal+.
Zobacz: Fani chcą bojkotować „Reacher”. Powodem wywiad z Alanem Ritchsonem
Komedia vs. dramat
Małgorzata Major: W Polsce łatwiej wyprodukować serial komediowy, czy dramatyczny?
Dorota Kośmicka: W Polsce pewnym utrudnieniem jest mała liczba scenarzystów komediowych. Chyba wszyscy najlepsi pracują w teamie „The Office”, „Camera Cafe” lub w Warszawskim Klubie Komediowym, a kilku wywodzi się z grupy „Stand Up Polska”. Mamy też dobre autorki i stand-uperki: Karolinę Norkiewicz, Joannę Pawluśkiewicz, Aleksandrę Radomską czy Wiolkę Walaszczyk.
Jeśli chodzi o seriale komediowe tworzone przez kolegów producentów, na pewno wyróżnia się „1670” w reżyserii znakomitego Macieja Buchwalda napisany przez Kubę Rużyłłę, który również jest mocnym filarem zespołu „The Office PL”.
W parodii formatów reality, którą jest serial „Algorytm miłości”, do którego właśnie zakończyliśmy zdjęcia, Łukasz Sychowicz z Markiem Baranowskim, Mateuszem Płochą i Mateuszem Zimnowodzkim przekraczają granicę cringe’u. Serial jest ostry, „po bandzie” w przypadku niektórych odcinków to eufemizm. Najważniejsze w komedii poza aktorem, tekstem i tempem jest tzw. drugie dno. Lekkość przeplata się z głębią przekazu, który jest niejednoznaczny, a obok śmiechu momentami wzruszamy się do łez widząc jak w lustrze siebie i swoje prywatne „dramaty”.
Wychowałam się na komedii dell’arte. W związku z tym marzy mi się wciąż polityczna komedia, rodem z René Pollescha, może nie do końca „California”, ale coś, co dałoby Polakom możliwość odreagowania również codzienności zjawisk politycznych i społecznych, które nas otaczają, przytłaczają i dojmują na co dzień.
Małgorzata Major: Czym dokładnie jest „Algorytm miłości” i skąd pomysł żeby czerpać z estetyki randkowych programów plażowych?
Dorota Kośmicka: „Algorytm miłości” jest parodią programów typu reality, które produkuje również Jake Vision. Głównie produkuje i reżyseruje tego typu programy mój wspólnik Jan Kępiński. Pomysł na parodię przyszedł nam do głowy po długiej i bardzo owocnej rozmowie z producentką Canal+ Małgorzatą Seck. To, co dzieje się wokół tego typu programów, które mają ogromną oglądalność, jest fascynujące. Takie programy jak „The Traitors. Zdrajcy”, „Hotel Paradise”, „Love Island. Wyspa Miłości”, „Ninja Warriors” czy „Warsaw Shore” święcą triumfy. Mają dużo wyższy poziom oglądalności niż seriale czy filmy. Uznaliśmy, że jest to jest zjawisko, które musimy wziąć na warsztat komediowy.
Małgorzata Major: Popularność randkowych reality shows, jak „Hotel Paradise”, „Love Island. Wyspa Miłości” dowodzi, że widownia jest coraz młodsza. To nie są programy dla dojrzałych widzów. Czy to oznacza, że stacje telewizyjne nie chcą produkować treści dla dorosłej widowni?
Dorota Kośmicka: W sektorze premium jest miejsce zarówno dla widowni dojrzałej jak i małoletniej czyli dla grupy young adult. Najpopularniejsze seriale dla Netfliksa czy Prime Video szyte są na miarę widowni, która oczekuje dobrej rozrywki, konkurencyjnej wobec oferty amerykańskich, francuskich czy hiszpańskich producentów. Najbardziej nagradzane tytuły takie jak: „Sukcesja”, „Peaky Blinders”, „Ozark”, „Zagubieni”, „The Last of Us”, „The Bear”, Squid Game” czy fenomenalny „Problem trzech ciał” dają mi nadzieję, że można pogodzić jakość i marzenia nadawców o szerokiej widowni, zarówno młodej jak i dojrzałej.
Małgorzata Major: Widz w wieku 45+ jest dla stacji telewizyjnej zbędnym balastem?
Dorota Kośmicka: Nie jest. Rzeczywistość jest taka, że z platform streamingowych korzystają ludzie młodzi, a klasyczną telewizję ogląda starsza widownia, może z małymi wyjątkami, naturalnie szeroka widownia TVN-u, Polsatu i Telewizji Publicznej przeżywa gorący czas dużych zmian co do struktury widowni, wiele się dzieje na rynku reklamowym, który jest nierozerwalnie związany z ogólnodostępnymi nadawcami. Walka nadawców o widza trwa.
Dostęp do platform streamingowych wymaga opłat, co stanowi barierę dla masowego widza. Nie każdego na to stać. Dlatego w przypadku ogólnodostępnych stacji telewizyjnych dynamika tego, co produkują jest inna niż w przypadku platform.
Zobacz: Kultowy serial TVP z Karolakiem i Kożuchowską ma wrócić do TVP
Polski „Seks w wielkim mieście”
Małgorzata Major: Co oglądają polskie kobiety? Czy przyszła pora na serial dla kobiet, przełomowy, generacyjny, jak te w ofercie HBO?
Dorota Kośmicka: Większość moich produkcji to seriale dla kobiet. Dla kobiet młodych, dojrzałych, ambitnych, szukających inspiracji nawet w serialach. Kobiety są głównymi bohaterkami takich moich seriali jak „Tajemnica zawodowa” czy „Druga szansa”. Silne archetypiczne typy kobiet wystąpiły w serialach „Niania”, „Rodzinka.pl”, „Hela w opałach”. Marzy mi się zrobienie polskiej wersji „Gotowych na wszystko”, „Seksu w wielkim mieście” i „Dziewczyn”. Podziwiam najnowszy hit Netfliksa - „Griselda”. Jednym z moim ulubionych jest serial BBC „Doctor Foster” i najnowsza produkcja HBO z Kate Winslet pt. „Reżim”. Wciąż na polskim rynku brakuje seriali z kobiecymi bohaterkami.
Małgorzata Major: Czy Netflix zaczyna pełnić rolę nowoczesnej telewizji z ofertą dla każdego?
Dorota Kośmicka: Zarówno Netflix jak i Canal+ poszerzają ofertę produkując filmy, seriale, reality, programy rozrywkowe, wydarzenia sportowe. Obydwie platformy konkurują ze sobą treściami wysokiej jakości. Takie seriale jak np. „Klangor”, „Rojst”, „Wielka woda” podnoszą bardzo wysoko poprzeczkę wszystkim producentom i na pewno kuszą mimo konieczności wykupienia abonamentu.
Małgorzata Major: Lubi Pani eksperymentować w swoich serialach?
Dorota Kośmicka: Uwielbiam eksperymenty. Mój wspólnik Jan Kępiński z tego powodu miałby czasem ochotę mnie udusić (śmiech). Ostatnio zadebiutował u mnie jako headwriter Radek Kotarski. Wcześniej z pisaniem scenariuszy nie miał nic wspólnego. Lubię ryzykowne seriale i czasami zdarza mi się dobierać ryzykownych twórców, często takich, którzy nie kończyli szkół scenariuszowych ani filmowych. Tak zadebiutował u mnie reżyser i scenarzysta Patrick Yoka („Rodzinka pl.”).
Pracuję z Malcolmem XD przy „Emigracji XD” i „Edukacji XD” już jako producentem kreatywnym, nie tylko scenarzystą i headwriterem, wymienionym wcześniej Radkiem Kotarskim czy Łukaszem Sychowiczem, headwriterem „The Office PL” i producentem kreatywnym „Algorytmu miłości”. Lubię młodych twórców i kusi mnie współczesność i krytyczność ich perspektywy w spojrzeniu na historię i bohatera. Wciąż szukam ludzi, którzy goniliby razem ze mną ducha czasu, a to najczęściej są bardzo młodzi ludzie.
Oczywiście w moich teamach pracują też doświadczeni reżyserzy, ale młodzież to jest podstawa.
Małgorzata Major: Gdzie szuka Pani inspiracji? Mówiła Pani, że ma cztery pomysły na godzinę, co doprowadza na skraj rozpaczy Jana Kępińskiego [wspólnik Doroty Kośmickiej – przypis red.].
Dorota Kośmicka: Inspiracji szukam wszędzie. Czasami jest to literatura, czasami teatr, czasami tak jak w przypadku „Algorytmu miłości” - już istniejące formaty. Inspirują mnie również osobowości, tak jak scenarzysta i freestyler Kuba Rużyłło czy Łukasz Sychowicz, który najpierw zszokował mnie swoim tatuażem związanym z serialem „The Office” (śmiech), a potem swoją osobowością i talentem scenopisarskim. Zakochałam się w książkach Malcolma XD, a jego osobowość dała mi nadzieję, że będzie też dobrym producentem. Teraz pracujemy nad kolejnym serialem i nie wyobrażam sobie Jake Vision DGA Studio bez niego.
Małgorzata Major: Przeszłość też może być inspirująca?
Dorota Kośmicka: Tak. Uwielbiam wracać do przeszłości. Często wracam pamięcią do komedii i kabaretów z czasów PRL-u, szczególnie twórczości Stanisława Barei, Jerzego Gruzy, Stanisława Tyma, Jacka Fedorowicza. Czerpię inspiracje ze „Spotkań z Balladą”, „Kabaretu Starszych Panów”, Kabaretu „Tey” z Zenonen Laskowikiem i Bohdanem Smoleniem i tego wszystkiego co ma korzenie w starej, dobrej polskiej komedii wykreowanej przez wspaniałych aktorów i scenarzystów.
Zobacz: Wysyp premier serialowych i filmowych w HBO
Zawodowcy vs. naturszczycy
Małgorzata Major: Praca z niezawodowymi aktorami to eksperyment, który wart jest podejmowania tego wysiłku? W „Camera Cafe” pojawia się Radek Kotarski.
Dorota Kośmicka: Radek nie jest zawodowym aktorem, ale dodał coś ciekawego do wybitnej grupy aktorów zawodowych. Na przykład praca z Maciejem Musiałem, Adamem Zdrójkowskim, Julią Wieniawą czy Wiktorią Gąsiewską w „Rodzince.pl” lub Sebastianem Fabijańskim w „Tancerzach” była zaskakująco udana. Wszyscy ci młodzi ludzie poszli drogą aktorstwa i teraz jako dorośli artyści odnoszą sukcesy. Poza nimi zadebiutowali u mnie jeszcze Maciej Musiałowski w „Drugiej szansie” czy Helena Englert w „Diagnozie”. Już wtedy wiadomo było, że będą fantastycznymi aktorami. Jak widać nie były to tylko eksperymenty, ale początki znakomitych karier.
Małgorzata Major: Jacy zawodowi aktorzy zadebiutowali u Pani w serialach?
Dorota Kośmicka: W moich serialach jako główni bohaterowie znakomicie zadebiutowali Tomasz Kot i Agnieszka Dygant w „Niani”. Marcin Dorociński i Agata Kulesza świetnie zagrali role drugoplanowe w „Heli w opałach”, a Adam Woronowicz w „Diagnozie”. Można by wymienić ich znacznie więcej. Jestem z tego bardzo dumna. To miłe wspomnienia.
Małgorzata Major: Nad jakimi serialami, poza „Algorytmem miłości”, aktualnie Pani pracuje?
Dorota Kośmicka: Projektów jest dużo. Kupiliśmy kilka formatów do nowych seriali, które zamierzamy wyprodukować, ale nie wszystkie są jeszcze do ujawnienia. Mogę jedynie zdradzić, że niebawem zaczynamy zdjęcia do „Edukacji XD” na podstawie drugiej książki Malcolma XD, a także czwartego sezonu „The Office PL”.
Małgorzata Major: Spogląda Pani wstecz na swój dorobek? Czy chciałaby Pani coś zmienić, albo doradzić sobie sprzed lat podjęcie innej decyzji zawodowej?
Dorota Kośmicka: Głównie patrzę w przyszłość. Nie zawsze wszystko wychodzi idealnie. Są pewne rzeczy, które mogłyby zaistnieć inaczej, lepiej. Udało mi się zrobić serial „Rodzinka.pl”, ale marzyłam o filmowej wersji. To moje niespełnione marzenie.
Chciałam też namówić Roberta Górskiego na zrobienie filmowej wersji „Ucha Prezesa”. Nie wiem, czy to się kiedykolwiek uda. Polityka zawirowała w tak niespodziewany sposób, że często twórcy nie nadążają za zmianami w rzeczywistości.
Na pewno żałuję, że nie powstał trzeci sezon „Londyńczyków”.
Jestem pełna optymizmu co do przyszłości. Przeszłość pozostawiam, bo ona się już wydarzyła i nie lubię patrzeć wstecz. Wolę patrzeć do przodu. Od momentu rozpoczęcia współpracy z Janem Kępińskim pod szyldem firmy Jake Vision DGA Studio moje życie bardzo się zmieniło. Na pewno mam większą możliwość wyboru twórców, z którymi pracuję i budowania fantastycznego zespołu.